Rozważanie na piętnastą niedzielę zwykłą
dodane 2010-07-11 10:09
Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby zyskać życie wieczne? – pyta żydowski uczony Pana Jezusa w ewangelii czytanej dzisiaj w Kościołach. Tak właśnie zaczyna się dialog będący wstępem do przypowieści o miłosiernym samarytaninie. Zapewne każdy chrześcijanin zna tę opowieść, ale ufam, że także nie chrześcijanie ją znają i że ją cenią, bo w symbolice dobrego samarytanina skrywają się wartości możliwe do zaakceptowania a nawet wielce pożądane przez wyznawców różnych religii, a także przez wszystkich ludzi dobrej woli.
Miłosierdzie dla potrzebującego
Pomoc okazana słabszemu
Życzliwość i opieka nad chorym
To cechy i postawy których wartości w żadnym miejscu i czasie przecenić nie sposób.
Kto jest moim bliźnim? – pytał uczony, choć jako syn Izraela słyszał że są to nade wszystko ci, którzy należą do własnej wspólnoty wyznaniowej, narodowej i etnicznej. Bliźnim jest zatem ten z którym wszystko mnie wiąże. To jemu należy okazywać pomoc, ratować go i nawet wiele dla niego poświęcić i Jezus wcale temu nie zaprzecza, ale w przypowieści o miłosiernym samarytaninie właśnie pokazuje też inną perspektywę, poszerza horyzont bliskości bo z pomocy, która ratuje życie nikt nie może być wykluczony nawet jeśli zawsze ci najbliżsi będą pierwsi w naszych sercach.
Chrześcijanin jest zaproszony do opieki, poświecenia i ratunku okazywanego także tym, którzy nie należą do naszej własnej wspólnoty, a nawet tym, którzy są naszymi wrogami. Chrześcijaninem jest ten kto jest gotów pochylić się nad obcym, stracić czas i pieniądze dla nieznajomego, podjąć trud ratowania życia, zdrowia i zbawienia także naszych nieprzyjaciół i nie daj Boże gdyby chrześcijanin łatwo rozgrzeszał się z braku miłosierdzia na wzór samarytanina o którym Chrystus opowiedział żydowskiemu uczonemu, ale jednocześnie nie bądźmy zazdrośni i zawistni gdy inni wyprzedzają nas w takiej szlachetnej postawie.
To co zapisane w ludzkich sercach, co jest częścią naszej natury, a mianowicie życzliwość, troska i miłosierdzie okazywane naszym bliskim nie jest naszą własnością zarazem jednak chrześcijanina powinno się rozpoznawać po tym właśnie, że żyje taką gotowością w sposób szczególnie wyraźny.
Dziś pewnie obok przypowieści o miłosiernym samarytaninie trzeba by opowiadać o miłosiernej Matce Teresie z Kalkuty, o miłosiernym ojcu Damianie z Madagaskaru i równie miłosiernym jego naśladowcy ojcu Bejzymie. Każdy czas na szczęście ma swoich miłosiernych i za to trzeba Panu Bogu dziękować, ale trzeba też prosić naszego miłosiernego Ojca by nam pomagał uczyć się od nich by mieć siły ich wiernie naśladować przede wszystkim zaś byśmy umieli naśladować tego, który jest prawdziwym miłosiernym samarytaninem, który pochylił się nad nami wszystkimi i wziął na siebie wszystkie nasze słabości, który zapłacił za nas najwyższą cenę i który jeszcze powróci na końcu czasów by ocierać nasze łzy by pocieszać nas, że nie było tak źle, leczyć wszystkie nasze rany, wygładzać stare blizny i zapraszać na tę najważniejszą ucztę z której nikt nie będzie wykluczony.
Myśl o miłosiernym samarytaninie nich nam pomaga solidnie przeżyć tę niedzielę i cały nadchodzący tydzień.