Wskrzeszenie Łazarza

dodane 10:32

 

A był chory, niejaki Łazarz z Betanii,

brat Marty i Marii jej siostry. Posłały tedy siostry jego posłańca do Jezusa (J 11)

 

Tutaj się mówi o wielkim strapieniu, jakie nawiedziło pewną zacną rodzinę wierzącą, a mianowicie o chorobie ukochanego brata.

 

Wierzący, jak i inni, nieraz bywają ciężko doświadczani.

Dlaczego? Czyż są bez grzechu?

A poza tym, gdyby byli wyjęci spod prawa cierpienia, garnęliby się do Boga z wyrachowania.

Gdy więc chorobą nawiedził Bóg dobrego Łazarza, cóż robią obie jego siostry?

Natychmiast uciekają się do Boga.

Posiadają moralne oblicze prawdziwych uczniów Jezusowych.

Wiedzą, że mają Ojca w niebie.

Idą więc do Niego.

 

Tak właśnie należało czynić: wierzyć we wszechmoc Bożą.

I przyzywać ją w kornej modlitwie.

To, czego ludzie przeważnie nie czynią.

Zniechęcają się.

Pogrążają w smutku, a nawet w rozpaczy.

Chwytają się różnych środków ludzkich.

A Bóg i Jego pomoc, na ostatnim miejscu.

 

Ten, którego miłujesz, choruje.

 

Taką wiadomość posłano Zbawicielowi.

Zastanówmy się nad tą modlitwą.

Jest cudowna, krótka, lecz pełna treści.

 

Bóg nie żąda obfitości słów.

Wystarczy jedno wezwanie.

Zwykle mówimy zbyt ogólnikowo.

Należy mierzyć w sedno.

Mówmy wyraźnie: „Jezu cierpię, doznaję pokusy.

Dopomóż zwyciężyć.”

Ślepy rzekł: „Panie, spraw, abym przejrzał!”

Łotr: „Pamiętaj o mnie”.

A święta Teresa: „Nic Mu nie mówię – kocham Go”.

 

Marta i Maria mogły powiedzieć: „Przyjdź i uzdrów naszego brata, on Cię przyjmował u siebie. Do innych przychodziłeś, uzdrawiałeś”.

Lecz one z całą dyskrecją i delikatnością w dwóch słowach wyraziły wielką swą troskę.

Pozostawiając Bogu sposób działania, jaki Sam uzna za stosowny.

Jakie opanowanie w tym.

 

Podobnie i Najświętsza Dziewica prosiła w Kanie: „Wina nie mają”.

 

Obie siostry prawdopodobnie odwiedzały Maryję i naśladowały Ją.

Naśladujmy Ją i my.

Czy dziecię nie powinno naśladować swej Matki?

 

Poza tym, modlitwa ta ma wytworną formę: „Ten, którego miłujesz”.

Czy potrafilibyśmy znaleźć podobne wyrażenie?

A przecież w Komunii świętej Zbawiciel przychodzi do nas częściej niż do Łazarza.

Daje nam więcej dowodów miłości niż my Jemu.

 

Z wielką słusznością możemy powiedzieć: „Ten, którego miłujesz”.

Odtąd zaczynaj modlitwę w podobny sposób.

To cię ufniej usposobi.

 

A jaka była odpowiedź Zbawiciela?

 

Pozostał jeszcze dwa dni w tym samym miejscu.

 

Nie spieszy się. Więcej się spieszył do innych, którzy Go mniej kochali, jak do córki Jaira,do sługi setnika. Tego nawet uzdrowił na odległość.

Zdawało się, że Jezus jest nieczuły dla swych przyjaciół z Betanii.

To był Jego sposób postępowania z najbliższymi.

Czyż nie miał prawa być bardziej wymagający?

Żądać większej ufności niż od innych?

A przeto Jezus milczał.

Lecz myślami był stale przy nich.

Przeczytaj uważnie wyjątek z Ewangelii: „Kochał ich”.

Tam powiedziano: „Kochał ich”.

I oni o tym wiedzieli.

Którego miłujesz, choruje.

Czy to nie wystarczyło, aby byli spokojni?

 

Czy to nie jest wystarczające dla ukojenia twych trosk?

Czy wątpisz w miłość Jezusa ku tobie?

Wspomnij na tyle dowodów Jego Miłości.

To jest właśnie to zaufanie, którego Zbawiciel od ciebie się domaga.

Zanim cię wysłucha.

 

Lecz ty zbyt prędko się zniechęcasz.

Nie dajesz Mu czasu na przyjście.

Jesteś niecierpliwa.

Chciałabyś rozkazywać, a On tu jest Mistrzem i Panem.

Na prośbę sióstr z Betanii też nie przyszedł natychmiast.

Dlaczego?

Miał powody.

Bóg zawsze ma powody.

I zawsze ma słuszność.

Zresztą wytłumaczył to przed apostołami: „Choroba ta nie jest na śmierć”.

Przyczyni się do rozszerzenia chwały Bożej.

 

Istotnie, później Jezus musiał dokonać wskrzeszenia, wykazać swą wszechmoc i w ten sposób, przez wspaniałomyślność tego wielkiego cudu, pociągnąć dusze po wszystkie czasy w swe szeregi.

Łazarz swą chorobą wyświadczył dobrą przysługę Zbawicielowi.

 

I twoje doświadczenia również dobrze by służyły sprawie Bożej.

Gdybyś je przyjmowała bez rozumowania.

Gdybyś z zamkniętymi niejako oczyma powiedziała: „Tak, mój Boże, pragnę milczeć.

Ufać.

I uwielbiać Cię.”

 

Łazarz umarł. Dom w Betanii okrył się żałobą. Dopiero wówczas nadszedł Pan.

 

Mój przyjaciel Łazarz śpi. Idę go obudzić.

 

Mój przyjaciel.

I ciebie tak nazywa.

Wątpisz?

Przypomnij sobie, że nawet Judasz, po swym zdradzieckim pocałunku, usłyszał tę nazwę.

 

Mój przyjaciel śpi.

Nie, on nie śpi, ale umarł.

Dla mnie, dziecko moje, nikt nie jest trupem.

Tu, na ziemi, nic nie jest rozpaczliwe.

Niedające się naprawić.

Wszystko mogę.

Igram ze śmiercią.

Z trudnościami.

Częstokroć spiętrzam przeszkody na drodze po to, abyś się cieszyła, przezwyciężając je.

 

Lubię czynić wielkie rzeczy dla maluczkich.

Którzy we Mnie wierzą.

Gdybyś była ostatnią grzesznicą.

Mógłbym cię uczynić świętą, gdybyś o to z ufnością poprosiła.

Pomyśl, com uczynił w duszy Magdaleny.

Zacheusza.

Łotra, który był już o krok od piekła.

Otrzymał niebo.

I to natychmiast.

O krok!

Wielki już był czas.

Ze Mną nic nie stracone!

 

Chodźmy do Łazarza.

 

Wreszcie Jezus postanawia iść do Betanii.

A z jaką radością.

„Cieszę się” - rzecze.

Teraz już Mu było pilno pocieszać strapionych przyjaciół i zakończyć ich próbę.

 

A jednak podróż ta drogo Go kosztowała.

Wracając do Judei, Jezus, którego prześladowali wrogowie, może znaleźć tam śmierć.

Apostołowie z trwogą przestrzegają Mistrza: „Żydzi Cię ukamienują”.

Mimo to Zbawiciel nie waha się – idzie.

Nie myśli o swym ocaleniu.

Idzie do Łazarza, który od czterech dni spoczywa w grobie.

Idzie do sióstr jego, które liczni przyjaciele, chociaż bezskutecznie, starali się pocieszyć.

Dla nich był tylko jeden Pocieszyciel – Jezus.

Czy i dla ciebie też tak?

 

Zbawiciel przybywa do Betanii.

Cóż czynią siostry w żałobie?

Przyjrzyj się i ucz od nich.

 

Skoro Marta się dowiedziała, że Jezus idzie

wyszła Mu naprzeciw.

 

Marta natychmiast spieszy do Zbawiciela, zaś Maria pozostaje na miejscu.

Dwie różne natury.

Jedna potrzebuje mówić, wywnętrzyć się.

Druga milcząca, skupiona wie, że Jezus na odległość czyta w jej sercu.

Jest z Nim w kontakcie – wewnętrznie się porozumiewa.

Stąd nie odczuwa potrzeby uzewnętrzniania się.

 

Które usposobienie wolisz?

 

Jakie jest twoje usposobienie?

Tamte obie są dobre, tylko druga wznioślejsza, czystsza, bardziej uduchowiona.

Milsza Boskiemu Sercu.

Oto do Marty dochodzi wiadomość, że Mistrza się zbliża.

Wszak wyczekiwała Go jeszcze mimo wszystko.

Była pewna, że przyjdzie.

Czy byś czekała tak długo?

 

I podziwiaj: Natychmiast spieszy do Niego.

Opuszcza zajęcia, gości.

Bóg jest ponad wszystko i wszystkich.

Czy też tak czynisz?

Czy potrafisz w pewnych godzinach, gdy Zbawiciel przychodzi do ciebie, opuścić wszystko?

I biegnąć do Niego?

Tym udowodniłabyś zrozumienie swego stosunku wobec Majestatu Bożego.

 

Ach, tyle razy może Zbawiciel przychodził do ciebie, a duch twój był nieobecny.

 

I cóż powiedziała Marta, gdy się Zbawiciel zbliżył?

Zastanów się nad jej słowami.

Przede wszystkim nie żali się na milczenie i opóźnienie Pana.

Nie wątpi w Jego miłość.

Serce jej nie zamknęło się na Niego.

 

Ileż to umysłów burzy się, gdy Bóg milczy.

 

Marta i Maria poddały się woli Bożej, chociaż jej nie rozumiały.

Nie obwiniały wierności Mistrza.

Lecz wyraziły swój smutek z tego powodu.

A jak delikatnie.

Panie, gdybyś tu był, nie umarłby brat mój.

To nie jest uniesienie się z żalu lub wymówki.

To tylko spadająca łza.

 

Nauczyciel przyszedł i woła cię.

 

Zauważ, Marta przyszła opowiedzieć swój smutek Jezusowi.

Marię zaś Zbawiciel wezwał sam.

Była przedmiotem szczególniejszej Jego uwagi, wezwania.

A przecież była najmniej godna.

Wówczas, jak mówi Ewangelia, gdy ujrzał ją płaczącą.

Tę owcę zbłąkaną, a tak Mu drogą.

Wróconą z daleka dzięki Niemu.

Wzruszył się.

Dusza Jego rozczuliła się.

Zrozumiał ich smutek, przejął się nim.

Jak swoim własnym.

I zapłakał.

 

Mistrz płakał – Jezus. O jakże Serce Jego było ludzkie.

Jak głęboko odczuwa Ono nasze smutki i cierpienia.

Dopuszcza je co prawda do nas, by nas oczyścić.

By nas podnieść wzwyż.

Lecz odczuwa je.

Czyż to nie ból Jego dziecka?

I zauważ, Jezus nie zapłakał wobec zmartwienia dziewiczej Marty.

Lecz dopiero, gdy Maria przyszła.

Na jej łzy odpowiedział łzami.

Płacze wobec smutku grzesznicy.

Ta dusza wróciła do owczarni.

Do honoru.

Droższą Mu jest, gdyż drożej Go kosztowała.

 

Łazarzu, tobie mówię – wstań!

 

Dramat szybko dobiega końca.

Można wyczuć w tekście, że ma się stać coś wielkiego.

Godzina próby się kończy.

Jezus się skupia nad grobem przyjaciela.

Płacze.

O święte łzy, wylewane nad naszą żałobą.

Mój Boże! Mój Boże! Przecież odczułeś głęboko, co znaczy stracić ukochaną osobę.

A więc płacze i modli się.

A potem tonem najwyższej władzy rozkazuje śmierci, aby oddała swoją ofiarę.

I woła: „Łazarzu, wyjdź z grobu!”

I umarły powstaje.

 

Jednocześnie powstaje szczęście w duszach obu sióstr.

Próba minęła.

Kończy się radością nie do opisania.

 

Wszystkie nasze próby życiowe w podobny sposób się zakończą.

Niewypowiedzianą radością.

Ujrzymy znowu naszych ukochanych, jak Marta i Maria Łazarza.

Zwłaszcza ujrzymy Oblubieńca, oczekującego nas na drugim brzegu.

Mistrz jest tam i wzywa cię.

 

Refleksje ewangelijne

Abbe P. Marc

rozważanie "Wskrzeszenie Łazarza"

nd pn wt śr cz pt sb

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

Dzisiaj: 03.05.2024

Ostatnio dodane