Uncategorized

Czas na modlitwę

dodane 13:31

Oczekiwanie to dziś czas martwy, zwolnienie tempa grozi katastrofą, bezcelowe wałęsanie się zakrawa na przestępstwo, snucie marzeń jest luksusem, a modlitwa stratą czasu. A przecież każdy z nas wie, że kasa pancerna nie podąża za trumną w kondukcie pogrzebowym.Jak mówić na temat modlitwy w kontekście tej zawrotnej prędkości i ludzi, którzy konsumując coraz więcej, padają ofiarą własnej konsumpcji? Oto właśnie paradoks. Ci, którzy się modlą, zdają się wytwarzać opór wobec ciągłości, jednorodności i tyranii czasu. Potrafią ufać, ich czas powoli spala się dla Boga, jak kadzidło, którego zapach wznosi się do nieba. Nie szukają okazji do marnotrawienia czasu, lecz Boga, który objawia się w czasie. Czas staje się liturgiczny; to czas modlitwy, życia wewnętrznego, działania łaski, kontemplacji.

Modlitwa pragnie toczyć się powoli; wymaga zatrzymania się, dystansu do własnych potrzeb. Dobrowolna prostota lub dobrowolna modlitwa! W modlitwie zyskujemy czas, tracąc go, robimy przerwę w codzienności, zawierzamy się Bogu, dzięki czemu możemy w Nim odpocząć. Pragniemy robić w czasie danym nam od Boga to, co On chce, abyśmy robili. Innymi słowy, dajemy sobie czas na to, aby stracić czas dla Boga.

(... )

Najlepszym sposobem na znalezienie czasu na modlitwę jest modlitwa. Jeśli czekasz na moment, w którym będziesz miał więcej czasu, to nigdy nie zaczniesz się modlić. Święta Teresa z Ávila mówiła, że modlitwa zaczyna się od podjęcia osobistej, pełnej determinacji decyzji o codziennej modlitwie, niezależnie od zewnętrznych okoliczności. Zawsze znajdziesz chwilę na modlitwę, jeśli stanie się dla ciebie tak ważna jak Róża dla Małego Księcia, która była dla niego tą jedną jedyną dlatego właśnie, że poświęcił jej czas. W modlitwie dużo ważniejsza jest intencja serca, niż skupienie na Bogu myśli, które nie zawsze pozwalają się skupić.

Modlitwa wymaga jedynie trochę wiary i miłości wobec Boga, chęci wejścia z Nim w relację i pragnienia takiej rozmowy z Bogiem, jaką się prowadzi z przyjacielem. Do Niego należy reszta. Czy spędzenie z Nim kilku chwil dziennie to wygórowana cena za odkrycie Bożej przyjaźni? Myślisz o swoich dzieciach, o przyjaciołach, których kochasz, ale nic nie zastąpi czasu spędzonego z nimi. Podobnie jest z Bogiem; myślisz o Nim, ale dopiero wtedy, kiedy Mu poświęcasz czas, okazujesz swoją miłość wobec Niego i dajesz wyraz temu, że jest dla ciebie kimś ważnym.

(... )

Czy nie na tym polega modlitwa? Dzięki niej człowiek tworzy więź z samym sobą, z innymi ludźmi, z Bogiem. Żeby jednak dać się oswoić modlitwie, nie należy komplikować tego, co jest proste. Modlitwa jest wyrazem twojego pragnienia, zwróconym ku Bogu porywem serca, komunią z Chrystusem. Jest równie naturalna co oddech. Oswoi cię, jeśli zgodzisz się stracić dla Boga czas, lepiej Go poznać i pokochać. Oto prawdziwe wyzwanie dla tego, lub tej, którzy żyją w biegu. A jednak czas, jaki poświęcasz modlitwie, nigdy nie jest czasem straconym, ponieważ spędzasz go na kochaniu, na dawaniu siebie, na podobieństwo Chrystusa, który zjawił się w czasie, by otworzyć nam drzwi wieczności. Kiedy się modlisz, czas pracuje na twoją korzyść, ponieważ kochasz. Czy to kochanie nie jest właśnie twoim najgłębszym, definiującym cię jako człowieka, powołaniem?

Oswoić modlitwę oznacza zgodzić się na to, żeby mieć czas dla Boga, a więc skrócić na przykład o kilka minut oglądanie telewizji. Oswoić modlitwę oznacza zdecydować o tym, który moment w ciągu dnia ofiarujesz Bogu. To pierwszy krok w stronę modlitwy. Nikt go nie postawi za ciebie. I wiedz, że Pan Bóg czeka na ten pierwszy krok z twojej strony. Jesteś dla Niego kimś wyjątkowym i dlatego o wiele bardziej niż ty pragnie się z tobą spotkać, pragnie cię obdarzyć swoją przyjaźnią, oswoić na tyle, na ile Mu pozwolisz, urzec czułością więzi.

Oto stoję u drzwi i kołaczę: jeśli ktoś posłyszy mój głos i drzwi otworzy; wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną (Ap 3,20).

(... )

Dla jednych będzie to pięć minut, dla innych godzina, każdy dowolnie może określić długość swojego spotkania z Bogiem. Zastanów się, jaki czas w ciągu dnia odpowiada ci na modlitwę najbardziej: ranek, południe, wieczór, a może pora posiłku lub czas przed zaśnięciem? Jeśli dasz sobie stały czas na to, żeby pozwolić się kochać Bogu, to modlitwa przeniknie całe twoje życie. Taki czas nie odbiera wcale wartości spontanicznej modlitwie w ciągu dnia. Jeden prosty poryw serca ku Bogu pozwala ci się otrzeć o czas Boga, który się rozprzestrzenia na miarę Jego nieskończonej miłości do ciebie. Jeśli jednak będziesz liczyć na inspirację chwili, nie będziesz się modlić często i ogarnie cię niezadowolenie.

Narzucenie sobie pewnych reguł wyrabiających nawyk nie zabija szczerości ani spontaniczności. Po to, żeby osiągnąć cel, którym w tym przypadku jest codzienna modlitwa, należy posłużyć się odpowiednimi środkami. Kto spośród nas nie znajdzie chwili na bycie z Bogiem, na odetchnięcie w Bogu? Trzydzieści minut modlitwy to tak niewiele w stosunku do całego dnia, w stosunku do całego twojego życia, a tak wiele dla ciała i dla duszy człowieka. Nawet jeśli twoja doba składałaby się z dwudziestu pięciu godzin, myślisz, że byłoby ci łatwo poświęcić tę dodatkową godzinę na modlitwę?

Jeśli ktoś nie ma pół godziny, może znajdzie trzy razy po dziesięć minut, lub choćby dziesięć razy po trzy minuty

Mnie najlepiej modli się rano, poświęcam na to około czterdziestu pięciu minut. Wszystko jest nowe, łatwiej jest mi się zebrać i mam pewność, że nie zapomnę czasu poświęconego Bogu. Dla innych lepszy jest wieczór. Rzeczywiście ważne jest tylko to, żeby z góry ustalić czas i regularnie się tego trzymać, nawet jeśli trzeba będzie wstać wcześniej lub później położyć się spać. Możemy się oczywiście modlić byle gdzie i byle kiedy i Pan Bóg może się z nami spotkać w każdej chwili, ale jak podkreślam, nic nie zastąpi modlitwy o stałej porze, innej niż msza czy jakiekolwiek wspólne modlitwy. Zmiany humoru, nastroje, zmartwienia nie stanowią już przeszkody, ponieważ decyzja została podjęta i nie musimy ani z nimi walczyć, ani się nimi przejmować.

Wraz z wybiciem wybranej przez ciebie godziny bezzwłocznie zacznij się modlić. W jednej chwili przypomnisz sobie wszystkie rzeczy, które musisz zrobić: zadzwonić do znajomego, przejrzeć pocztę, przeczytać gazetę, odpisać na listy. Powróć do modlitwy, nawet jeśli na początek zdecydowałeś się tylko na dziesięć minut. Dziesięć minut codziennego stawania w ciszy przed Bogiem, rozważania ewangelii z dnia lub mówienia Panu Bogu o tym, że go kochasz, jest warte więcej niż godzina modlitwy raz na jakiś czas. Pomyśl, jaki rytuał modlitewny najlepiej przyzwyczai twoje serce do modlitwy: specjalne miejsce do modlitwy w domu, świeczki, krzyż, ikona, Biblia… Z doświadczenia wiem, że ostatnie minuty modlitwy są często najważniejsze, zwłaszcza gdy miałeś wrażenie, że źle się modlisz, albo że kręcisz się w kółko. „A jeśli nasze serce oskarża nas, to Bóg jest większy od naszego serca i zna wszystko” (1J 3,20).

 (... )

Możemy modlić się wszędzie, nawet we własnym łóżku. Dobrze jednak przygotować w domu specjalne miejsce modlitwy, które stanie się przestrzenią twojego spotkania z Bogiem: otwarte Pismo Święte, zapalona świeczka, krucyfiks, święty obrazek, ikona. Możesz usiąść na poduszce lub na dywanie. Ważne jest, żeby przyjąć stabilną pozycję ciała, która pomoże ci się spotkać z Bogiem. Skupiasz się po to, żeby spotkać się z Bogiem, który jest obecny w najgłębszych zakamarkach twojego serca. W modlitwie bardzo ważny jest początek, który powinien złamać rytm bieżącego życia.

Dobrze zacząć

Pierwsze chwile są bardzo istotne, dlatego że nadają kształt całej modlitwie. To twoje zadanie. Możesz zapalić świeczkę, głęboko się pokłonić, zrobić znak krzyża, zaśpiewać hymn. Możesz rozpocząć od zmówienia Ojcze nasz, inwokacji do Ducha Świętego, fragmentu psalmu. Rozpoczynasz dialog z obecnym w tobie Chrystusem, przez którego Ojciec objawia ci się w Duchu. Pozostawiasz swoje zmartwienia, ofiarowując je Panu.

Mów Panu Bogu o sobie w prosty sposób i wsłuchuj się w Niego, jak podczas rozmowy z przyjacielem. „Mów Panie, twój sługa Cię słucha” (1 Sm 3,9). Możesz powtarzać jakieś słowo, które pomaga ci się skupić: Jezus, Abba, Miłość, Pokój… Wystarczy być i kochać, nie trzeba mieć ani robić. Twoje ciało pozostaje w bezruchu, twój duch jest poruszony Bożą miłością. Powracaj do Boga tyle razy, ile razy ulegniesz rozproszeniu. Zakończ ten czas bycia jakąś znaną sobie modlitwą, na przykład znakiem krzyża.

Nie jest najważniejszą rzeczą, żeby się wyłączyć ze świata, ale żeby trwać w Chrystusie, który, dzięki Duchowi, w tej właśnie chwili modli się w tobie. Stajesz przed Bogiem napełniony Jego pokojem, pozwalasz Mu, bez obaw, czynić to, co czyni. Przekraczasz granice czasu, wchodzisz w to, co jest teraźniejszością Boga. Twoja wolność staje się wolnością Boga i prowadzi cię po swojemu, dając ci modlitwę, jakiej potrzebujesz. Niczego poza Nim nie pragniesz, ponieważ On jest Bogiem.

Przywiązuję tak wielką wagę do modlitwy osobistej, którą tradycja nazywa modlitwą wewnętrzną lub kontemplacyjną, ponieważ doświadczenie nauczyło mnie, że jest to najlepsza droga do uczestnictwa w powszechnej modlitwie Kościoła, jaką jest eucharystia niedzielna czy msza święta odprawiana w dzień powszedni. Istnieje także ryzyko, że różne modlitwy wspólnotowe, modlitwa rodzinna, liturgia godzin czy różaniec mogą pozostawać jedynie pewną zewnętrzną formą pobożności, jeśli nie będzie im towarzyszyła modlitwa wewnętrzna, odmawiana o stałej porze w ciągu dnia.

Cóż innego możesz ofiarować Bogu na modlitwie, jeśli nie czas i miłość? Ten wyznaczony przez ciebie czas modlitwy osobistej będzie cię skłaniał do zwracania serca ku Bogu w pozostałych momentach dnia. Poświęcamy przecież czas tym, których kochamy. Stąd te krótkie akty strzeliste, niezajmujące zwykle więcej niż kilka sekund, które przydarzyć się mogą choćby pod prysznicem, za kierownicą, na czerwonych światłach, podczas stania w kolejce czy gotowania… Czas daje nam tyle różnych okazji do tego, żeby się modlić!

Zdarza mi się na przykład bardzo często modlić w pociągu, autobusie czy samolocie. Ani samotna podróż, ani czyjeś towarzystwo nie przeszkadza mi zamknąć oczu, przywołać Ducha Świętego, stanąć w obecności Boga i powtarzać w myślach imię Jezus. Czasem odmawiam różaniec, posługując się dyskretnie tym, który noszę na palcu. Innym razem czytam teksty mszy z danego dnia lub jakąś historię biblijną. Czytam wolno, zatrzymuję się, żeby rozważyć jakiś fragment, często jest to werset psalmu, i nieustannie przywołuję w myśli obecność Boga, który jest ze mną wszędzie (…).

To prawda, że pociąg nie jest idealnym miejscem na modlitwę, ale, biorąc pod uwagę tak ścisłą zależność między modlitwą a życiem, czy takowe w ogóle istnieje? Modlę się w zaciszu pociągu, w rytmie toczącego się wokół mnie życia, pomimo rozproszeń i codziennego przemieszczania się tam i z powrotem. Modlę się często za jadących ze mną pasażerów, stworzonych na obraz i podobieństwo Boga. Powierzam Bogu tę osobę, która wydaje mi się szczególnie przygnębiona. Wychwalam także Pana za piękno stworzenia, które mogę podziwiać za oknem. I tak od słowa do słowa, za pomocą prostej modlitwy serca, przędzie się miłość. Zanim zdążę spostrzec, Pan Bóg rozlewa swój pokój. Pociąg staje się miejscem modlitwy.

Nie tylko ja modlę się w pociągu. Widziałem już muzułmanina odmawiającego swoje modlitwy, który jak mógł najlepiej, zwracał się ku kibla, czyli w kierunku Mekki. Czytałem w Internecie, że na linii Tel Awiw-Jerozolima ostatni wagon wykorzystuje się do studiowania Tory. Na tej samej linii, przy wyjeździe z Beth Chemech, modlitwy organizuje się rano oraz podczas drogi powrotnej.

Pan będzie strzegł twego wyjścia i przyjścia teraz i po wszystkie czasy (Ps 121,8).

Jacques Gauthier  Jak znaleźć czas na modlitwę?

nd pn wt śr cz pt sb

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

Dzisiaj: 26.04.2024

Ostatnio dodane