Przemyślenia

Medytacje współczesnego młodego człowieka...

dodane 22:12

Nareszcie!!! W końcu świat staje się coraz bardziej postępowy... Tylko jakoś ten Kościół nie potrafi iść z duchem czasu, tak jakby zatrzymał się w wielu swoich poglądach, szczególnie moralnych, na średniowieczu. Ale ostatecznie, co ja tam będę słuchał księży, to jest przecież moje życie, a nie ichMam już swój plan na życie z dziewczyną, którą niedawno poznałem i jestem z niego dumny – ja, nowoczesny Europejczyk…

Jak tylko nadarzy się okazja, to będziemy się „kochać”, tak jak to robią wszyscy (ciekawe który „mądry filozof” „kochaniem się” nazwał jakikolwiek akt seksualny?). Bo kto w tych czasach żyje w czystości przedmałżeńskiej? Przecież trzeba się sprawdzić, wypróbować, zobaczyć czy ona naprawdę mnie kocha, czy jest w stanie mi to udowodnić przez intymne chwile. Dla mnie przecież liczy się seks, a nie przyjaźń między kochającymi się osobami. Nie wiem jakie lubi książki, jakie ma marzenia i plany na przyszłość; nie wiem, co tak naprawdę czuje, ale chcę znać za to każdy fragment jej pięknego ciała. Przecież się kochamy, więc nic złego w tym nie ma, a poza tym wszyscy tak robią. Nie ma chyba nikogo, kto idzie do ślubu, a nie miałby za sobą „tego pierwszego razu”. Hmm, a jeśli się rozstaniemy?? To pozostaną tylko złe wspomnienia i może żal, tego co zrobiłem. Ale pewnie uda się to zagłuszyć przez „zaliczenie” kolejnej dziewczyny i kolejnej… Przynajmniej będę miał się czym pochwalić przed kolegami…

Co dalej? Może tzw. „wolny związek”? To nieistotne, że nazwa jest sprzeczna sama w sobie, jak np. kwadratowe koło. Żadnych zobowiązań – to najważniejsze! Bo przecież kto w tych czasach wytrzyma z tą samą osobą do końca życia? Kiedy będę chciał, lub kiedy dziewczyna zacznie mi grać na nerwach, albo jak spotkam młodszą i piękniejszą, to będę mógł odejść. Ale póki co, to kocham tą jedną jedyną najbardziej na świecie. Przynajmniej tak jej mówię. A ślub? Po co mi tam jakiś papierek, do szczęścia to niepotrzebne. Tylko życie komplikuje, do tego jeszcze wydatki na wesele, a potem ewentualny rozwód… A rodzice na szczęście są nowocześni i nie zwrócą  mi uwagi, że będziemy mieszkać z dziewczyną pod jednym dachem. A to, że nie będę mógł korzystać z sakramentów świętych, jest mniej ważne. Najważniejsze jest to, żebym miał pogrzeb katolicki – bo co ludzie powiedzą…

A jeśli już nawet zdecyduję się ostatecznie na ślub ze względu na udogodnienia podatkowe dla małżonków, czy na prawo spadkowe, lub ewentualne naciski rodziny ukochanej dziewczyny, to zawsze można wziąć rozwód. Tyle par przecież z przymrużeniem oka wypowiada przed ołtarzem słowa „oraz że Cię nie opuszczę aż do śmierci”. Jeśli się nie powiedzie, jeśli coś się nie ułoży, jeśli żona zacznie mnie denerwować (bo przecież nie ja ją!), to znajdę sobie kochankę i zacznę romans albo złożę wniosek rozwodowy do sądu. Tylko  podobno dzieci na tym ucierpią, tak mawiają psychologowie… Jakoś nie bardzo mnie to interesuje. Raz na jakiś czas się z nimi zobaczę i obowiązek ojcowski będzie zaliczony. A była żona niech je wychowuje, przecież będę płacił jej alimenty, więc sumienie czyste… Ale tak naprawdę to po co w ogóle mieć dzieci?  To tylko dodatkowe wydatki na pieluchy, szkoły tańca, kursy językowe, basen, korepetycje… Antykoncepcja to wspaniały pomysł. A zamiast dzieci, lepiej kupić sobie pieska i z nim wychodzić na spacer. No ale jeśli dziecko się przytrafi – mówi się trudno i żyje się dalej…

A jeśli jakieś z moich dzieci pod wpływem coraz większej propagandy homoseksualizmu na Zachodzie, ale i nie tylko (bo na szczęście Polska w końcu staje się coraz bardziej liberalna w kwestach moralnych), oświadczy pewnego dnia, że ma partnera tej samej płci co ono, to sprzeciwiać się nie będę.  Każdy jest przecież wolnym człowiekiem i rację ma Jurek Owsiak powtarzając: „Róbta, co chceta”. Ślubu w Polsce co prawda nie dostanie, ale przecież przy otwartych granicach, wyjechać do innego państwa to nie problem. Niestety, nie doczekam się w takim przypadku własnych wnuków. Ale na szczęście środowiska homoseksualne walczą o prawo do adopcji, więc do tego czasu pewnie przepisy regulujące tą kwestię się zmienią. Prawdę mówiąc, jak będzie na świecie coraz więcej par homoseksualnych pragnących adoptować dzieci, to zacznie brakować kobiet, które mogłyby je urodzić. No bo przecież normalne małżeństwa staną się rzadkością. A przy coraz większej ilości par homoseksualnych, dzieci będzie coraz mniej i mniej… I może ludzkość współczesnej Europy wyginie, jak to miało miejsce w kulturach starożytnych. Ale co to mnie interesuje, wtedy już dawno nie będzie mnie na tym świecie...

PS. Nie ma to jak pod przykrywką pięknych haseł – miłości, wolności i tolerancji propagować idee, które prowadzą do tragedii młodych ludzi, tragedii rodzinnych, nieszczęść dzieci… Ale kogo to interesuje? Przecież „niech żyje wolość i swoboda”. A odpowiedzialność za swoje czyny niech pojedzie na wakacje…  

                                                                                             

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 24.11.2024

Ostatnio dodane