DLA SIKOREK, MĘSKA RZECZ

Boży maraton

dodane 15:15

Mimo, że wszystko co miałem do powiedzenia, już powiedziałem

Była sobie mała Dziewczynka. Był też Trener. Mimo, że Dziewczynka Go nigdy nie widziała, On był zawsze przy niej. Często delikatnie szeptał jej do ucha: „Marzę, żebyś przebiegła maraton”. Mijały lata. Dziewczynka rosła, a Trener powtarzał: „Marzę, żebyś przebiegła maraton”. Mówił do jej ucha, gdy siedziała na ławce na lekcji wychowania fizycznego, bo nie chciało jej się ćwiczyć, gdy zajadała się kolejną porcją fast foodu, lekceważąc wszelkie wskazania zdrowego żywienia, gdy z koleżankami paliła pierwszego papierosa. Nigdy nie stracił wiary w to, że Dziewczynka może przebiec maraton. Pewnego dnia, gdy Dziewczynka była już dorosła, grupa przyjaciół zaproponowała: „Wystartujmy w maratonie”. Dziewczynka z pełnym entuzjazmem wykrzyknęła: „Wspaniały pomysł”. Następnego dnia zajęli miejsce wśród tysięcy uczestników tego morderczego biegu. Pistolet startowy huknął i wszyscy ruszyli. Pośród nich Dziewczynka, pełna entuzjazmu i radości. Jedno i drugie skończyły się po przebiegnięciu dwóch kilometrów, a udział w biegu na czwartym. Dziewczynka wykończona usiadła na pobliskiej ławce, łzy płynęły jej z oczu i tylko spoglądała z tęsknotą na ostatnich mijających ją biegaczy. „Dlaczego się nie udało?” – pomyślała. „Widocznie Bóg tak chciał” – pojawiła się od razu odpowiedź w jej głowie. A Trener był przy niej i powtarzał: „Marzę, żebyś przebiegła maraton”. Dziewczynka wróciła do domu. Nie zastanawiała się długo, dlaczego to wszystko się wydarzyło. Mijały lata, zmieniali się koledzy i przyjaciele. Któregoś dnia znowu pojawiła się od znajomych propozycja: „Pobiegnij w maratonie”. Dziewczynka pomyślała: „Teraz musi mi się udać”. Historia niestety znów się powtórzyła. Na piątym kilometrze Dziewczynka klęczała, zalewając się łzami. „Jestem do niczego” – myślała. A Trener, siedząc obok niej, powtarzał: „Marzę, żebyś przebiegła maraton”. Minęły kolejne lata i nadszedł ten dzień, przez wielu nazywany dniem łaski, gdy Dziewczynka wreszcie usłyszała w swoim sercu słowa: „Marzę, żebyś przebiegła maraton”. Wszystko się w niej zaczęło kotłować. Radość, zdziwienie, niepewność, lęk, wiara. „Ale jak to zrobić?” - rzuciła w próżnię, skąd po chwili powróciła delikatna odpowiedź: „Zaufaj Mi, poprowadzę cię”. Dziewczynka odpowiedziała: „Dobrze, to co mam robić?” W tym momencie Trener, którego nikt nigdy nie widział, uniósł w triumfie ręce do góry i wykrzyknął: „Nareszcie!” Po chwili delikatnie dodał: „Kup buty”. Dziewczynka następnego dnia wykonała polecenie. „A teraz idź pobiegać” – powiedział Trener. „Ale ja się boję, nie wiem, jak to robić, a gdy próbowałam sama, zawsze kończyło się tragicznie”. „Dam ci nauczyciela, tylko Mi zaufaj” – odpowiedział Trener. Dziewczynka wyszła do pobliskiego parku. W jednej z alejek minęła starszego, szczupłego pana, który intensywnie się rozgrzewał. Po minucie biegacz dogonił ją truchtając. „Widzę, że zaczynasz przygodę z bieganiem” – rzucił przyjaźnie. „Tak i nie wiem, jak się za to zabrać” – odpowiedziała Dziewczynka. Nieznajomy udzielił jej kilku rad, których nie tylko chętnie wysłuchała, ale spróbowała wprowadzić w życie. Szybko przekonała się, że ten doświadczony biegacz wie o czym mówi. Spotykała go często i za każdym razem uczyła się czegoś nowego. Stał się jej nauczycielem, choć w rozmowie nigdy to słowo nie padło. Po kilku miesiącach zaproponował jej bieg na 10 kilometrów. "Jesteś gotowa, dasz radę” – powiedział do niej. Dała radę. Radość i satysfakcja były ogromne. Jej uśmiech był tym większy, że w sercu usłyszała znów ten szept: „Marzę, żebyś przebiegła maraton”. Mijały kolejne miesiące. W jej życiu wiele się zmieniło. Aż nadszedł ten dzień. Stanęła po raz kolejny na starcie maratonu. Pierwszy raz z pełną świadomością po co tu jest i co chce zrobić oraz z pełnym przekonaniem, że jest do tego przygotowana. Kolumna ruszyła. Bieg nigdy nie sprawiał jej tyle przyjemności co tego dnia. Mijały kolejne kilometry. Zmęczenie było coraz większe. Gdy minęła napis „40 kilometr" wydawało jej się, że zasnęła. Nic nie czuła, a to co było przed nią, spowijała delikatna mgła. Nie wiedziała jak przebiegła ostanie kilometry. Przekraczając linię mety, wpadła w objęcia Trenera. Wreszcie Go spotkała. On przytulił ją mocno i wyszeptał: „Tak długo na ciebie czekałem”.   

Plany i pragnienia Boga względem nas są o wiele większe, niż to o czym my marzymy. Co więcej, Bóg daje nam wszystko, co jest potrzebne do realizacji tego, choć większości nie zauważamy lub nie wykorzystujemy. Próbujemy o własnych siłach dopiąć swego, a jak nam się nie udaje, nie wyciągamy nawet wniosków, tylko znów podejmujemy nieudaną próbę. Małżeństwo, kapłaństwo, życie zakonne, bycie we wspólnocie. Można by wymieniać dalej. Wiele pięknych marzeń, sporo złych decyzji, brak wniosków. A wystarczy zaufać Bogu i dać się poprowadzić. Niby proste, a jakże skomplikowane dla nas.      

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 24.11.2024