Tak mi się skojarzyło z tym jak papież Franciszek poprosił, aby nie wydawać fortuny na przyjazd do Rzymu, na rozpoczęcie jego pontyfikatu, aby lepiej te pieniądze przeznaczyć na inny, szczytny cel. Idąc za tymi słowami, warto sobie uświadomić, że często gonimy za spotkaniami z osobistościami, kimś kto wydaje nam się ważny, zapominając, że tuż obok czeka na nas Pan! Ten, który jest przecież ponad wszystkimi. I najgorsze jest to, że często jest sam, że często nasze świątynie świecą pustkami... Gdzie w tym logika?