Sajgon to stolica Wietnamu. Komuniści zmienili nazwę na Ho Chi Minh City czyli zrobili dokładnie tak, jak w Polsce Katowice nazwano Stalinogrodem. My już mamy z powrotem nazwę pierwotną, Wietnamczycy jeszcze trochę poczekają. Z drugiej strony w potocznym języku "sajgon" to bałagan, zamieszanie. I coś w tym jest. Aktualna stolica Wietnamu, ze względu na liczbę mieszkańców i drogi zapchane motorynkami może być synonimem "sajgonu". Zobaczmy z bliska co się tam dzieje. A środkiem transportu będzie oczywiście motorynka czyli moplik.
Be… mały stres przed odjazdem (znowu alarm w Rzymie), w połowie drogi zaczęło padać… były 4 stopnie Celcjusza, ale psychicznie to już prawie padał śnieg…
Wielkanoc tego roku postanowiłem spędzić poza domem. Wyruszyłem pociągiem do Pesaro, jakieś 4 godziny pociągiem od Rzymu. Pokonałem w poporzek niezły kawałek Italii (od Morza Tyreńskiego do Adriatyku). Już sama podróż była ekscytująca. Dlaczego? Pociąg był nowoczesny, szybki, czysty i punktualny. Naprawdę!
Wyjazd do Egiptu przygotowywany od kilku miesięcy, nagle zawisł w powietrzu z powodu przeziębienia, które mnie dorwało niespodziewanie. Domyślam się, że złapałem jakąś infekcję w metrze…potem poszło i klasycznie i szybko. Po kilku dniach kuracji było jednak widać efekty i ani przez myśl mi nie przeszło, żeby odwoływać mój wyjazd. Zatem w drogę!
Wizyta w lutym 2012 r.w Meksyku, to oprócz pracy, sama przyjemność. Pomimo pewnych kłopotów z lotami, dotarłem do Guadalajary… to juz moja 2 wizyta w tym mieście… pierwsza w 1998 r. Jeszcze wtedy były wizy do wyrobienia, teraz natomiast poszło jak po maśle. Pogoda idealna (jesli porównać ją z polską aurą o tej samej porze roku). Momentami było lekko chłodno w nocy, ale to naprawdę nie był żaden problem, tym bardziej, iż przyleciałem z ośnieżonego Wiecznego Miasta.
Tym razem trafiło na Latynoamerykę, a dokładniej mówiąc na Kolumbię i jej stolicę - Santa Fe de Bogota.
Co u mnie słychać? Odpowiadam w sposób tradycyjny, może trochę przydługi, ale nie musisz czytać do końca... Oto moje zapiski z czerwca 2011.
Wyjazd do Chorwacji. Niestety trafił mi ten wyjazd nie tylko tuż przed wyprawą do Meksyku, ale przede wszystkim w czasie „ośnieżonym”. Kilka zimowych dni w Rzymie okazało się brzemiennym w skutki (zamknięte drogi, szkoły, zakłady pracy oraz kłopot z poruszaniem się po mieście). W takiej scenerii na szczęście działało metro, a kto miał zimowe opony lub łańcuchy, ten mógł się po mieście poruszać w miarę swobodnie. Pomimo lekkiego strachu czy dotrę na lotnisko, udało mi się wylecieć w stronę Splitu.
Chiny...jak to dumnie brzmi, a to de facto był tylko dwudniowy postój w Hong Kongu w drodze na Filipiny w 2010 roku. Podróż trwała strasznie długo, a program wizyty był bardzo precyzyjny i napięty. Ja jednak cieszyłem się ogromnie, bo tyle naczytałem o Chinach, o Chińczykach, że nie mogłem się już doczekać, by samemu doświadczyć, co to znaczy być w tzw. "Państwie Środka", nawet jeśli to był praktycznie tylko przystanek z dużą dawką chińskiego jedzenia, cudownej herbaty i jeszcze większą ilością deszczu.