» Co u mnie słychać, jak mnie nie ma w domu...
Gadający pingwin
dodane 2013-12-21 18:51
Terminal to miejsce bardzo ruchliwe. Żyje jednak swoim rytmem dosyć krótko (nie licząc wyjątkowych sytuacji jak to zobrazował film o tym samym tytule z Tomem Hanksem w roli głównej). Przy kolejnej podróży (i to zdecydowanie krótkiej) miałem okazję obserwować spotkanie z gadającym pingwinem. Co z tego wynikło?
Gadający pingwin zaczepiał przechodzących podróżnych w różnych językach i jeśli tylko ktoś odpowiedział, okazało się, że jest bardzo dobrym słuchaczem i wesołym partnerem do rozmowy. Najpierw na tapetę poszły dzieci. Na początku nie potrafiły od razu zidentyfikować skąd głos dochodzi. Co się dzieje? Ale jak zobaczyły, że smaruje za nimi pingwin i gada, to zatrzymywały się wyjątkowo zdumione. A gadający pingwin znał różne języki i chętnie pytał o marzenia dotyczące świątecznych prezentów oraz o cel podróży. Przezabawne było widzieć jak starsza pani (najprawdopodobniej z Portugalli) wzięła się za rozmowę z pingwinem i tłumaczyła mu (dosyć głośno), gdzie i do kogo się wybiera. Cóż, pingwin trochę się musiał nagimnastykować, gdyż lepiej znał hiszpański niż portugalski. Pani jednak nie odpuszczała i wyglądała na zadowoloną z siebie, że udało jej sie pogadać z robotem w postaci pingwina. Dodatkowo, można było zauważyć zdecydowane otwarcie na tego rodzaju niespodziankę. Terminal sam w sobie raczej należy do bezpiecznych miejsc, więc to ułatwiało wejście w relację nawet z pingwinem! Wydaje mi się, że ryzyko bycia zrobionym w balona (jak to czasem widać na filmach typu "ukryta kamera") było minimalne, stąd taka pozytywna odpowiedź na zaczepkę. No i jeszcze gratyfikacja. Pingwin rozdawał kartki z życzeniami i zniżkami do sklepów lotniskowcyh.
A ja miałem niezły ubaw, poniewaź między regałami siedział sobie młody facet ze słuchawkami i mikrofonem i zdalnie kierował robotem - pingwinem. Jemu za to pewnie dobrze zapłacili, ale najważniejsze było to, że pasażerowie nieźle się bawili. Efekt tego zdarzenia: uśmiech na ustach prawie każdego, kto zobaczył pingwina. I tym sposobem, pomimo pospiesznego szukania bramki, informacji, tablicy lotów itd., nagle terminal stał się człowiekowi przyjaźniejszy, a człowiek człowiekowi uśmiech dał:)