Tożsamość/Integralność/Harmonia
Chciałbym być sobą
dodane 2015-02-07 17:28
Aby stać się sobą, muszę przestać być tym, kim zawsze sądziłem, że być chcę; żeby się odnaleźć, muszę siebie porzucić, a żeby żyć, muszę umrzeć. Przyczyną takiego stanu rzeczy jest to, iż jestem zrodzony w egoizmie i dlatego moje naturalne wysiłki, by stać się bardziej rzeczywistym i bardziej sobą, czynią mnie mniej rzeczywistym i mniej sobą, ponieważ krążą wokół kłamstwa.
Potem mówił do wszystkich: "Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje! Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa. Bo cóż za korzyść ma człowiek, jeśli cały świat zyska, a siebie zatraci lub szkodę poniesie? Kto się bowiem Mnie i słów moich zawstydzi, tego Syn Człowieczy wstydzić się będzie, gdy przyjdzie w swojej chwale oraz w chwale Ojca i świętych aniołów. Zaprawdę, powiadam wam: Niektórzy z tych, co tu stoją, nie zaznają śmierci, aż ujrzą królestwo Boże".
Łk 9,23-27
Ludzie, którzy nic o Bogu nie wiedzą, a ich życie obraca się wokół nich samych, wyobrażają sobie, że mogą odnaleźć siebie jedynie przez domaganie się uznania swoich pragnień, ambicji i żądz w walce z resztą świata. Próbują zaistnieć narzucając się innym ludziom, przywłaszczając sobie jakiś udział w ograniczonym zapasie wytworzonych towarów i podkreślając w ten sposób różnicę między sobą a innymi ludźmi, którzy mają mniej niż oni, lub zgoła nic.
Przychodzi im do głowy tylko jeden sposób na zaistnienie: odciąć się od innych ludzi i zbudować barierę z kontrastu i odrębności między sobą a innymi ludźmi. Nie wiedzą, że rzeczywistości winno się szukać nie w podziale, ale w jedności, bowiem jesteśmy: „ nawzajem dla siebie członkami ".
Człowiek, który żyje w rozdwojeniu, nie jest osobą, lecz jedynie „jednostką".
Mam to, czego ty nie masz. Jestem tym, kim ty nie jesteś. Wziąłem to, czego tobie wziąć się nie udało, i pochwyciłem to, czego byś nigdy nie dostał. Dlatego cierpisz, a ja jestem szczęśliwy, jesteś pogardzany, a ja chwalony, umierasz, a ja żyję; jesteś niczym, a ja czymś: jestem czymś tym bardziej, że ty jesteś niczym. I tak wiodę swoje życie, podziwiając dystans między tobą a mną; czasami pomaga mi to nawet zapomnieć o ludziach mających to, czego ja nie mam, biorących to, co mnie umknęło, i chwytających to, co było poza moim zasięgiem. Pomaga mi to zapomnieć o ludziach, którzy są chwaleni tak, jak ja nie mogę być chwalony, i którzy żyją z mojej śmierci...
Człowiek, który żyje w rozdwojeniu, żyje w śmierci. Nie może się odnaleźć, bowiem się zagubił; przestał być rzeczywisty. Wierzy, że jest kimś, podczas gdy tak naprawdę jest tylko złym snem. A kiedy umrze, odkryje, że dawno temu przestał istnieć, ponieważ Bóg, który jest nieskończoną rzeczywistością i w którego wejrzeniu znajduje się byt wszystkiego, co jest, powie mu: „ Nie znam cię".
A teraz myślę o chorobie, jaką jest duchowa pycha. Myślę o tej szczególnej nierzeczywistości, która przychodzi do serc świętych i toczy ich świętość, zanim osiągnie ona dojrzałość. Jest coś z takiego robaka w sercu każdego religijnego człowieka. Gdy tylko zrobi coś, o czym wie, że jest dobre w oczach Boga, ma skłonność do przypisywania tej rzeczywistości sobie i uznawania jej za swoją własną. Ma skłonność do niszczenia swoich cnót przez uzurpowanie ich dla siebie i ubieranie swoich własnych złudzeń w wartości należące do Boga. Któż może uniknąć pokusy tajemnego pragnienia, by oddychać innym powietrzem aniżeli reszta ludzi? Kto potrafi spełniać dobre uczynki nie próbując zakosztować w nich jakiejś słodkiej różnicy dzielącej go od pospolitego stada grzeszników na tym świecie?
Ta przypadłość jest najbardziej niebezpieczna, kiedy rozwija się na podobieństwo pokory. Kiedy wyniosły człowiek myśli, że jest pokorny, przypadek jego jest beznadziejny.
Oto człowiek, który dokonał wielu rzeczy, do których z trudem nagiął swoje ciało. Przeszedł przez skomplikowane próby, wykonał wiele pracy i dzięki Bożej łasce doszedł do tego, iż posiadł hart ducha i zdolność samo-poświęcenia, w których w końcu trud i cierpienie stają się łatwe. Wydaje się słuszne, iż jego sumienie winno być spokojne. Ale zanim zda sobie z tego sprawę, czysty spokój woli zjednoczonej z Bogiem staje się błogością woli, która kocha swoją własną doskonałość.
Przyjemność, która pojawia się w jego sercu, kiedy wykonuje trudne rzeczy i kiedy udaje mu się wykonać je dobrze, mówi mu tajemniczo: „ Jestem świętym ". Jednocześnie inni zdają się go odbierać jako postać niezwykłą. Podziwiają go, lub być może unikają - słodki hołd grzeszników! Przyjemność rozpala się w pożerający ogień. Ciepło tego ognia odczuwa się podobnie jak Bożą miłość. Karmi się on tymi samymi cnotami, które ożywiały płomień miłości bliźniego. Człowiek ten wybucha podziwem do samego siebie i myśli: „ To płomień miłości Bożej".
Sądzi, że jego własna pycha jest Duchem Świętym.
Słodkie ciepełko przyjemności staje się kryterium wszystkich jego prac. Upodobanie, jakie znajduje w uczynkach czyniących go godnym podziwu w swoich własnych oczach, ciągnie go do postu, do modlitwy, do ukrycia się w samotności, do pisania wielu książek, do budowania kościołów i szpitali bądź zakładania mnóstwa organizacji. A kiedy już dostanie to, czego chce, myśli, że jego poczucie zadowolenia jest namaszczeniem Ducha Świętego.
A tajemny głos przyjemności wyśpiewuje w jego sercu: Non sum sicut caeteń homines („Nie jestem jak inni ludzie").
Kiedy już pójdzie tą ścieżką, zło, w które jego samozadowolenie może go wciągnąć w imię Boże, w imię Bożej miłości i chwały, nie ma końca. Jest tak zadowolony z siebie, że nie potrafi już znieść rady innych - czy rozkazów przełożonego. Kiedy ktoś przeciwstawia się jego pragnieniom, składa ręce z pokorą i zdaje się z tym godzić, ale w sercu myśli: „ Jestem prześladowany przez ludzi ze świata. Nie są w stanie zrozumieć kogoś, kto jest prowadzony przez Bożego Ducha. To zawsze spotykało świętych ".
Zostawszy męczennikiem jest dziesięciokroć bardziej uparty niż uprzednio.
Jest straszną rzeczą, kiedy ktoś taki ubzdura sobie, że jest prorokiem, posłańcem Bożym lub człowiekiem obdarzonym misją zreformowania świata... Jest w stanie zniszczyć religię i uczynić imię Boga nienawistnym dla ludzi.
Muszę starać się szukać swojej tożsamości, nie tylko w Bogu, ale i w innych ludziach.
Nigdy nie zdołam się odnaleźć, jeśli odizoluję się od reszty ludzkości, jakbym był innym rodzajem bytu.