Merton
Czuwajcie!
dodane 2014-11-30 12:15
Iz 64,3-7 My wszyscy opadliśmy zwiędli jak liście, a nasze winy poniosły nas jak wicher. Nikt nie wzywał Twojego imienia, nikt się nie zbudził, by się chwycić Ciebie. Bo skryłeś Twoje oblicze przed nami i oddałeś nas w moc naszej winy. A jednak, Panie, Tyś naszym Ojcem. Myśmy gliną, a Ty naszym twórcą. Dziełem rąk Twoich jesteśmy my wszyscy.
Każda chwila i każde zdarzenie w życiu każdego człowieka na ziemi zasiewa coś w jego duszy. Bo tak jak wiatr niesie tysiące skrzydlatych nasion, tak każda chwila przynosi wraz ze swoim nadejściem zarodki duchowej żywotności, które spoczną w niedostrzegalny sposób w ludzkich umysłach i woli. Większość z tych niezliczonych nasion zatraci się i zginie, ponieważ ludzie nie są przygotowani na ich otrzymanie: tego rodzaju nasiona bowiem wzejść mogą tylko w dobrej glebie wolności, spontaniczności i miłości.
Nie jest to żadna nowa myśl. Chrystus w swojej przypowieści o siewcy dawno temu powiedział nam, że „ Ziarno jest słowem Bożym " (Por. Łk 8,11). Często myślimy, że odnosi się to tylko do słów Ewangelii, która jest formalnie głoszona w kościołach w niedzielę (jeśli rzeczywiście głosi się ją jeszcze w kościołach!). Lecz każdy wyraz Boskiej woli jest w pewnym sensie „ słowem " Bożym, a zatem „ ziarnem " nowego życia. Wiecznie zmieniająca się rzeczywistość, w której żyjemy, powinna otworzyć nam oczy na możliwość nieprzerwanego dialogu z Bogiem. Nie mam przez to na myśli nieustannej „ rozmowy " czy frywolnie konwersacyjnej formy afektowanej modlitwy, która jest czasami kultywowana w zakonach, lecz dialog miłości i wyboru, dialog dobrej woli.
W każdej sytuacji życiowej „ wola Boża " przychodzi do nas nie jako zewnętrzny dyktat bezosobowego prawa, ale przede wszystkim jako wewnętrzne zaproszenie osobowej miłości. Aż nazbyt często konwencjonalne wyobrażenie „ woli Bożej", przyrównywanej do sfinksa i arbitralnej siły zwalającej się na nas z nieubłaganą wrogością, prowadzi ludzi do utraty wiary w Boga, którego nie są w stanie kochać. Taki pogląd na boską wolę doprowadza ludzką słabość do rozpaczy i można się zastanawiać, czy już samo to nie jest często wyrazem rozpaczy zbyt nieznośnej, by można ją w sposób świadomy rozpatrywać. Te arbitralne „ dyktaty " dominującego i niewrażliwego Ojca są częściej ziarnami nienawiści aniżeli miłości. Jeżeli takie jest nasze pojmowanie woli Bożej , nie uda się nam dotrzeć do niezrozumiałej i intymnej tajemnicy spotkania, która ma miejsce w kontemplacji. Jedyne, czego będziemy pragnąć, to poszybować tak daleko od Niego, jak to tylko możliwe, i na zawsze ukryć się przed Jego Obliczem. Ileż zależy od naszego pojmowania Boga! Jednak żadne wyobrażenie, jakkolwiek czyste i doskonałe, nie jest adekwatne, by wyrazić Go takim, jakim jest On naprawdę. Nasze wyobrażenie Boga mówi nam więcej o nas samych niż o Nim.
Musimy nauczyć się zdawać sobie sprawę, że miłość Boża stara się nas odszukać w każdej sytuacji i poszukuje naszego dobra. Jego niezbadana miłość stara się o nasze przebudzenie. Prawdą jest, że to przebudzenie oznacza pewien rodzaj śmierci naszej zewnętrznej jaźni. Obawiamy się więc Jego przyjścia proporcjonalnie do stopnia, w jakim identyfikujemy się z tą zewnętrzną jaźnią i jesteśmy do niej przywiązani. Ale kiedy zrozumiemy dialektykę życia i śmierci, nauczymy się ponosić ryzyko, jakie niesie ze sobą wiara, dokonując wyborów, które uwolnią nas od przypadkowego „ ja " i otworzą nam drzwi nowego bycia, nowej rzeczywistości.