medytacje
Mk 12,28b-34
dodane 2012-11-06 11:22
„Które jest pierwsze ze wszystkich przykazań?”
Które słowa Jezusa są dla mnie najważniejsze? On przez 3 lata nauczał, wyjaśniał, więc znam mnóstwo Jego słów.
Przez analogię mogę powiedzieć, że jestem jak Żydzi ze swoim mnóstwem przykazań, które nie ograniczały się przecież tylko do Dekalogu.
Gdyby ktoś teraz zadał mi to pytanie: „Które ze słów Jezusa są dla ciebie najważniejsze?” - co bym odpowiedziała?
Czy te o przebaczeniu? O ubóstwie i niebezpieczeństwie bogactwa? O pokorze i zajmowaniu ostatniego miejsca? A może te o Eucharystii i jedności?
Odpowiedź na to pytanie jest ważna, bo mówi mi o tym, co dla mnie jest najważniejsze i najistotniejsze w relacji z Bogiem.
Słowa Jezusa, zawarte w tym fragmencie Ewangelii, mówią wiele o Jego obrazie Boga Ojca.
Boga, który chce być słuchany, i Ojca, który chce być kochany.
„Pierwsze jest: Słuchaj...”
Słuchać i kochać – dwie najtrudniejsze sprawy w moim życiu.
Słuchanie jest trudem. Trzeba bowiem odwrócić się od siebie i swoich problemów (uznać je niejako za mało ważne, mało istotne w danym momencie) i skupić się, skoncentrować na tym, co jest poza mną.
Słuchanie to wysiłek przyjęcia drugiego takim, jaki jest i z taką historią, jaką opowiada.
Czasem ktoś po wielekroć opowiada to samo. Trudno jest wtedy milcząco, cierpliwie słuchać, nie ucinać tej opowieści – „bo przecież już ją znam, już ją opowiadałaś”.
Ta opowieść może różnić się szczegółami – trudno wtedy milczeć i nie zacząć ich prostować, wyjaśniać, czyli znowu skupić się na swoim „ja” - jak „ja” zapamiętałam tę opowieść.
Czasem nie rozumiem tego, co jest mi mówione, opowiadane.
Trudno wytrzymać to napięcie braku zrozumienia, jakie się wtedy we mnie pojawia. Zaczynam przerywać opowieść, by lepiej zrozumieć.
A przecież mogę poczekać cierpliwie i pozwolić danej osobie (Bogu) wyjaśnić to po swojemu, swoimi słowami, w swoim czasie.
Mogę też zapytać o pewne sprawy po zakończeniu opowieści.
Myślę, że ludzie nie tyle chcą być zrozumiani, co chcą być wysłuchani.
Miałam tę przeogromną łaskę, że w moim życiu pojawiali się ludzie, którzy słuchali moich opowieści o mnie, o moim życiu, o tym, jak postrzegam świat. Milczeli, gdy ja mówiłam, mimo że z pewnością nie ze wszystkimi opowieściami się zgadzali – znali „inne” wersje danego zdarzenia.
Dzięki temu, że zostałam wysłuchana (poczułam się wysłuchana, czyli przyjęta z moimi opowieściami), pojawiła się we mnie przestrzeń, by słuchać innych. Uczę się tego.
Bóg chce być słuchany, czyli przyjęty takim, jaki jest.
Słuchanie Boga to uznanie własnej słabości i nieumiejętności.
Słuchanie Boga także wiąże się z tym, że pojawi się niecierpliwość, bo się czegoś nie zrozumie. Rodzą się pytania, wątpliwości.
On je wszystkie rozwiewa, daje zrozumienie, ale w czasie, który uważa za właściwy.
To uczy człowieka postawy oczekiwania i czujności, uczy cierpliwości i przede wszystkim – zaufania.
Jeśli nie ufam, nie wierzę w czyjąś dobroć i życzliwość, nie będę potrafiła cierpliwie czekać.
Można by rzec, że ta cierpliwość oczekiwania jest w jakimś stopniu miernikiem miłości,
„Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą.”
Przykazanie miłości Boga, o którym mówi Jezus, prowadzi do jednego: całkowitego oddania wszystkiego Bogu: serca, duszy, umysłu, mocy.
Mam nie zostawić niczego dla siebie.
On ma być na pierwszym miejscu zawsze i wszędzie.
On ma być miarą, punktem odniesienia dla moich myśli, słów, czynów.
Miłości trzeba się uczyć, bo nie zawsze dobrze i właściwie (tj. zgodnie z Bożym zamysłem) rozumiem miłość.
„Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego.”
„Miłować (… ) daleko więcej znaczy niż wszystkie całopalenia i ofiary.”