"myśli nieuczesane"
J 21, 15-19
dodane 2011-06-10 07:35
Dzisiaj, w drodze do pracy, wróciły do mnie słowa Pisma: "Komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie; a komu wiele zlecono, tym więcej od niego żądać będą." (Łk 12,48b). Jeśli to, co otrzymałam, to miłość, to nie ma dla mnie wytłumaczenia, jeśli jej nie daję. Miłość otrzymujemy od dnia narodzin, czasem już od dnia poczęcia. Otacza nas zewsząd w rozmaitej postaci - nie tylko rodzice, dziadkowie, rodzina bliższa lub dalsza, ale i znajomi, przyjaciele, koledzy z dzieciństwa i lat dojrzałych. Są też drobne okruchy, otrzymywane od zupelnie nieznanych ludzi.
Im więcej miłości otrzymałam, Jezus wymaga, bym więcej jej dawała. Miłość, którą dostałam, muszę rozdawać. Inaczej ona skarłowacieje. Im więcej będę jej dawała, tym więcej jej we mnie będzie. Bo ona rośnie tylko wtedy, gdy jest rozdawana: hojnie i bez umiaru. Wszystkie drobne gesty miłości, których nie dałam, zniknęły jak rosa o poranku, bo nie da się zagarnąć miłości jak pieniędzy.
Miłość może być dawana też w sposób "zastępczy" - gdy nie ma obok mnie osoby, którą kocham, daję to, co dałabym jej - innym ludziom - w postaci życzliwości, radości, czasu, zainteresowania. Poprzez wzgląd na osobę, którą kocham (która jest we mnie w przedziwny sposób w mojej pamięci i uczuciach), okazuję miłość innym.
I dlatego nie wolno mi nikogo oceniać - nigdy nie wiem, ile miłości dany człowiek otrzymał w swoim życiu. Może to niewiele, co daje, jest jak dwa grosze wdowy, wrzucone do świątynnej skarbony? Może on, dając niewiele miłości, daje nieskończenie więcej ode mnie? Obym się nie zdziwiła, gdy Pan postawi mnie kiedyś przed swoim obliczem i wskaże na osobę, która moim zdaniem nie umiala, nie chciała kochać - że ona dawała więcej miłości niż ja, tak hojnie przez Pana nią obdarowana...
----------------------------------
Jezus zadaje Piotrowi pytanie „Czy mnie kochasz?” nie na początku znajomości, ale dopiero na krótko przed wstąpieniem do Nieba. Bóg nie oczekuje, że pokochamy Go od razu, bez poznania Go i doświadczenia Jego miłości.
Miłość jest zaraźliwa. Jezus doskonale o tym wie, dlatego najpierw obdarza Piotra miłością, a gdy widzi, że Piotr zaraził się nią, posyła go do innych, aby ich zarażał miłością.
Czy potrafimy zarażać innych miłością? Jeśli nie, to może sami, póki co, za mało zaraziliśmy się nią? Może trzymamy się zbyt daleko od Jezusa?
i jeszcze jedna refleksja:
Jezus dwukrotnie pyta Piotra o miłość, a ten dwa razy stwierdza, że darzy Mistrza przyjaźnią. Za trzecim razem Chrystus w swojej delikatności proponuje więc… przyjaźń.
Jezus każdego z nas pyta o miłość. I czeka na naszą odpowiedź. Jeżeli ktoś gotów jest w Niego tylko uwierzyć, to Jezus zniży się do tego poziomu. Jeżeli ktoś jest w stanie Mu tylko zaufać, to Jezus to zaakceptuje. Jeżeli ktoś potraktuje Go tylko jako przyjaciela, to On i na to się zgodzi. Ale zawsze zapyta najpierw o miłość, jak niegdyś Piotra nad Jeziorem Tyberiadzkim…