Blogroll
Inna strona Rzeczywistości...
dodane 2007-01-05 01:13
Na temat sprawy abpa Wielgusa napisałem ostatni post. Ludzki wymiar Kościoła jest różny. Mamy tu heroicznych świętych (którzy i tak popełniali błędy), "zwykłych" wiernych, którzy walczą ze swoimi słabościami, "zwykłych" wiernych, którzy zastanawiają się, czy warto walczyć i tych, którzy z walki zrezygnowali oraz zwykłych zdrajców i drani. Nie będę abpa Wielgusa wpisywał do którejkolwiek kategorii; one były mi potrzebne tylko do zobrazowania ziemskiej rzeczywistości Kościoła.
Kościół często bywa sprowadzany do firmy "handlowo"-usługowej, do "kasiastej" korporacji, których urzędnicy kryją, kogo się da, by się nie skompromitować. Jest to bardzo krzywdzące uproszczenie, chociaż niektórzy ludzie Kościoła tak się niestety zachowują.
Jest jednak inny wymiar tej rzeczywistości, o którym tak często się zapomina. To wymiar nadprzyrodzony. Utarło się już słynne powiedzenie "Święty Kościół grzesznych ludzi". Kościół - niezależnie od grzeszności swoich członków jest święty Świętością Boga i to On jest Źródłem tej Świętości. Głową Kościoła jest Chrystus, czy nam się to podoba czy też nie. Członkami Kościoła są nie tylko ci, którzy żyją, ale także ci, którzy odeszli do Wieczności i przebywają teraz w Czyśćcu i Niebie. Kościół ma swoich orędowników, którzy wspierają Go nieustannie. Ma On zatem dwa wymiary: doczesny (pielgrzymujący) i nadprzyrodzony. I o tym każdy wierny katolik musi pamiętać. Nie można o tym zapominać. Wszelkie afery nie mogą nam zasłaniać całości. Jest to czasami bardzo trudne, ale trzeba się starać, żeby tak łatwo o tym nie zapomnieć.
Przyznam się, że dla mnie jest to ciężka próba. Z wielu wpisów w tym serwisie można wywnioskować, że w tym poczuciu ciężkości tej próby nie jestem osamotniony. W swoim życiu spotkałem wielu księży: i takich, którym zależało na Bogu i drugim człowieku, którzy poważnie traktowali swoje powołanie, jak również tych, którym przychodziło to z wielką trudnością, oraz - przykro mi, że to piszę, ale chcę to zrobić - ludzi, którzy robili zwykłe draństwa.
W tym miejscu przypomina mi się fragment jednego z listów J.R.R. Tolkiena - twórcy "Władcy Pierścieni". Napisał on takie słowa: "Wiele w życiu wycierpiałem z powodu głupich, zmęczonych, otępiałych, a nawet złych księży: wiem jednak o sobie wystarczająco dużo, by zdawać sobie sprawę, że nie powinienem z takich przyczyn opuszczać Kościoła (co dla mnie oznaczałoby wypowiedzenie posłuszeństwa Panu)". Mnie te słowa zastanawiają...