Blogroll
Polityk jako teolog
dodane 2006-12-21 15:14
Chciałem napisać coś na temat źródeł idei intronizacji Chrystusa jako króla Polski. Niestety, tekst nie trzyma się kupy. Tonie on w debilnych zdaniach i nie potrafię z tym wszystkim ruszyć.
Wczoraj na ten temat rozmawiałem z moim znajomym - również teologiem. Dowiedziałem się od niego, że istnieją pewne problemy w związku z procesem beatyfikacyjnym sł. B. Rozalii Celakówny. Niestety, uroki Neostrady mojego znajomego nie pozwoliły mi na zgłębienie tego tematu, gdyż - jak co wieczór - owa cudowna usługa znowu mu padła. Można powiedzieć, że u niego Neostrada ma syndrom Kopciuszka (czar znika o pewnej porze). A chętnie dowiedziałbym się o trudnościach w tym procesie, bo postać Rozalii jest dość fascynująca.
Ale ja nie o tym miałem... Zajrzałem przed momentem na bloga (blog - jak się to odmienia?) ks. Stopki. I rzeczywiście - pomysł katechez dla dorosłych to strzał w dziesiątkę. Wielu polityków chcących bawić się w teologów, nie ma wystarczającej wiedzy w tej dziedzinie i często popisują się swoim "dziewictwem intelektualnym" (określenie nie moje) na tematy wiary. Zgłębianie kwestii religijnych jest chwalebnym zajęciem, a politycy, którzy z uporem maniaka na każdym kroku podkreślają swój katolicyzm, powinni chociaż znać podstawy swojej wiary, wykazują w tej dziedzinie rażące braki. I w ten sposób ośmieszają i siebie i wiarę. Bo przez pryzmat ich wypowiedzi wielu ludzi myśli, że tak wygląda katolicyzm. Słowa osób, które mienią się katolikami, są traktowane jako wzorcowe (niemalże doktrynalne) wypowiedzi katolicyzmu jako takiego. A przynajmniej są tak traktowane przez osoby, które lubią katolikom dokuczać.
Rację miał abp Głódź mówiąc o tym, żeby posłowie modlili się i pokutowali, i że wyjdzie im to na dobre. Dodatkowo powinni oni uczestniczyć w jakiejś katechezie, żeby podreperować swoją wiedzę. I w końcu: powinni zająć się tym, do czego są powołani, a nie udawać teologów, którymi nie są.