Po spotkaniu z charyzmatykiem
dodane 2013-09-23 20:49
W minioną sobotę odwiedziłem Częstochowę. Zacząłem rzecz jasna od Jasnej Góry. A później Sanktuarium św. Józefa, które odwiedził o. Daniel z Czatachowy.
Tłum ludzi, autokary z całej Polski, ciągnące się wzdół ulicy. Masa samochodów. Pełny kościół, kilka tysięcy ludzi na zewnątrz. Tak wygląda spotkanie z jednym z polskich współczesnych charyzmatyków.
Ruch charyzmatyczny wzbudza kontrowersje. Od zachwytów, zwłaszcza ze strony członków Odnowy w Duchu Świętym, poprzez nieufność po nawet skrajną negację. I to nie tylko pośród osób z poza Kościoła, przedstawicieli świeckim lewicowo laickich mediów. Kontrowersje podnoszą również ,,tradycjonaliści", zwłaszcza związani ze środowiskiem tzw, Mszy Trydenckiej.
Przyznam, że sam mam nieco mieszane uczucia.
Niezbyt podniecają mnie pojawiające się od czasu do czasu salwy śmiechu pośród uczestników katolickiego nabożeństwa. Zaśnięcia w Panu...przypominają mi nieco seanse Kaszpirowskiego, jeśli ktoś go jeszcze pamięta.
Z drugiej jednak strony, nadzwyczajne zjawiska to konstytutywny element religii. Również katolickiej. Czyż Kościołł nie wspomina dziś św. Ojca Pio, jednego z największych świętych w historii, być może największego w XX wieku ? Dlaczego zatem z nieufnością patrzeć na charyzmatyków w rodzaju Ojca Daniela ? Czemu nie miałby być polskim o. Pio ? Chociaż nieco podejrzane jest, że takich charyzmatyków jest coś podejrzanie dużo... W każdej diecezji znajdziemy kilku takich, a do tego jeszcze zielonoświątkowcy. Fakt, że podobieństwo katolickiego i protestanckiego ruchu charyzmatycznego uzasadnia wątpliwości. Ale czy nie byłoby gorzej, gdyby zielonoświątkowcy mieli monopol na cuda ? A co z egzorcystami ? Ta posługa była przecież powszechna przez całe wieki istnienia Kościoła, a podupadać zaczęła właśnie w okresie kryzysku, w jaki Kościół popadł w ciągu ostatniego półwiecza.
Przyznam ponadto, że chociaż na spotkaniu z O. Danielem ,,mierziły" mnie niektóre charyzmaty, co zaznaczyłem wyżej, niekoniecznie podobała mi się oazowa oprawa artystyczna, to jednak sam ksiądz budzi zaufanie. Świętne, konkretne kazanie na temat walki duchowej. Dużo akcentów maryjnych i podkreślanie na każdym kroku posłuszeństwa biskupowi i papieżowi. To chyba wyklucza inspiracje protestanckie, podobnie jak oferowana literatura i obrazy z podobiznami Mayi i innych świętych.
I wreszcie, ukłon ku miłośnikom liturgii. Chociaż o. Daniel raczej nie myśli odprawiać Mszy Trydenckiej, to jednak sposób, w jaki sprawuje Najświętszą Ofiarę powinien zrobić wrażenie nawet na zatwardziałym lefebvryście. Patrząc (a mimo, że stałem na zewnątrz świątyni miałem dzięki telebimowi lepsze pole obserwacji ołtarza niż osoby wewnątrz kościołai) zauważyłem prawdziwe przejęcie, emocjonalne zaangażowane w misteria liturgii, zwłaszcza eucharystycznej celenbransa. WIdać było w tym głęboką wiarę, że sprawowana jest katolicka ofiara, podczas której kapłan dotyka prawdziwego Ciała i Krwi naszego Pana Jezusa.