Dużo ostatnio mówiono o dezercji z Zakonu Kaznodziejskiego o. Krzysztofowicza z Gdańska. Nikt chyba sobie nie zadał pytania gdzie byli jego przełożeni i kierownicy duchowi w czasie postulatu i nowicjatu, że do ślubów wieczystych dopuszczono człowieka, który za powołanie wziął zwykłe zaburzenia osobowości. I to wszystko w jednym z najbardziej elitarnych zakonów Kościoła.
Po przeczytaniu ,,testamentu" o. Krzysztofowicza zastanawiam się, jak ktoś taki został dopuszczony do ślubów wieczystych w tak elitarnym zakonie jak Dominikanie ? Ja tym razem nie mam pretensji do samego Krzysztofowicza. Gdybym był we władzach zakonu to nawet pomógłbym mu uzyskać dyspensę od ślubów u ojca świętego. Trudno natomiast nie mieć pretensji do jego kierowników i przełożonych z okresu postulatu i nowicjatu, którzy nie zorientowali się, że facetowi po prostu pomyliła się niedojrzałość osobowości z powołaniem. Wystarczy pobieżnie przeczytać jego list pożegnalny.
Sam się przyznaje, że ukrył się pod habitem przed swoimi lękami. Że został zakonnikiem, bo bał się związków, miłości (rozumianej jako eros), bliskości. Czy to ma być powołanie ? Sam Krzysztofowicz nie musiał wiedzieć, że nie. Ale czy jego przełożeni przez lata postulatu i nowicjatu się nie zorientowali ? I to mają być synowie wielkiego Ojca Dominika ?
Ja nie mam pretensji do Krzysztofowicza. Gdyby to było możliwe, to sam bym mu załatwił dyspense, a potem nawet zaprosił w poczet tercjarzy.... Kodeks prawa kanonicznego zawiera kontrowersyjne kanony, zakazujące zawierania małżeństw osobom niedojrzałym psychicznie. Wielu zgłaszcza obawy, że otwierają pole do nadużyć i w istocie stanowią wprowadzanie rozwodów kuchennymi drzwiami. Bo jak to możliwe, że człowiek pełnoletni, zdrowy na umyśle, o nawet nienieskim ilorazie inteligecji może okazać się psychicznie niedojrzały do małżeństwa. Jednakże casus Krzysztofowicza, chociaż dotyczy innego powołania pokazuje, że możliwa jest niedojrzałość psychiczna konieczna do podjęcia obowiązków takiej czy innej drogi.
W każdym razie Benedykt XVI pownien zaprosić na dywanik kilku wysoko postawionych synów św. Dominika. A Krzysztofowiczowi udzieliś dyspensy i jeszcze zatrdnić w jakiejś kongregacji.