Wczoraj dowiedziałem się (będąc na niedzielnej Mszy Św.), że w mojej parafii pojawił się nowy proboszcz. Od kilku tygodni nie uczęszczałem do swojego kościoła, byłem poza parafią, i wymiana duchownych odbyła się bez mojej wiedzy.
W poprzednich wpisach zaznaczyłem, że chciałbym wypowiadać się jak najczęściej, tzn. codziennie. Pojawił się ktoś mądry, osoba, która skomentowała moją wypowiedź i zaznaczyła, że codzienne wpisy bywają założeniem nie do spełnienia z powodu szarej i - często - trudnej rzeczywistości. Osoba ta miała racje. Ostatnio wpisów nie było gdyż przegrałem z własną rzeczywistością, z samym sobą...
Czytając "Wyznania" św. Augustyna natrafiłem na bardzo ciekawy fragment. W księdze VIII, czytamy: "Moja młodość była szczególnie obłędna, zwłaszcza sam jej świt, gdy tak Ciebie prosiłem o czystość obyczajów: 'Daj mi czystość obyczajów, ale jeszcze nie w tej chwili'." Ten krótki fragment uderzył mnie swoim podobieństwem do mojej aktualnej sytuacji. Co więcej, mam świadomość szerszego kontekstu tego problemu, problemu odwlekania radykalnej zmiany, o której mówił Jezus w Mt 5,27-32.
Kontynuując nieco mój pierwszy wpis chciałbym nakreślić pewną wizję mojego blogowania tutaj. Do tematu podchodzę poważnie, dlatego też zdecydowałem się na poważne potraktowanie czytelników, których, mam wielką nadzieję, jakichś zdobędę.
Późne powroty do domu mają to do siebie, że towarzyszy im częste zmęczenie. Bez względu na to co - i jak intensywnie - robiliśmy, marzymy o obmyciu ciała i wygodnym łóżku. Dziś, kolejny raz, wróciłem późno: nie mam sił na sensowniejszy wpis, ale także coś znacznie bardziej istotnego, porządną modlitwę.
W życiu każdego człowieka występują momenty szczególne, te z rodzaju "robiących różnicę". Właśnie następuje takowy w moim życiu (a przynajmniej mam taką nadzieję).