Bajki
DROGA MIEDZIOCHROPKA
dodane 2019-06-08 10:26
Owoc treningu interpersonalnego na Gorze Św. Anny
Miedziochropek nie pamiętał, kiedy oddzielił się od Skały – Matki. Wiedział, że potoczył się po jej gładkim zboczu i wylądował w wypełnionej żwirem dolinie.
Długo leżał pośród sobie podobnych kamieni, smagany wiatrem, obmywany ulewą, ogrzewany słońcem. Zimą woda zamarzała w drobnych porach Miedziochropka. Bardzo go to bolało. Bał się, że popęka na drobne kawałki.
Kamyk powoli nabierał kształtów. Na jego powierzchni coraz wyraźniej błyszczały brązowo - złotawe żyłki. Był coraz bardziej chropowaty i coraz bardziej miedziany. Coraz bardziej stawał się Miedziochropkiem.
Pewnego dnia do doliny przybyli Ludzie z wielkimi łopatami i taczkami. Załadowali Miedziochropka i jego pobratyńców na ciężarówkę i powieźli hen, hen.
*
Sołtys budował nowy drewniany dom na kamiennej podmurówce. Murarze starannie układali duże otoczaki, wypełniając przerwy zaprawą i drobniejszymi kamykami. Tak właśnie Miedziochropek stał się częścią ściany. Przez jakiś czas był z tego dumny – podtrzymywał przecież cały dom. Jednak gdy zaczęły powstawać kolejne kondygnacje, kamyk poczuł wielki ciężar.
- Jaki ciężki ten dom! - skarżył się Miedziochropek.
- To nie dom jest ciężki, tylko ty mały! – odpowiadały duże kamienie. – Lepiej stąd odejdź, bo cię zgnieciemy!
- Nie mogę – mówił Miedziochropek. – Przecież jestem fundamentem!
Otoczaki strasznie się wtedy śmiały.
- Patrzcie go, fundament! – drwiły. – Bez niego dom się zawali!
Miedziochropek pomyślał, że przy pierwszej okazji opuści ścianę. Zaczekał do jesiennych ulew i pozwolił porwać się wodzie. Trafił na drogę.
Wkrótce spadł śnieg, lekki i puszysty. Miedziochropek odpoczywał, gawędząc z budzącymi jego podziw śniegowymi gwiazdkami.
Wiosną koleżanki kamyka zamieniły się w wodę, by zasilić okoliczne rzeki. Dni były coraz dłuższe i po drodze spacerowało coraz więcej turystów. Niektórzy nosili sandały. Któregoś dnia Miedziochropek poczuł nagły wstrząs i znalazł się między podeszwą a stopą. Zajął sobie wygodne miejsce.
- Ciekawe, dokąd zaniesie mnie ten człowiek – pomyślał kamyk.
Turyście jednak wcale nie było wygodnie. Szybko zorientował się, że coś małego i szorstkiego gniecie go w stopę.
Przystanął, zdjął but i wyrzucił Miedziochropka na leśną ścieżkę. Nie od razu ruszył dalej.
- Jaki ciekawy kamień – powiedział. – Zrobię z niego wisiorek dla Kasi – dodał i schował znalezisko do kieszeni.
W środku było ciemno, ale ciepło i miękko.
Następnego dnia turysta wywiercił w kamyku dziurkę i przeciągnął przez nią sznurek. Potem polakierował wisiorek i zapakował go do pudełka.
*
Miedziochropek długo nic nie widział. Czuł tylko liczne wstrząsy, podobne do tych z ciężarówki. Wreszcie usłyszał, że ktoś otwiera pudełko. Była to owa Kasia – ładna dziewczyna obchodząca piętnaste urodziny.
- No tak – westchnęła. – Od wujka Zenka…
Szybko zamknęła pudełko i schowała do torebki. Zapadła długa cisza.
- Patrz, Grzesiek, co dostałam – usłyszał wreszcie Miedziochropek.
Kasia pokazywała go jakiemuś wysokiemu chłopakowi, mniej więcej w jej wieku.
- Ale brzydactwo! – zawołał Grzesiek. – Wrzućmy go do morza. W domu powiesz, że zgubiłaś.
Kasia pokiwała głową.
Chłopak chwycił wisiorek i z całej siły cisnął w fale.
Miedziochropek wpadł do wody. Unosił się i opadał, aż wreszcie osiadł na dnie. Wokół zobaczył wiele podobnych sobie kamieni, które powitały go radosnymi szeptami.
- Witaj w morzu, piękny kamyku – odezwała się przejrzysta, jasna bryłka. – Jestem Bursztyn, z rodu królów Bałtyku.
- Witaj, Bursztynie – odpowiedział przybysz. – Jestem Miedziochropek. Wielkie to morze. Co mógłbym tutaj robić?
- Masz całe mnóstwo możliwości – zapewnił Bursztyn. – Jakieś żyjątko może wykorzystać cię do budowy swojego schronienia. Możesz też być podporą dla wodorostów. Albo staniesz się częścią wyspy, albo nawet kontynentu. A może po prostu będziesz tańczył z falami.
- Zaufaj Morzu – zaszemrały kamienie.
- Zaufaj – zaszumiały wodorosty.
- Zaufaj – zachęcił Bursztyn.
Miedziochropek rozejrzał się dookoła. Tyle możliwości. Tyle niewiadomych.
- Ufam – powiedział.
M