moje wędrowanie...

Archiwum


  • żyć na chwałę Boga...

    To był szalony dzień. Szybka decyzja i wyjazd do Krakowa. Potrzeba zweryfikowania wcześniejszych planów. Jazda w deszczu i szarudze i wiele ciepłych słów. Obopólna radość z przebywania, rozmowy i zrozumienia, mimo często skrajnych poglądów. Trzeba było się spieszyć, bo popołudniu czekała mnie rodzinna impreza, a szkoda, bo tak wiele nie zostało powiedziane. Potem dyskretne wyjście z imprezy, by zdążyć na koncert filharmonii, na którym gościł sam Mistrz W. Kilar. Jak się wali, to wszystko naraz.


  • zamiast kromki...

    Dziś zamiast Kromki Słowa Bożego, która się nie wyświetla i nie da się jej tu wrzucić - kilka niedzielnych zamyśleń... Podczas dzisiejszej Mszy uświadomiłam sobie, że nie potrzeba powodzenia i udanego życia, można mieć mnóstwo roboty i wiele niedokończonych spraw, a jednak być szczęśliwym. To Jego obecność w moim życiu sprawia, że nawet okazany mi brak szacunku, poniżenie, upokorzenie, wyśmianie, olanie, czy milczenie, które powinny mnie boleć i bolą, jestem w stanie przyjąć. Dlaczego? Bo wiem, że ON jest tuż przy mnie i sobie z tym wszystkim poradzi. Ja nawet nie muszę tego rozumieć. To tak, jak z ziarnem, które sobie w ziemi rośnie bez mojego udziału.I uświadomienie sobie tego właśnie dziś wzbudziło we mnie radość. Dlatego, gdy wróciłam do domu z zapałem zabrałam się do moich "robótek ręcznych", które zresztą bardzo lubię, bo mnie uspokajają i twórczo rozwijają…


  • względność czasu...

    Teraz, gdy będę miała więcej wolnego czasu (bo czasu mam zawsze tyle samo 24 godziny na dobę) ważnym jest dla mnie, by go jak najefektywniej wykorzystać. Już widzę, że wymyka mi się spod kontroli. W takich chwilach czuję ogromny dyskomfort i niezadowolenie. Poczucie zmarnowanego czasu, niewłaściwie wykorzystanego, niewypełnienie porannych planów, powoduje, że czuję się z tym źle. Nie jestem zwolennikiem szczegółowego planowania dnia. Choć dbam o jego ramowe plany. Niestety, zdarza się, że z powodu lenistwa, zniechęcenia łatwo rezygnuję z jakiegoś jego punktu. I to sprawia, że odczuwam wewnętrzny brak, niedosyt, zubożenie...


  • jak u siebie...

    Pan Bóg zadbał o to, bym poczuła się w mojej parafii, jak w domu? Czy to coś znaczy?


  • Pamiętam...

    Pamiętam ten dzień… Byłam w pierwszej klasie liceum. Odrabiałam lekcje przy włączonym radyjku tranzystorowym, gdy w wiadomościach podano informację o wyborze papieża – Polaka – Karola Wojtyły.


  • świadectwo?

    Wystarczy robić swoje, przyznawać się do Jezusa, by zaniepokoić czyjeś serce...


  • to był trudny tydzień

    To był ciężki tydzień, całodziennego przebywania poza domem, gdzieś pomiędzy szkołą a szpitalem. Wracałam późno do domu, musiałam też rezygnować ze swoich planów, bo zabrakło mi czasu na ich realizację. A swoje urodziny spędziłam na czuwaniu przy łóżku Mamy, bo właśnie w tym dniu miała operację. Obydwie spędziłyśmy ten dzień razem, jak wiele lat temu, gdy się urodziłam. Wtedy to Ona czuwała przy mnie, teraz odwróciły się nasze role. Był to dla mnie trudny dzień, mimo wielu dowodów ludzkiej życzliwości i pamięci.


  • Facebookowa inspiracja...

    Czasem na facebooku byli uczniowie proponują „znajomość”. Akceptuję zawsze, gdy nie mam wątpliwości, co do ich tożsamości. Zaglądam wówczas na ich profil i cieszę się, gdy oglądam ich zdjęcia. Gdy widzę, jak ci, którzy często dawali mi w kość, żyją w małżeństwie. A zdjęcia ich dzieci pokazują, że są zadbane i kochane. Owszem, to tylko zdjęcia, więc za daleko nie mogę snuć moich wyobrażeń.


  • o religii, poście i Słowie Bożym słów kilka...

    Kiedyś pisałam tu o poście. Wczoraj pewien kameduła nieco rozjaśnił ten problem. Powiem inaczej, przypomniał o innych aspektach postu. Nie wiem, na ile wiernie oddam tę myśl, ale podzielę się tym, co we mnie pozostało.

Ostatnio dodane

Polecam

Bądź na bieżąco