Piąty dzień

dodane 17:40

Piąty dzień i żyję. Nic się nie dzieje, chociaż znajomi przy mnie palą. To tylko łaska Boża, że ta ostatnia próba mi się powiodła. I to bez specjalnego przygotowywania się. JESTEM WOLNA. Chociaż wciąż czuję głód psychiczny i fizyczny powtarzam to sobie, że JESTEM WOLNA. I to pomaga.

Druga sprawa, przy tym rzucaniu palenia, stałam się słabsza, wracają stare grzechy i przyzwyczajenia, jakby demony nie dawały za wygraną. Wiem, że one są chociaż ich nie widzę i wiem, że jest ich przy mnie cała masa. Tak jak stado małych muszek, które cię oblepiają tylko dlatego, że próbujesz się nawrócić.

No i z wolą jest tak jakoś ciężko. Nie odprawiłam rekolekcji internetowych, stwierdziłam, że rzucanie palenia jest ważniejsze od tego. Nie poprawiłam się od spowiedzi, może trochę tylko, ale pomimo tego czuję się lekka i szczęśliwa, bo jest ON. I chociaż nie mogę do Niego przychodzić tak często jakbym tego pragnęła, to ON to wie. I jest przy mnie. I ja czuję tę jego obecność.

Nie wiem, czy to z powodu odwyku, ale powiedziałam sobie, że daję sobie tydzień czasu. Wszystko się pięknie układało do momentu rzucenia palenia. Teraz jestem zagubiona. Czuję się tak jakbym miała przed sobą dwie drogi i nie wiem, którą pójść. Dopiero jestem na początku każdej z nich i pewnie nie raz się zgubię.

Napisałam świadectwo, które zostało opublikowane na stronie jednej wspólnoty. Napisałam prawdę, ale nie wiem, czy to coś zmienia. Próbuję robić wszystko, by się od Niego nie oddalać, a mimo to czuję, że to robię. Ale ja nigdy nie byłam zbyt blisko Boga.

Różaniec i koronki. To moje ulubione modlitwy wieczorne. Ktoś mi zasugerował, że ja je tylko odklepuję, że nie rozumiem darów kościoła w postaci świętych, że nie rozumiem znaczenia modlitwy. No i ta osoba ma rację. Nie potrafię kontemplować Boga, nie potrafię modlić się w pracy, tyle rzeczy teraz odkrywam. Ale powoli się zmieniam. Pomału. Coś zaczynam wreszcie dawać z siebie innym, jak ten wolontariat, pomaganie, itp. Staram się. Na ile to ma znaczenie też tego nie wiem. Może nie ma go wcale. Ale za to moje życie jest pełniejsze. Chciałabym krzyczeć z radości, że się zmieniam, a tu Bóg mnie ostrzega by się modlić w swojej izdebce, by nie pomagać chełpiąc się z tego, ale w cichości serca. Ja tej cichości serca w ogóle nie mam, w ogóle nie umiem nawet udawać, że coś z tych darów, o których mówi Bóg posiadam, bo nie. Jestem jaka jestem. Myślę, że nie intencje, ale skutek jest wzniosły. Modlitwa, powinna być osobista, a jak proszę o jakąś wsazówkę, to tylko powinnam spowiednika. Z tego wynika.

Wnioski z bloga przed pracą:

1)jestem wolna

2) nie gadać o wszystkim ze wszystkimi tylko pisać na blogu

3) rozterki i pytania kierować do spowiednika, bo on coś może

4)modlić się po staremu, bo inaczej nie umiem

 

nd pn wt śr cz pt sb

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

Dzisiaj: 16.05.2024

Ostatnio dodane