Boże Ciało
dodane 2011-06-24 15:01
Mam taką internetową koleżankę, która doprowadza mnie do szewskiej pasji, bo ją lubię; ciągle narzeka, ciągle mówi, że nie ma siły, że leki i choroba ją wykańczają. Ja na to, że poszłam na psychoterapię i jestem podbudowana, a ona tego nie chce słyszeć. Nawet rozmowy o Bogu nam już nie wychodzą jakbyśmy na Niego patrzyły z innej perspektywy. Ona z tej, co wypada, a co nie. A ja z tej, że mimo wszystko Bóg jest i mnie kocha chociaż nie wszystko mi wychodzi tak, jak powinno.Boję się takiego Boga, w którego ona wierzy. To Bóg z zasadami, bezwzględny i liczy się tylko to, co się zrobiło. Albo i nie.
Wczoraj byłam u spowiedzi. Wielka ulga. Wielki wstyd i pocieszenie. Bo On mnie nigdy nie opuści. On zawsze ze mną jest. No i wsparcie ze strony księdza - misjonarza, że jeśli coś, gdzieś potrzebuję, to on chętnie pomoże. Zaskoczyło mnie to. Ksiądz? Ma mi pomagać? Przecież to taka zajęta osoba, a jednak potrafi znaleźć dla mnie czas. No i nasunęła się jedna pomoc; niedługo idę do szpitala na wizytę i nie chcę tam iść sama. Może by mu się udało ze mną towarzyszyć, a po drodze mieć krótką rozmowę o Bogu. Bo tego potrzebuję.
Dzisiaj, po wczorajszym dniu wolnego, mam tyle energii i zapału, że nie mogę w to uwierzyć. Zupełnie jakby załadowała swoje akumulatory na jakiś czas. I to podbudowanie i modlitwa wspólna o siły. No i z Bogiem trzeba rozmawiać. Chociaż ostatnio nie mam sił. Wolałabym milczeć. Bo co mam Mu powiedzieć? To wszystko co nabroiłam i jest mi wstyd? On mi to wybaczył. A ja nie wiem, jak dalej naprawiać tę znajomość z Nim. Myślałam, że czytam świetną książkę religijną jezuity - "Przebudzenie". Okazało się, że to jest książka w stylu new age. Ja naprawdę wierzyłam, że tak z Bogiem trzeba postępować jak tam było napisane. A to kolejny ślepy zaułek, w który wpadłam chwilowo, ale jednak wpadłam. Dlaczego tak się błąkam?
Teraz, jak i zawsze, moja siła jest w różańcu. Tylko ta modlitwa jest w stanie mnie podnieść.