dług
dodane 2011-06-07 14:33
Myślę, że ten dług ma swoje dobre strony- nie wpakowałam się już w żadne herbalife'y(czytałam artykuły o psychomaniulacji i jej wpływie na człowieka), ustatkowałam się jeśli tak to można określić- na pustkowiu, ale jednak, znalazłam pracę, która sprawia mi radość i jest na miarę moich obecnych możliwości, zapisałam się do szkoły, mam plany na przyszłość, a co najważniejsze czuwa nade mną Anioł Stróż i Pan Bóg. Moje marne życie? Jest czymś ważnym w Jego oczach. Moja niewiara jest "jak wiara na miarę", no i jest On - ten bogacz - rozdawacz talentów, szaleniec, tancerz- Bóg. Spodobało mi się to, że Bóg jest tancerzem, a my tańcem - przeczytałam w książce Anthonnego de Mello.Nie my nie jesteśmy małymi tancerzami, a Bóg jest wielkim tancerzem. Jesteśmy tańcem, a On tancerzem - coś pięknego- taka metafora. To wyjście poza siebie, samoobserwacja - zobaczenie siebie takim jakim jesteś, to jest podstawa wejścia w duchowość. Nie wiem, ale moja wiara jest wciąż bardzo powierzchowna. Ale im więcej pomyłek robię, im więcej grzechów popełniam świadomie czy nieświadomie, dociera do mnie świadomość Jego dobroci. To nie jest tak, że robię to specjalnie, z całą świadomością konsekwencji. Konsekwencje ponoszę ja, za wszystko; za dobro i za zło. Ale to, że robię źle, że nie potrafię inaczej, że buduję sobie podwaliny pod depresję, i On to wie i widzi, a jednak respektuje moją wolę, to jest coś niewyobrażalnego. Można odnaleźć Boga na podstawie tego kim On nie jest. Na tej samej podstawie szukam swoją wiarę; odnajduję ja w tym, czym ona nie jest. I jest jakaś niewyobrażalna siła, której nie znam, a która przemienia moje życie buduje je na nowo i poszukuje. Wiem, że w tym życiu tego nie znajdzie, ale może w przyszłym - ten spokój, tę jedność, to wyciszenie, które nie będzie trwało pół godziny dziennie, albo w kościele, albo na rekolekcjach, ale będzie trwało wciąż nieprzerwanie w każdym momencie.