dużo by opowiadać
dodane 2011-03-17 20:13
Dużo się uzbierało od mojego ostatniego wpisu. Wszystko się zmienia jak w kalejdoskopie. Może zacznę od rzeczy pierwszych.
Tym, którzy czytają mój blog i mają jakiejś problemy polecam nowennę pompejańską. Odkryłam ją kilka dni temu i uważam, że to jest wspaniała modlitwa. Wydaje mi się, że wcześniej się modliłam słabiej, ale ta modlitwa naprawdę daje moc i siłę. I zmienia rzeczywistość. Nie chodzi tu tylko o moje samopoczucie, ale naprawdę czuję, że modlitwa, jakakolwiek, nawet ta najsłabsza, daje siłę do walki z samym sobą. Mnie się udaje pomału, ale również z wielkim mozołem wyrwać z dwóch grzechów, z których wcześniej niewiele sobie robiłam. I Łaska Boga działa. Daje światło.
Poza tym, wszystko mi się w życiu wali, a ja jestem zadowolona. Chyba się do tego przyzwyczaiłam. Nie oznacza to oczywiście, nic nie robienia, jak najbardziej staram się działać, ale mam taką ufność - taką głupią ufność, że to tylko życie, że wszystko jest przejściowe. Na szczęście. Myślę, że powoli uczę się pokory. Życie mnie jej uczy. Kiedyś byłam zarozumiała i przemądrzała, a teraz z tej dawnej osoby został tylko proch. Kiedyś uważałam, że nigdy nie opuszczę Boga, a teraz proszę o siły by być bliżej Niego chociaż przez kolejny dzień. Bo nie wiem, co mi zgotuje jutro. Wcześniej byłam samodzielna, a teraz o wszystko proszę Boga.; dyskutuję z Nim, kłócę się, cierpię i tłumaczę po ludzku. Chociaż to po ludzku musi Go bardzo śmieszyć. Ale ja jestem człowiekiem, więc próbuję tak po swojemu, ze swoją logiką, wyjść do Boga na przeciw. A to On stoi z otwartymi ramionami przy mnie.
Zaczęłam czytać Pismo Święte, Słowo, które nigdy nie wraca do Boga bezowocne. Wykonuje jakąś w pracę w człowieku, zmienia Go i nadaje właściwą perspetywę.
Myślę sobie, że to jest właściwy start na ten Wielki Post i punkt wyjściowy do powolnego, codziennego nawracania się.