i co dalej
dodane 2011-01-27 21:56
I ze spowiedzi nici. Obiecwałam poprawę, po której kilka godzin później nastąpił upadek. Podobno Bóg nie oczekuje ode mnie, że z dnia na dzień odejdą ode mnie moje grzechy i będę święta. Mam kawałek po kawałku próbować i nie liczć porażek, ale sukcesy. Zamiast tego liczę porażki, one mnie zniechęcają, oddalają od Boga i sprawiają, że czuję się bezwartościowa.
Próbowałam uśmiechać się do Boga i wted ydotarało do mnie, że uśmiecham się przez łzy. Że nie do końca pogodziałam się z chorobą. Że próbuję dalej żyć, jakby nigdy nic, ale oszukuję samą siebie i ludzi dokoła. Ale nie widzę drogi wyjścia z tego. Myślę, że tak powinno być. Że zakładam przed ludźmi maskę, a w środku coś mięknie. Może za dużo o tym myślę. Już nie wiem, co myśleć.