Nowy post
dodane 2011-01-24 15:28
Tak ciężko iść za Tobą. Przecież wiem, co jest dobre, a co złe, ale tak ciężko iść za Tobą. Czasem chciałabym być nie-katoliczką, niewierzącą, być uwikłana w wir tego świata i niczym się nie przejmować. Ale jak długo ten stan byłby trwał?
Czasem ciężko jest iść za Tobą, zwłaszcza wtedy kiedy ktoś mi opowiada, że Ty karzesz za zło, że moja choroba może być karą za coś, co w swoim życiu przeoczyłam. Czuję się wtedy gorsza i niechciana. Że nie ma sprawiedliwości, nawet w religii, Chociaż ktoś mi napisał, że lepiej cierpieć za życia niż po śmierci. Cóż ja pocznę, że jestem taka jaka jestem, naszprycowana lekami, mająca wciąż nadzieję, że coś jakoś się wydarzy w mym życiu i będzie ono kiedyś ustablilizowane.
Nie jestem dobrą katoliczką. Chowam się za biblistów, zakonników, w nadziei, że to może na coś pomoże zrozumieć mi sprawiedliwość i miłosierdzie boże. Że wola boża to nie to zło, które nas dotyka.
Jestem trochę pesymistycznym nastroju. Obiecałam sobie, że ten blog będzie pogodny, lepszy od ostatniego, ale nie umiem tak "na siłę" uśmiechać się i cieszyć. Nie umiem tak na siłę też wierzyć.
Nie wiem, czy nie wypaczam religii, ale myślę, że po części tak. Jak każdy. Widzę potrzebę wspólnoty i rozmowy z kimś, potrzebę spowiedzi, ale nie wiem jak się za to zabrać. Czy będzie ksiądz? Czy mi się uda porozmawiać? Czy mnie zrozumie?