Nic nowego nie odkrywam
Adoracja
dodane 2011-07-05 10:24
parę spostrzeżeń z mojej wczorajszej adoracji.
Godz 19.00 Dom Rekolekcyjny Księży Jezuitów w Częstochowie, kaplica. Czarno, no może nie do końca czarno w kontekście barw, czarno bo dużo ludzi, kaplica pełna. Na wprost ołtarz a na nim PAN w hostii skryty monstrancją złota otoczony. Tronujący, Panujący, Zwycięski.
Klękam, siadam na piętach.
Patrze sobie, On pewnie patrzy sobie na mnie. Tyk,tyk tyk, czas leci. Hmmm. Modlę się? Czy ja się modlę? Jak się modlić?
Siedzę. Klęczę. Cytując „Rejs” „nic się nie dzieje”.
Myśl. No tak Ty sobie siedzisz tam aj siedzę tu. I co? Ty czekasz jak zacznę mówić ja czekam na Twoje działanie.
No to zaczynam. Przytul mnie, potrzebuje Cię.
Panie. Lew ryczący mnie chce zastraszyć, rydwany wroga ścigają, ale Ty jesteś moim Zbawieniem.
Ty. Jestem. Działaj.
45 minut później, przyjmuję błogosławieństwo, wychodzę. Plecak, natrętnych ciemnych myśli, przygnębienia został.
Idę.
Tak było wczoraj wieczorem. Dzisiaj poranna Msza Św. Czytanie o Jakubie, zachęta do upartej walki do domagania się błogosławieństwa, wypełnienia obietnicy w moim życiu.
Domaganie się, to raczej chodzi o przebijanie się przez mur mojej niewiary bo Tato jest hojny.