Aborcja z chodzi powoli na drugi plan. Możni tego świata coraz bardziej zaniepokojeni są małym przyrostem naturalnym, który może wkrótce doprowadzić do fatalnych skutków ekonomicznych np. krachu systemów emerytalnych. Czy jednak zwolennicy aborcji przyznali się do winy? Nie znajdują sobie nowy front. Eutanazja to ich nowe pole do popisu. W tych dniach w naszym kraju dyskusja na ten temat przestała być już czysto teoretyczne. Różne stacje telewizyjne pokazują bowiem mężczyznę od czternastu lat na skutek wypadku na motocyklu całkowicie sparalizowanego, który nawet oddychać musi przy pomocy respiratora. Ów człowiek zwrócił się do sadu z prośbą o odłączenie go od tego urządzenia w przypadku śmierci jego rodziców lub też wtedy gdy ich nie będzie stać na opiekowanie się nim. Ten chwytajacy za serce przypadek ludzkiego nieszczęścia rozpocznie z pewnością kolejną batalię o to jak powinien wyglądać kres naszego ziemskiego życia. Żadne argumenty nie trafiały do zwolenników cywilizacji śmierci jeśli chodzi o początek ludzkiej egzystencji. Obawiam się, że teraz będzie podobnie. Dlaczego? Analizując spór o aborcję można zauważyć, że podstawową trudnością w osiągnięciu porozumienia było i jest, zupełnie inne definiowanie tego kim jest człowiek. Dla nas człowiek jest stworzony na Boży obraz i podobieństwo. Jeśli dla drugich człowiek jest albo supermanem lub lalką Barby to trudno się dziwić, że nie możemy się dogadać. Bez odkrycia na nowo kim jesteśmy, wszelkie inne dyskusje pozbawione są sensu.