Uncategorized

Święta od ciemności

dodane 18:58

"Mówiła Jezusowi, że chce kochać Go tak, jak jeszcze nigdy nie był kochany. I kochała. Całą sobą. Prywatne pisma Matki Teresy to studium tej niezwykłej Miłości. Od ekstazy po ból. Od głębi po pustkę. Mam w sobie taką straszną ciemność, jakby wszystko umarło – pisze w marcu 1953 roku do arcybiskupa Ferdynanda Periera. On niszczy we mnie wszystko – wyznaje swojemu spowiednikowi. Nie mogliśmy wiedzieć, że ta uśmiechnięta „Święta z Kalkuty” przez blisko pięćdziesiąt lat czuła się opuszczona przez Boga.

Listy do sióstr, spowiedników, do kościelnych hierarchów. Prywatną korespondencję i dzienniki Matki Teresy czyta się jak najpiękniejsze wyznanie wiary. Ujmujące prostotą, a w tej prostocie – świętością, która w cierpieniu widzi wielką łaskę. I do końca pozostaje wierna obietnicy. W 1942 roku – jeszcze jako loretanka – Teresa z Kalkuty składa Jezusowi ślub. Że nigdy niczego Mu nie odmówi. Kiedy Jezus prosi Ją, by założyła nowe zgromadzenia zakonne, robi wszystko, by wypełnić Jego wolę. Odmówisz mi? - pyta Jezus. A ona walczy. Najpierw o Misjonarki Miłości, potem – kiedy zgromadzenia już powstaje – z ciemnością, która zalała Jej serce. Jeśli kiedykolwiek będę Świętą, na pewno będę Świętą od „ciemności” - te słowa brzmią dziś jak testament. A lektura prywatnych pism Matki Teresy pozwala zrozumieć tej ciemności niezwykłą tajemnicę. Bo nie jest tak, jak próbują dziś interpretować te pisma niektórzy, że Matka Teresa przestała wierzyć w Boga. Nie czuła Go, ale wierzyła. Że jest. I że kocha. Bóg jest w nas zakochany i wciąż daje się światu - przez Księdza - przeze mnie. Tak pisała cztery lata przed śmiercią. Czułam się onieśmielona, czytając kolejne listy. Kolejne świadectwa Miłości, którą trudno pojąć. Nie kłopocz się tym, że masz wrócić szybko. Mogę na Ciebie czekać całą wieczność – pisze Matka Teresa do Jezusa, cierpiąc i płacząc w samotności. Taką właśnie Miłością kocha nas Bóg. Taką Miłością kochała Go i nas wszystkich „Święta z Kalkuty”.

Do slumsów przynosiła światło. I zawsze powtarzała, że największą biedą tego świata jest być niechcianym i niekochanym. Dla Boga i dla dusz, bo tak nazywała ludzi czekających na misję Miłości, żyła i umarła w poczuciu bycia niechcianą i niekochaną. Miała pięć i pół roku, kiedy po raz pierwszy przyjęła Komunię Świętą. Jak pisze w jednym z listów, już wtedy była w Niej miłość do dusz. Po pierwszych ślubach zwierzała się przyjaciółce, że jest małą oblubienicą Boga. I już wtedy mówiła, że cieszy się pełnym szczęściem, kiedy może znosić jakieś cierpienie dla ukochanego Oblubieńca.

Pewien ksiądz powiedział mi dawno temu, że na mszę świętą powinniśmy spieszyć jak na randkę. A na Eucharystię czekać jak na pocałunek. Wtedy pomyślałam, że to porównanie graniczące z perwersją. Po lekturze prywatnych pism „Świętej z Kalkuty” rozumiem go lepiej. Jak to, że ciemność może rodzić najczystszą światłość. Matka Teresa była nią dla ubogich, dla Kościoła, dla całego świata.

Zbiór jej prywatnych pism to coś więcej niż świadectwo świętości. To świadectwo siły, które może być pociechą dla słabych, bo opuszczonych. Przez Boga, przez drugiego człowieka. To także opis zakonnego życia. I jego także proceduralnych zawiłości. Wreszcie, to wzruszająca historia Miłości, która wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma i … nigdy nie ustaje."

Brygida Grysiak

dziennikarka TVN24

Powyższy tekst podaję za: http://gloria24.pl/

Ostatnio wiele pisze się i mówi o życiu duchowym Matki Teresy z Kalkuty. Jedni są zszokowani tym, co mogą przeczytać, inni dorabiają ideologię o tym, że niby taka wierząca, a jednak straciła wiarę, inni natomiast dostrzegają to, przez co przechodzi każdy z nas. Przecież nieraz stwierdzamy, że jesteśmy opanowani przez takie ciemności, zwątpienia, czy inne dolegliwości duchowe, ale jakoś staramy się okłamywać sami siebie, że nas to nie dotyczy.

I dobrze,ze pojawiła sie taka książka będąca odważnym wyznaniem wiary, przy jednoczesnym poczuciu zagubienia.

Należałoby się zastanowić wobec powyższego, na ile dostrzegam w sobie te ciemności i na ile potrafię przyznać się przed samym sobą, że jestem słabym człowiekiem ? No i co zrobić z cierpieniem ?

"Odmówisz mi ?" - pyta Jezus.

A jaka jest moja odpowiedź w codziennym życiu ?

A może wobec piętrzących się problemów, zwykłych niepowodzeń, mojego widzenia siebie w świecie, zapominam o Bogu i odrzucam Go ?

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 21.11.2024

Ostatnio dodane