Uncategorized
Mnich a zakonnik
dodane 2008-03-16 16:50
Czasem warto coś wiedzieć więcej :) :) :)
Czy mnisi rezygnują dzisiaj z ascezy?
2008-02-20, wywiad
prof. Ewa Wipszycka
prof. Ewa Wipszycka zajmuje się życiem mnichów starożytnych i historią monastycyzmu
z prof. Ewą Wipszycką o współczesnych mnichach i książce „Mnisi nie tylko Ci święci” rozmawia Judyta Syrek
Jaka jest różnica między mnichem a zakonnikiem?
Dopiero niedawno dowiedziałam się, że niektórzy mnisi twierdzą, iż są zakonnikami, a nie mnichami, a inni wręcz odwrotnie – uważają się za mnichów, a nie zakonników. Uczciwie mówiąc, nie widzę w tych określeniach żadnej różnicy. Mnich jest terminem powszechnie używanym w Europie, a nawet na świecie i nie sądzę, żeby w środowisku zakonników istniała jakaś specjalna rasa.
A mnie jeden dominikanin mówił, że różnica między zakonnikiem a mnichem polega na tym, iż ten pierwszy wychodzi do ludzi i wśród nich żyje, natomiast drugi – odchodzi.
Ależ skąd! Oczywiście są mnisi i mniszki w zakonach kontemplacyjnych o bardzo ostrej regule, którzy izolują się całkowicie od świata, ale większość zakonników żyje wśród nas. To jest kwestia celów, jakie wyznaczają sobie zgromadzenia. Osobiście mam do czynienia z mnichami, którzy zajmują się działalnością pedagogiczną, filantropijną i żyją między ludźmi, jak na przykład benedyktyni tynieccy. Oni są autentycznymi mnichami, którzy wychodzą do ludzi.
Kto w takim razie kryje się pod pojęciem mnich?
Mnich to osoba, która zdecydowała się na zerwanie ze światem, zrezygnowała z naturalnej kolei życia, czyli małżeństwa i rodzicielstwa, a skoncentrowała się na modlitwie i poszukiwaniu Boga. Nie oznacza to jednak odcięcia od ludzi, braku kontaktu z nimi, czy wzajemnej pomocy. Dawniej bycie mnichem wiązało się z porzuceniem wykonywanego dotychczas zawodu, a dzisiaj zakonnicy bez problemu odnajdują się w świecie ludzi uprawiających różne zawody.
W swojej nowej książce Pani Profesor opisuje m.in. początki życia monastycznego, jak ono wyglądało?
Pierwszy mnich pojawił się pod koniec III wieku, a początek IV nazywany jest przez specjalistów „wybuchem monastycyzmu”, gdyż wielu ludzi zaczęło wówczas wybierać taką drogę życia. Nie oznacza to jednak, że we wcześniejszym chrześcijaństwie nie było ascetów – ludzi, którzy rezygnowali z życia seksualnego, rodzinnego, uprawiali posty i poświęcali się modlitwie, ale oni najczęściej pozostawali w domu i zachowywali swoje miejsce w świecie. Natomiast tradycja twierdzi – jestem przekonana, że słusznie – iż pierwszym mnichem był św. Antoni Pustelnik, który żył pod koniec III wieku. Uznał on, że doskonała asceza polega na całkowitym zerwaniu ze światem, czyli rezygnacji z rozmów z ludźmi, a nawet zwykłych kontaktów z nimi, i opuszczeniu dotychczasowego miejsca życia. Dlatego zamieszkał on w grobowcu, a później w opuszczonym forcie. Wielu ludzi poszło za jego przykładem zasiedlając jaskinie albo budując domki, zazwyczaj na pustyni egipskiej. Było to doskonałe, a jednocześnie najprostsze miejsce na modlitwę i poszukiwanie Boga w oderwaniu od świata. Mnisi wiedli samotne życie, choć nie do końca w zupełnym odosobnieniu. Sąsiednie eremy znajdowały się bowiem w zasięgu ich wzroku. Dopiero później odkryto wielką tajemnicę Pana, że nie trzeba uciekać na pustynię i zrywać kontaktów z ludźmi, aby prowadzić życie ascetyczne. Można stworzyć grupę, otoczyć ją niewielkim murem i żyć w świecie we wspólnocie, która nie jest światem.
Do czego potrzebna jest mnichowi wspólnota?
A do czego wspólnota jest potrzebna ludziom?
Człowiekowi ciężko żyć samemu.
To prawda, ale trzeba też zwrócić uwagę, że już w starożytności ludzie mieli świadomość, iż przed Bogiem nie należy stawać samemu, dlatego modlili się w grupach. Oczywiście życie we wspólnocie zmniejsza trudy, pomaga w codzienności, ale przede wszystkim jest ono przesłaniem Ewangelii, która nie sugeruje zerwania kontaktów z ludźmi i życia na pustyni. Późniejsi mnisi również dążyli do ograniczania rozmów z innymi, samotności w tłumie, ale bez uciekania na pustynię. Izolowali się od siebie nawzajem tworząc jednocześnie wspólnotę. Kiedy szli razem do pracy, ustawiali się w szeregu i śpiewali psalmy, żeby ze sobą nie rozmawiać. Odczuwali jednak wzajemną pomoc, życzliwość, ciepło i miłość, pomimo że nie wyrażali jej słowami, a nawet gestami.
Czy mnisi dużo pościli?
Mnisi dawniej bardzo dużo pościli, podobno nawet urządzali wyścigi, kto dłużej wytrzyma bez jedzenia i picia. Często jednak te informacje były mocno przerysowane przez ludzi zafascynowanych życiem ascetycznym. Natomiast prawdą jest, że mnisi uważali post za jeden ze sposobów podporządkowania sobie ciała i jego grzesznych skłonności. Byli przekonani, że kiedy ciało zadręcza ich – wysyłając nocą wizje nagich, tańczących pań – to dowód, iż za mało poszczą. Gdyby pościli naprawdę porządnie, takich snów by nie mieli.
Dawniej mnich kojarzył się właśnie z postem, a dziś – z dobrym smakiem. Na rynku spożywczym możemy spotkać wiele produktów klasztornych, od benedyktynów, cystersów... Jak to się stało, że w dzisiejszych czasach synonimem mnicha stał się dobry smak, a nie asceza?
Po pierwsze jeszcze w starożytności znaleźli się ludzie, tacy jak św. Bazyli z Cezarei Kapadockiej, którzy stanęli na stanowisku, że ten wielki nacisk na posty, a zwłaszcza wyścigi, które musiały niektórych gorszyć, nie jest w ascezie najważniejszy. I już wtedy zaczęto hamować ten nawyk. Jak było w późniejszych czasach? Nie ośmielę się przedstawić dokładnej historii rozwoju życia monastycznego od jego początku do XXI wieku. Osobiście jednak uważam, że mnich, który zjada na przykład ptysia z bitą śmietaną uformowanego na kształt łabędzie, jakiego miałam okazję jeść u benedyktynów w Tyńcu, nie jest w niczym gorszy od tego, który pości. W czym to może mu przeszkadzać?
No właśnie w ascezie.
Świat się zmienia, ludzie się zmieniają i nasze potrzeby także. Natomiast niezmienna pozostaje potrzeba miłości bliźniego, życia we wspólnocie i poszukiwanie modlitwy. Proszę zauważyć, że obecnie powstają nowe formy życie we wspólnocie, niekoniecznie religijne, bo człowiek czuje się strasznie sam w tym świecie. Obżarstwo to rzecz brzydka, ale umiarkowane jedzenie ptysi z bitą śmietaną, w kształcie łabędzi nie wydaje mi się czymś nagannym. ( za www.gloria24.pl )