Brak tytułu (2010-01-10)
dodane 2010-01-10 18:12
Opowiem teraz o rzeczy która mi się dzisiaj przydarzyła...
Jak może zauważyliście, w poście 'Pytanie o Medjugorje' wyraziłem swoją wątpliwość co do tego czy moi rodzice, a zwłaszcza moja mama, czy oni mieli i czy mają do mnie miłość. Parę chwil temu miałem w ręce cieniutką nowelę Henryka Wiatrowskiego pt: „Rycerz Światłości”; przytoczę fragment:”Była Brzemienna. Przeżywała swoje ostatnie szczęście, jakie los jej przeznaczył: oczekiwanie, aż rozwinie się w niej owoc nowego życia. A gdy powiła chłopca, odczytała w brzydkiej, pomarszczonej od wód płodowych twarzy, że jej stracona Moc drzemie w tej bezradnej istocie. Odtąd, uśpiona, miała przenosić się z potomka na potomka, by obudzić się w pięćdziesiątym pokoleniu. A ona... Była już tylko zwykłą kobietą i kochała małego, ruchliwego człowieczka. Nie czuła doń żalu, że zrodził się z jej klęski. On jeden jej pozostał na tym świecie. Kochała go tym bardziej, im lepiej rozumiała, że również z niego musi zrezygnować. Znała swoją przyszłość i niczego już nie potrafiła zmienić.” Piękne... Przez te wszystkie lata moich zmagań z pewną uporczywą chorobą nie wierzyłem w jej miłość. I to mnie wyniszczało i niczym rak duszy wysysało ze mnie całą moją żywotność. Ogarnęła mnie senność. Położyłem rozłożoną książkę na piersiach i zamknąłem oczy. I wtedy prawie już przez sen, kiedy to co podświadome wypływa na powierzchnię na wpół uśpionej świadomości , usłyszałem jej głos, pełen olbrzymiego ciężaru miłości i poświęcenia jakie było przez nią dawane mi, jej dziecku od samego początku tj. od momentu poczęcia, a nawet jeszcze przed, kiedy byłem dopiero „w planach”... Ten głos zabrzmiał w moim wnętrzu niczym słodka melodia która miała już nigdy nie ustać.. Ten głos zabrzmiał w mojej wyobrazni; a był on odzwierciedleniem moich tęsknot i pragnień jakie może mieć tylko dziecko opuszczone w bardzo wczesnym dzieciństwie; dziecko, dla którego nie starczyło już miłości, przynajmniej w jego rozumieniu. Ten głos był również przypomnieniem wielu głosów które rzeczywiście kiedyś wybrzmiały... niektóre całkiem niedawno, może wczoraj. Poczułem wielką tęsknotę i wdzięczność, a także ogromną ulgę bowiem zrozumiałem, że oto ukazała mi się prawda o której mówił niegdyś Bóg-Człowiek, że kiedy ją poznajemy – to ona nas wyzwala... W tym przypadku była to prawda o stałej miłości mojej mamy do mnie, choć i taty też!.. Zobaczyłem oczami wyobrazni jej twarz i jego twarz i... pokochałem ich oboje i choć jeszcze ogrom pracy przede mną to już więcej wiem.