Pytanie
dodane 2015-06-12 07:30
Dlaczego zawsze, gdy zbliża się dzień spotkania z kierownikiem duchowym, pojawia się uczucie zniechęcenia?
Zaobserwowałam to już kolejny raz.
W mojej głowie natrętne pytania: "Po co ci to? Znowu będziesz mu marudzić? A w ogóle co zamierzasz mu mówić? Przecież to nieinteresujące! Nie jest to już żaden problem, bo sobie to już przecież poukładałaś! Po co do tego wracać?"
Pojawiają się też inne myśli: "Nie mów mu o tym! Na pewno ten pomysł skrytykuje. Wyjdziesz na kompletną idiotkę. Albo uzna, że wolą Bożą jest to rozwiązanie, którego ty nie chcesz. Lepiej więc nic nie mówić! Przemilczeć! Ukryć!'
I tak jest za każdym razem... jaki ten diabeł nudny i powtarzalny, ale - paradoksalnie - skuteczny...