medytacje
Łk 11,47-54
dodane 2014-10-15 17:35
U Boga nie ma odpowiedzialności zbiorowej. Dzieci nie odpowiadają za czyny ojców. Każdy jest odpowiedzialny za swoje własne postępowanie.
Tylko że zło, popełnione przez rodzica, nie ginie.
Zło w ogóle ma to do siebie, że bardzo się pleni, że się rozrasta.
Jeżeli rodzic popełniał zło, to przeważnie dziecko nie wie, na czym polega dobro i nawet mimochodem to zło powiela powiela później w swoim życiu.
Czasem nawet nazywając zło złem dziecko będzie w nim tkwiło, gdyż wzorce odbioru świata i zachowania, wyniesione z domu rodzinnego, są tak silne, że dziecko nie potrafi ich zerwać.
Wtedy nazwie zło złem, ale samo też będzie popełniało podobnie złe czyny.
Ojcowie zabili proroków, a dzieci nie posłuchają następnych proroków, posłanych przez Pana, i też ich odrzucą, a może nawet zabiją.
A czasem dziecko nie chce dopuścić do siebie myśli, że rodzic mógł popełnić tak potworne zło. Nie nazywając zła złem nie można się od niego definitywnie odwrócić.
Odwieczny problem, by chcieć poznać prawdę o życiu najbliższych i swoim własnym.
Prawda jest bolesna, bo burzy nasze fałszywe wyobrażenia. Rozbija w pył iluzje, w świetle których wcale nie jesteśmy tacy najgorsi. Inni postępują w sposób dużo gorszy niż my, więc nie jest źle.
Tymczasem miarą naszego życia nie mają być inni, ale sam Bóg – bo to na Jego obraz i podobieństwo zostaliśmy stworzeni.
Porównując się do Niego od razu dostrzeżemy własną nędzę i małość.
Mimo to nieustannie siedzi w nas pokusa „pouczania” Boga, „poprawiania” Jego planów i zamysłów.
My wiemy „lepiej”, jak powinien wyglądać świat, Bóg i drugi człowiek. To trochę tak, jakby mrówka chciała pouczać budowniczego katedry w Mediolanie. Ona „wie” lepiej, jak budować...
Dlatego stawiamy siebie w roli „proroków”, wiedzących, co Bóg chce powiedzieć drugiemu człowiekowi o jego życiu i postępowaniu, a „zabijamy” lub „tylko” ignorujemy prawdziwych proroków, posłanych przez Pana, by nam powiedzieli, jak wyglądamy w oczach Ojca.
Swoją postawą sprawiamy, że wielu ludzi nie chce podążać drogą Jezusową. Nie dość, że my nią nie idziemy, to jeszcze jesteśmy przeszkodą dla tych, co iść by nią chcieli.
Jezus uprzedza, że pomszczona zostanie „krew wszystkich proroków, która została przelana od stworzenia świata”.
Pomsta, czyli odpłata.
W ludzkiej historii jest to krwawa niekończąca się zemsta na krewnych obojga stron, powodująca narastanie cierpienia i bólu, bez nasycenia, bez zaspokojenia.
W Bożej historii natomiast jest to zatrzymanie zła przez Jezusa Chrystusa, który samego siebie wydał za wszystkich zło czyniących i przez to dał nam niepowtarzalną szansę przemiany: z morderców proroków w prawdziwych proroków Ojca.
Ale, i w tym przejawia się niepojęte dla człowieka szaleństwo miłości, zostawił człowiekowi wolność decydowania, czy chce z tej możliwości skorzystać.
Bo człowiek może stwierdzić, że sam dla siebie jest drogą, prawdą i życiem i nikt mu nie będzie mówił, w jaki sposób iść do Ojca. Uczeni w Piśmie i faryzeusze taką właśnie decyzję podjęli.