medytacje

Łk 11,29-32

dodane 18:57

Największym znakiem swojej Obecności i działania, jaki Bóg dał człowiekowi, jest Jezus – Jego Osoba i życie, Jego słowa.

Przewrotność, jaka jest we mnie, polega na tym, że odrzucam te znaki, które nieustannie daje mi Bóg, i żądam innych, które sama ustalam.

 

Odrzucam Boże znaki, bo ich przyjęcie zmusiłoby mnie do podjęcia decyzji i jasnego określenia się. Jasnej i czytelnej deklaracji wiary w Boga, który się objawia, i który jest tak różny od boga, którego sobie sama stwarzam.

 

Żądam znaku, bo nie chcę podjąć wysiłku i trudu wiary w Boga, który jest Miłością.

 

Taki trud podjęli Niniwici i królowa Saby. Opuścili bezpieczne miejsca, w których dotychczas żyli i ruszyli w nieznane.

 

Nawrócenie jest przecież takim porzuceniem znanych i utartych schematów myślenia i postępowania, które może dotychczas nie przynosiły wielkiego zadowolenia i szczęścia, ale dawały swoiste poczucie bezpieczeństwa. Były tym, co znam, co jest od wieków „moje”.

 

Udanie się w podróż to opuszczenie swojego miejsca na świecie i dobrze znanych ludzi, a wystawienie siebie na spotkanie innych, obcych, nieznanych, może niebezpiecznych. To zgoda na złą pogodę, nieprzewidziane sytuacje i rozmaite niebezpieczeństwa.

 

Dlaczego oni podjęli ten trud i wysiłek?

Bo ważny był dla nich cel tego trudu – spotkanie Osoby.

 

Dla Niniwitów Bóg był gwarancją ich bezpieczeństwa. Skoro ich życie Go obrażało, należało zmienić swoje życie.

Dla królowej Saby Salomon był kimś, któ mógł dać jej prawdziwe i mądre odpowiedzi na pytania, jakie w sobie nosiła.

 

Królowa Saby podjęła ogromy trud, by posłuchać mądrości Salomona.

A wcale nie jest tak łatwo być posłusznym słowu drugiego człowieka. Trzeba w sobie złamać pychę. Trzeba odważyć się wyjść z niewoli dotychczasowego sposobu myślenia, że ten drugi się myli, że tylko ja znam prawdę o sobie, o świecie, o Bogu.

 

Niniwici byli posłuszni słowu zupełnie nieznanego im człowieka – proroka Jonasza.

 

On nie uczynił żadnych znaków, tylko mówił o potrzebie nawrócenia.

Posłuchali go, bo dobrze wiedzieli, że mówi prawdę o ich życiu, o ich sercu.

 

Ta prawda dotyczy każdego człowieka: przed Bogiem nikt nie jest święty i dobry. W naszych myślach, słowach i uczynkach jest mnóstwo zła. W naszym życiu jest ogrom zaniedbania dobra.

Grzeszymy też, bo nie szukamy Bożej woli, ale pełnimy swoją własną.

Nie chcemy uczestniczyć w Bożym planie zbawienia wszystkich ludzi i zamiast łączyć nasze cierpienia z ofiarą Jezusa, marudzimy, narzekamy, osądzamy innych i buntujemy się przeciwko Ojcu.

 

Jeśli przyjmę tę prawdę o moim sercu, będę musiała podjąć decyzję. Przewrotnością będzie żądanie kolejnych znaków, a przecież otrzymałam już najważniejszy i największy – Jezusa Chrystusa, Syna Bożego.

 

Czy udam się do Niego po słowo mądrości, jak królowa Saby do Salomona?

Czy będę posłuszna temu, do czego mnie wzywa, jak Niniwici byli posłuszni słowu proroka Jonasza?

 

Jezus wzywa mnie do miłości wszystkich ludzi, nawet nieprzyjaciół.

Czy podejmę wysiłek choćby drobnej zmiany w moim dotychczasowym życiu, tam, gdzie nie ma przebaczenia, tam, gdzie króluje lęk i strach, gdzie niewolą mnie moje rany, zadane przez drugiego człowieka, ale i przez moje własne grzechy?

Czy wejdę na drogę pokuty i nawrócenia?

 

Nie mogę w nieskończoność odkładać odpowiedzi na te pytania.

 

Po śmierci jest już tylko sąd.

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 21.11.2024

Ostatnio dodane