medytacje

Mt 22,1-14

dodane 19:08

Nie rozumiemy, kim jest król – nie ma wśród nas królów, a ci, którzy są, nie są tacy, jacy byli w czasach Jezusa.

Wówczas król miał pełnię władzy. Jego słowo było prawem. Mógł z człowiekiem uczynić wszystko, co zechciał, i nie było nikogo, kto miałby śmiałość zwrócić mu uwagę.

Ci zaproszeni, którzy nie chcieli przyjść na ucztę weselną, zlekceważyli króla.

Pojawiła się w nich pycha, która mówiła im, że są równi królowi. Dlatego mogą zlekceważyć jego zaproszenie.

Pycha sprawia, że człowiek czuje się wywyższony i ma prawo pomniejszać drugiego człowieka, nawet króla.

Pycha prowadzi do lekceważenia drugiego człowieka. To mniemanie, że ten drugi nie jest wart mojego czasu, zainteresowania, dochowania danego słowa. Że jego słowa nie są warte wysłuchania.

Pycha rośnie nie tylko na gruncie zbyt wielkiej pewności siebie, zbyt wielkiego mniemania o sobie, ale pleni się też bujnie na podłożu niskiego poczucia własnej wartości.

Stanowi swoiste pseudo podbudowanie tej wartości, ale jej owocem nie jest miłość bliźniego i przyjęcie własnej i cudzej słabości, ale właśnie lekceważenie drugiego człowieka.

Król przyjmuje to lekceważenie. Nie wymusza siłą i władzą, czyli strachem, u tych ludzi, by uznali w nim swego władcę, by byli posłuszni jego słowu.

Karę ponoszą tylko ci, którzy zabili jego sługi.

Jednak to, że ponieśli oni karę, nie doprowadza pozostałych pyszałków do nawrócenia, do przemiany postrzegania siebie i króla. Do przyjęcia jego władzy i mocy nad ich życiem. Oni przecież nikogo nie zabili, więc czemu mieliby się nawracać?

Dla nich tylko ważniejsze niż król były ich bożki: praca i pieniądze. Ich sposób na życie.

Król nie odwołuje uczty, ale zaprasza wszystkich, napotkanych na rozstajnych drogach.

Ci na zaproszenie odpowiedzieli, a przecież też mieli swoje plany, swoje pomysły na życie. Na rozstajnych drogach rzadko można spotkać kogoś, kto się nudzi i nie wie, co ze sobą zrobić.

Ale ci ludzie, słysząc zaproszenie na ucztę króla, potrafili docenić zaszczyt, jaki ich spotkał.

Oni wiedzieli, że jest to niczym nie zasłużona łaska i dar.

Nie było w nich pychy – znali swoje miejsce w szeregu.

Nikt jednak, będąc w drodze, nie nosi ze sobą stroju weselnego.

Król nie dość, że ich zaprosił, to zatroszczył się o to, by czyli się dobrze na uczcie weselnej.

Człowiek w łachmanach, w stroju roboczym, nie będzie dobrze się czuł, nie będzie radośnie się bawił na uczcie weselnej.

Dlatego każdy dostał strój weselny – miłość.

A jednak nie każdy się w nią „ubrał”.

Dlaczego ktoś nie zakłada stroju weselnego?

Dlaczego ktoś nie chce „ubrać się” w miłość, tj. stawać się cierpliwym, życzliwym, bez zazdrości, bez szukania poklasku i aplauzu dla swojego poglądu na świat, bez pychy i patrzenia z wyższością na innych? Dlaczego nie chce zachowywać się skromnie, nie szukając swego, bez gniewu, bez rozpamiętywania zła i doświadczonych krzywd, bez cieszenia się z cudzego nieszczęścia?

Dlaczego tak trudno wszystko znosić, wszystkiemu wierzyć, we wszystkim pokładać nadzieję, wszystko przetrzymać – i to bez końca?

Czasem z irracjonalnego strachu, że taka miłość za bardzo zuboży, że za wiele się straci, a nic nie zyska, a czasem ze zwykłej niewiary w sens miłości człowiek nie chce się w nią „ubrać”.

Tymczasem warto dzień po dniu, powoli i nieustannie starać się „ubierać” miłość, bo Jezus wyraźnie mówi, że bez niej nie można być na uczcie u Króla Miłości.

Bez miłości, nie kochając, czyli w piekle, jest tylko totalna bezsilność („związane ręce i nogi”) i ciemność. Jest strach i przerażenie.

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 17.11.2024

Ostatnio dodane