Podpowiedź
dodane 2014-09-12 14:13
Co mogę zrobić, kiedy przychodzi do mnie osoba z informacją, że chce popełnić samobójstwo?
Po pierwsze, traktuję to poważnie, czyli nie zaczynam się śmiać i mówić: "no nie żartuj, nie jest tak źle" itp. Oczywiście może się okazać, że rozmówca żartuje, ale wówczas otrzymuje reprymendę należną dzieciom krzyczącym dla zabawy "Ratunku!" podczas kąpieli w jeziorze. Drugi krok: zbawiciel ma na imię Jezus Chrystus i to On zbawił świat. Ja jestem tylko człowiekiem. Ta świadomość jest bardzo ważna w czasie takiego spotkania. Ponadto przyszli/niedoszli samobójcy mają często tendencję szantażowania swoich rozmówców. To ludzie, którzy się jakoś w życiu pogubili, mają poważne problemy i czują się niekochani. Stąd każda poświęcona im uwaga jest tym, czego szukają. Mogą więc usiłować "ugrać" coś na fakcie robienia z siebie ofiary. I tutaj ważny jest kolejny krok w świadomości osoby, która spotyka się z takim cierpiącym człowiekiem. Jest on dość trudny, dlatego aby go wytłumaczyć, posłużę się przykładem. Kiedy ratownik wodny podpływa do topiącej się osoby, na początku musi "unieszkodliwić" potrzebującego pomocy. W przeciwnym wypadku topiący się zawiśnie na ratowniku bądź w przypływie paniki wręcz go udusi i w ten sposób zginą obydwaj. Owo obezwładnienie często niestety sprowadza się do uderzenia topiącego się w twarz, na skutek czego przez chwilę zajmuje się on swoim bólem, co daje szansę ratownikowi umiejętnego chwycenia "topielca" i uratowania mu życia. Oczywiście nie chodzi tu o to, by zadawać kolejny ból już dostatecznie cierpiącemu człowiekowi, ale o to, by nie dać się usidlić lawiną szantaży emocjonalnych. Tym, który kontroluje sytuację, ma być zawsze lekarz, nie pacjent.
(... )
Powinniśmy prosić Boga o dar umiejętności wyważenia sytuacji. Z jednej strony Bóg pozostawił na ziemi nas i chce się nami posługiwać, by pomagać drugiemu człowiekowi, z drugiej zaś, to nie my, a On - Jezus Chrystus jest Zbawicielem świata. Dlatego jest dla nas wszystkich nadzieja, nadzieja, którą przynosi Bóg - właśnie Jezus. Stańmy więc po stronie Zwycięzcy i kierujmy ludzi do Boga. Jeśli nie pomieszamy w tym wszystkim ról i nie będziemy bawić się w psychologa, skoro nim nie jesteśmy, to wydaje mi się, że naprawdę dużo możemy zrobić.
(... )
Myśli samobójcze pochodzą (w kwestii duchowej) zawsze od Złego. Dlatego rzeczą ważną jest wyjawiać je zawsze podczas sakramentu pokuty. Nie jako grzechy, ale jako pokusę, z którą się zmagamy. Już samo wyjawienie jej w czasie spowiedzi w sposób bardzo poważny osłabia działanie demona.
(... )
Co zrobiłby Jezus, gdyby przyszedł do Niego człowiek i powiedział, że chce odebrać sobie życie? Wydaje mi się, że spokojnie, bez osądzania i potępiania oraz moralizowania ("tak nie wolno, to grzech…"), mówiłby mu o Miłości Boga do człowieka. Myślę, że Jezus pomodliłby się z tą osobą, prosząc Ojca, by mogła doświadczyć, jak bardzo ją kocha. Jaka jest misja chrześcijanina na świecie, jaka jest moja i twoja misja? Właśnie taka sama. Mówić drugiemu człowiekowi, że Bóg bardzo go kocha, że chce przebaczać mu grzechy, że Jezus oddał za niego życie i dlatego dla nas wszystkich jest nadzieja. Jeśli sami żyjemy nadzieją pochodzącą od Boga, jeśli jesteśmy głęboko przekonani, że moje życie ze wszystkimi problemami ma sens, to gdy przyjdzie do mnie ktoś, kto tak jak ja zmaga się z trudnościami, nie będę musiał czytać książki przed spotkaniem z nim, ale po prostu pomodlę się o pokorę i dar Ducha Świętego. Warto też być szczerym. Przecież nasze życie nie jest pasmem sukcesów, powodzeń i sytuacji bezproblemowych. Przecież nam też przydarzają się sytuacje, które nas przerastają, z którymi sobie po prostu najzwyczajniej w życiu nie radzimy. To chyba również warto powiedzieć. Może proste świadectwo: "Wiesz, ja sobie też ze wszystkim nie radzę w życiu. To i tamto mi nie wyszło, grzeszę i upadam, ale modlę się i Bóg pomaga mi żyć dalej z dnia na dzień. Nie wiem, co będzie jutro, ale dzisiaj wierzę i tego doświadczam, że Bóg mnie kocha, że troszczy się o mnie. Może nie mam widzeń aniołów, ale mam wspólnotę Kościoła, w której czuję się kochany przez Boga. To mi bardzo pomaga. Kiedy jest trudno, biorę też Pismo Święte do ręki, czytam i proszę Boga, aby ze mną rozmawiał. Czasami słyszę odpowiedź, czasami nie. Ale pora deszczowa nie trwa wiecznie. Nawet jeśli trwa parę miesięcy, to potem wyjdzie słońce. I na to słońce dzisiaj też czekam. Jeśli chcesz, możemy poczekać razem". A dalej… Właśnie, co zrobić dalej? To samo, co Jezus. Prosić Boga o dar Ducha Świętego, byśmy mogli jak Jezus oddawać życie dla drugich, biorąc na siebie ich słabości i grzechy, "tracąc" dla nich czas, rozmawiając, modląc się z nimi, ukazując prawdę, że Bóg naprawdę jest i naprawdę kocha.