Łk 2,22-35

dodane 16:19

„Mieli również złożyć w ofierze parę synogarlic albo dwa młode gołębie, zgodnie z przepisem Prawa Pańskiego”

Józef i Maryja składali w świątyni „ofiarę ubogich”.

Nie bać się przyznać do stanu, w jakim się jest: do biedy, ubóstwa, niedostatku.

Postawa Rodziców Jezusa to postawa prostoty, a nie przyjęcie pozy: „zastaw się, a postaw się”. Oni byli sobą – ponieważ nie mieli wiele, dali to, na co ich było stać.

 

Jakże często dając ofiarę Bogu człowiek patrzy na to, co o jego ofierze powiedzą inni. Ma świadomość, jak często drugi człowiek ocenia po tym, co zewnętrzne.

 

Bóg tak nie patrzy. Dla Niego wartość człowieka nie zależy od tego, jaki dar człowiek ofiaruje, ale jak go ofiaruje, tzn. jakie jest jego serce.

 

Można Bogu dać najwspanialsze dary, które jednak Go nie rozradują, bo serce ofiarodawcy pełne będzie złości, gniewu, potępiania innych, pychy, osądzania i nienawiści do brata.

A można dać niewiele, prawie nic, a jednak Pan rozraduje się tym darem, gdyż ofiarodawca wraz z nim da swoje serce: pełne miłości, wdzięczności, radości i pokoju.

 

„Duch Święty spoczywał na nim”

 

Pan Bóg daje każdemu to, co sam chce dać.

Jeśli pragnę Ducha Świętego, to powinnam o Niego prosić i cierpliwie czekać. Ale nie bezczynnie. W czasie oczekiwania mam starać się być coraz bardziej człowiekiem sprawiedliwym i pobożnym – jak Symeon. Pobożność to wybór drogi postępowania i kroczenia nią, mimo trudów i pokusy lenistwa.

 

Pan Bóg nie przyjdzie do duszy leniwej, do człowieka leniwego, bo ten zmarnuje Jego dar.

 

Boży dar nie służy do wywyższenia człowieka, ale do jego wzrastania w byciu pobożnym, tzn. jeszcze bardziej nakierowanym w myślach, mowie i uczynkach na Boga. Dzięki tym darom mam jeszcze bardziej ukochać Boga, co nierozerwalnie wiąże się z miłością do człowieka.

Nie można kochać Boga, a nie kochać człowieka.

 

„Za natchnieniem więc Ducha przyszedł do świątyni”

 

Nie jest łatwo iść za natchnieniem Ducha. Ale im częściej człowiek za nimi podąża, tym łatwiej mu je dostrzegać, rozumieć i na nie odpowiadać.

 

Gdy człowiek idzie za natchnieniem Ducha, w jego życiu pojawia się mnóstwo „przypadków” - spotkań z Bogiem, ze świętymi, z Józefem, Maryją i Dzieciątkiem.

 

„A gdy rodzice wnosili Dzieciątko Jezus, (… ) on wziął Je w objęcia”

 

Symeon wziął w objęcia Dziecko.

Zwykły gest, normalny gest.

 

Jak to jest, Symeonie, trzymać w swoich dłoniach cały wszechświat? Jak to jest, pieszczotliwie przytulać do policzka malutkiego Jezusa?

 

On wiedział, że trzyma na rękach Mesjasza.

Wiedział – ale i nie wiedział.

 

I nie było w nim nadmiaru ciekawości.

Mesjasz – Dziecko – i co dalej?

Jak będzie wyglądało Jego życie?

Jak będzie przebiegało wyzwalanie Izraela?

Jakie cuda Pan uczyni w tym świętym czasie?

 

„Teraz, o Władco, pozwól odejść słudze Twemu w pokoju”

 

„pozwól odejść” - to zgoda na bycie tylko malutkim fragmentem układanki pod nazwą „Zbawienie”.

Mam do spełnienia swoje zadanie tu i teraz, a potem – gdy zaczyna być ciekawie - „pozwól odejść”.

 

Umieć zrezygnować. Zaspokoić się tym, co Bóg daje. Nie potrzeba więcej.

On da tyle, ile potrzeba – i to z wielką hojnością. Do syta.

 

„A Twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu”

 

Gdy miecz przenika moją duszę, najpierw na jaw wychodzą zamysły mojego serca. Zobaczyć je, nazwać i przyjść z nimi do innego zranionego Serca. Do Serca Jezusa.

W Jego ranach jest zdrowie mojego serca.

 

Tylko On ma moc przemienić, zabrać to wszystko, co zatrzymuje mnie w drodze, co nie pozwala mi bardziej kochać innych, przebaczać im.

Co skupia mnie na samej sobie.

 

Także Serce Maryi pomaga w tej przemianie.

Te dwa Serca biją jednym rytmem. Dążą do tego samego, oba bez reszty pochłonięte Miłością do Boga i do ludzi.

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 24.11.2024

Ostatnio dodane