Podpowiedź adwentowa
dodane 2013-12-06 10:04
Jak dobrze jest znaleźć podpowiedź, co zrobić, by było lepiej, by iść lepszą drogą niż do tej pory :-)
Co może mi przeszkadzać w zobaczeniu Jego planu dla mnie? Wiele rzeczy. Po pierwsze, grzech. Nie jest łatwo słuchać Boga, gdy żyjemy w grzechu. Po drugie, zły obraz Boga, co się ściśle wiąże z tym, że nie możemy Mu zaufać. Ten obraz prostuje się w nas, gdy podejmujemy życie duchowe, bo On nas wewnętrznie uzdrawia, a my w wyniku tego coraz bardziej się wewnętrznie integrujemy. Po trzecie, odcięcie się od relacji z innymi, bo to automatycznie oznacza, że zamykamy się w sobie i zaczynamy słuchać tylko siebie.
Co z tymi, którzy nie zarządzają sobą w czasie, bo są chorzy na lenistwo? Co wtedy tak najbardziej w nas choruje: wola, wyobraźnia, nadzieja czy wiara?
Według mnie wszystko po trochu. Żeby podejmować odpowiedzialność za nasze życie, a tego naprawdę dotyczy zarządzanie sobą, potrzebujemy i wiary, i nadziei, i wyobraźni, i woli… Potrzebujemy motywacji. Gdy spojrzymy na swoje życie w szerszej perspektywie, to odkrycie głównych celów życiowych może nam dać siłę do tego, by ruszyć z miejsca.
Znów ten cel – nie da się bez tego żyć.
Pewnie się da, ale głębsze spojrzenie daje więcej satysfakcji, więcej radości. Ważne jednak, by nie myśleć, że życie polega na tym, że wciąż coś muszę robić. Trzeba umieć wrzucić na luz, wyłączyć się, poświętować. W naszej wspólnocie świętowanie jest bardzo ważne i przyznam się – na początku nie umiałam tego zrozumieć. Docierało do mnie, że formacja jest ważna, że służba, że modlitwa, ale świętowanie? Dopiero z czasem odkryłam, jak istotne jest takie bezinteresowne marnowanie czasu z braćmi przed Bogiem, gdy się wygłupiamy, ucztujemy, tańczymy. Zupełnie tak samo jest w rodzinie. Trzeba sobie dać, czy to w małżeństwie, czy w relacjach z naszymi dziećmi, „czas za darmo” – na zabawę, na gry planszowe, na kino, czy choćby na wspólne spokojne zjedzenie posiłku. To jest właśnie ta konkretna inwestycja w relacje i zapobieganie kryzysom.
Mówi pani o czasie za darmo, a chwilami można odnieść wrażenie, że czas stał się luksusem. I wielu z nas na taki luksus nie stać.
To prawda. Wiele osób musi ciężko pracować, by utrzymać siebie i swoją rodzinę i wolny czas staje się luksusem. Myślę jednak, że refleksja nad tym, na co poświęcam czas, jest zawsze korzystna, bo dzięki niej możemy spojrzeć na swoje życie z innej perspektywy. Oczywiście, zmiana perspektywy już jest ciężką pracą, a jeszcze cięższą – konkretne zmiany życiowe. Ale one są możliwe. W procesie zmiany ku lepszemu, przez co rozumiem życie bardziej zgodne z wolą Bożą, jesteśmy wspierani przez Boga. On się o nas troszczy i to nie tylko o nasze sprawy duchowe, ale też o te codzienne. Widzę to na co dzień w moim życiu i w życiu braci z mojej wspólnoty. Dostrzeżenie tego może nie być łatwe, bo wielu z nas ma trudność w dostrzeżeniu w Bogu Ojca, któremu mogę zaufać i który o mnie zadba.
Ciekawie wygląda ta zależność mojej wiary w Boga Ojca i planowania mojego czasu…
Obie te sfery łączy odpowiedzialność za swoje życie. Z tym wiąże się bardzo ciekawe zdanie, wypowiedziane kiedyś przez prymasa Wyszyńskiego: „Mówi się, że czas to pieniądz, a ja wam mówię, że czas to miłość”. W tej perspektywie czas jest podarowanym mi darem, w którym mogę się nauczyć kochać.
Jeśli oddaję mój czas, by kochać, to zawsze będę go miał?
To nie jest taka natychmiastowa i automatyczna zależność. Jeśli jednak przyłożę się do tego, by zadać sobie pytanie o miejsce Boga w moim życiu i Jego plan wobec mnie, to mogę być pewna, że Bóg pomoże mi ogarniać mój czas.
A dlaczego tak gorzko boli, gdy zmarnuję czas?
Właśnie dlatego że gdzieś głęboko mamy świadomość, iż czas jest darem, że przemija bezpowrotnie. Boli nas więc, że nasze życie przemija, a my – być może – je marnujemy. Są też ludzie, którzy mają nerwicową tendencję, by ciągle coś robić i wciąż obwiniać się za każde niewykonanie planu. Ktoś taki pozwoli sobie na przykład na 20 minut drzemki po obiedzie i od razu mówi, że marnuje czas, a tymczasem chodzi o więcej miłosierdzia i realizmu w stosunku do samych siebie. •