medytacje
Łk 16,1-13
dodane 2013-09-21 19:28
„bogaty człowiek”
Większość ludzi uważa, że pieniądze, bogactwo byłoby najlepszym lekarstwem na ich problemy i bolączki dnia codziennego. Że dzięki nim żyłoby się lepiej, spokojniej, ciekawiej. I nawet, jeśli dopuszczają myśli, że i ludzi bogaci mają swoje problemy, to uważają, że takie problemy mogliby mieć. Woleliby te, związane z posiadaniem pieniędzy, niż te, związane z ich brakiem.
Ponadto powszechnie uważa się, że dzięki pieniądzom w ogóle łatwiej rozwiązywać wszystkie problemy, gdyż mają one ogromną siłę sprawczą. Mają „moc”działania „cudów”.
Chrześcijanie też nie są wolni od takiego myślenia.
Bogactwo, pieniądz to najsilniejszy ziemski bożek, którego wszyscy, mniej lub bardziej, czcimy.
Gdybym miała pieniądze, to iluż biednym mogłabym pomóc....
Iluż ludziom mogłabym sprawić radość i przyjemność....
Iluż problemom mogłabym zapobiec....
…. ileż swoich zachcianek mogłabym spełnić....
Pieniądz nie jest ani czymś złym, ani czymś dobrym. On jest tylko środkiem, niestety za mało refleksyjnie używanym.
Pieniądz nie ma władzy uszczęśliwiania człowieka. Jego brak nie może też człowieka unieszczęśliwić. Szczęście bowiem daje tylko Bóg, a nieszczęście związane jest tylko z brakiem Boga.
Gdyby było inaczej, to Afryka pełna byłaby nieszczęśliwych ludzi. Nieszczęśliwych, bo biednych. A np. Ameryka Płn. i Europa – ludzi najszczęśliwszych. A tymczasem tak nie jest.
Szczęście człowiekowi może dać tylko ktoś: Bóg i drugi człowiek.
„pozyskujcie sobie przyjaciół”
Pieniądz może pomóc w pozyskaniu przyjaciół, ale może też zniszczyć każdą przyjaźń.
To człowiek decyduje, w jaki sposób korzysta z pieniędzy.
Może mieć ich bez liku – i ani jednego prawdziwego przyjaciela. Tylko ludzie w jakiś sposób „kupieni”.
Może mieć mało pieniędzy lub wcale, a wokół niego będzie mnóstwo osób, z którymi będą łączyły go głębokie więzy przyjaźni i miłości.
Wszystko to zależy od mądrości serca konkretnego człowieka.
Każdy człowiek chce być kochany i chce dawać miłość. Im więcej kocha i im częściej tę miłość daje drugiemu w sposób konkretny (cierpliwe wysłuchanie, nieocenianie, ale też nie tajenie prawdy, łagodność i uśmiech, nie szukanie swego), wówczas inni zaczynają oddawać mu miłość.
Problem jest „tylko” w języku miłości.
Uczymy się go od niemowlęcia i jesteśmy bardzo przywiązani do swoich wyobrażeń, jak powinno wyglądać okazywanie nam miłości.
Gdy ktoś okazuje ją w inny sposób, bo takiego języka miłości nauczył się w swoim domu rodzinnym, wówczas pojawia się dysonans. Trudno nam zrezygnować z własnych wyobrażeń i żądań, i przyjąć z radością to, co dostajemy.
Dlatego często odtrącamy człowieka z jego miłością, bo nie rozumiemy jego języka miłości, jakim do nas „mówi”.
„Mamona”
Nawet nasze własne zdanie, czy wyobrażenie może stać się taką „Mamoną”, czyli bożkiem, który stanie na przeszkodzie służenia Bogu. A służba Bogu zawsze wiąże się z miłością i służbą człowiekowi.
Jak poznać, co jest dla mnie „Mamoną”? Co stało się moim bożkiem?
Pokusy, którym diabeł poddał Jezusa na pustyni, pokazały trzy główne obszary, które mamią człowieka: bogactwo, znaczenie, władza.
Co sprawia, że czuję się bogata, ubogacona? Czy oddałabym to bez słowa Jezusowi?
Co sprawia, że w swoich własnych oczach, ale i w cudzych, coś znaczę, kimś jestem? Czy spokojnie oddałabym to, by spotkać w tym miejscu wzgardę, odrzucenie?
Co daje mi poczucie władzy, kontroli nad moim życiem, panowania nad innymi i nad sobą? Czy umiem z tego zrezygnować i podporządkować się drugiemu człowiekowi?
Mamona – jak sama nazwa wskazuje – mami, oszukuje, zniekształca rzeczywistość.
Pan Bóg nieustannie na mojej drodze życia stawia ludzi, którzy słowem, gestem, zachowaniem uderzają w te fałszywe bożki.
Nie jest łatwo pozwolić, by mój bożek rozpadł się w pył. W ten sposób rozpada się przecież moja iluzja bogactwa, znaczenia i władzy.
Warto przetrwać wewnętrzny niepokój, jaki się wtedy pojawia – na kolanach, odmawiając różaniec – i cieszyć się, radować, bo na koniec w sercu pojawi się więcej miejsca dla Boga.