Czytelnia

Niezbędne granice

dodane 11:37

Rozdział: „Towarzyszenie – być razem w drodze”

 Jednakże kiedy życzliwie i empatycznie towarzyszymy drugiemu człowiekowi, który znajduje się w ciężkiej sytuacji, powinniśmy co jakiś czas sprawdzić, czy z tej naszej empatii również my nie przyjmujemy postawy człowieka przytłoczonego. Taki stan nie służyłby żadnemu z nas. Powinniśmy zatem dojść do siebie, również, a może przede wszystkim, fizycznie. Poza tym w chwilach niepewności, słabości i rozdrażnienia trzeba szczególnie zadbać, i to dosłownie, o grunt pod nogami. Moja recepta na stres związany z wystąpieniem publicznym brzmi tak: przybrać odprężoną, wyprostowaną postawę, a później zrobić w jednej lub dwóch sekundach wydech, opuszczając lekko ramiona i przesuwając jak najniżej punkt ciężkości. W takiej pozycji niełatwo się zdenerwować.

(… )

 

Oczywiście, musimy jako towarzysze o ludzkiej naturze zważać na nasze ludzkie granice. Chodzi mianowicie o to, że nie wolno nam wpadać w pułapkę syndromu pomocnika, nawet jeżeli jest to bardzo przyjemne uczucie, że się jest potrzebnym. Pomagajmy tam, gdzie nas o to proszą; nie chciejmy pomagać za wszelką cenę, czy wręcz szukać sytuacji, w których okażemy się potrzebni. Jeżeli przyłapiemy się na tym, powinniśmy sobie uzmysłowić, że prawdopodobnie staramy się stłumić nasze własne nie rozwiązane problemy, zasypując je cudzymi kłopotami. Inną pułapkę zastawiamy na siebie wtedy, gdy nie potrafimy dostrzec w porę sytuacji, w której tracimy za dużo energii i – jak to drastycznie określiła pewna pielęgniarka – zostajemy „pokiereszowani i wypompowani”. Brzmi to może niezbyt elegancko, ale bardzo dobrze odzwierciedla, co może się stać, jeżeli człowiek, któremu towarzyszymy, zanadto liczy na nas i widzi w nas główną oś, wokół której obraca się całe jego życie, traktuje nas jak straż pożarną i pogotowie ratunkowe we wszystkich swoich problemach, a zwłaszcza chce uczynić z nas osobę odpowiedzialną za jego własne życie. Nie jest to dobre dla niego samego, bo im bardziej będziemy się o niego troszczyć, poświęcać mu ciągle uwagę i ciągle nieść pomoc, tym bardziej utrwalać będziemy jego bezradność. Utrwalać będziemy jego słabość, zamiast wyzwalać jego własną moc i energię, która go zdynamizuje, gdy tylko rozwinie poczucie odpowiedzialności za siebie samego. Z takiej niekorzystnej sytuacji, która powstała ze źle okazywanej pomocy czy często wręcz miłości, powinniśmy się wyzwolić dla naszego obopólnego dobra; powinniśmy świadomie oddać tej drugiej osobie odpowiedzialność za siebie, oddać niczym sznur wiążący dwa elementy; starannie ten sznur odcinamy, a następnie zwijamy z wielką życzliwości i przekazujemy z całym szacunkiem tejże osobie.

 

Jest to również ważne i z tego powodu, że wkrótce albo będziemy całkowicie wyczerpani, alb – co jest bardzo częstą reakcją – odgrodzimy się w niezdrowy sposób od takiego przeforsowania czy to przez „uszczelnienie emocjonalne”, tak że staniemy się twardzi i zimni w miejscach szczególnie wrażliwych, czy to – jak wielokrotnie mogłam zauważyć – przez chorobę.

 

Jak być aniołem, czyli o sztuce towarzyszenia innym ludziom

Elftraud von Kalckreuth

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 21.11.2024

Ostatnio dodane