"Dziedzictwo" domu rodzinnego

dodane 13:44

Rozdział: „Oderwanie się – pozostawić wszystko i wyruszyć w drogę”

 Gdy zaś jako terapeuci towarzyszymy na pewnym odcinku drogi synowi lub córce, którzy doświadczają trudności w rzeczywistym lub przynajmniej „mentalnym” opuszczeniu domu rodzinnego, to, oczywiście, pojawia się tu wiele pułapek. Nie zawsze musi to być tak przymuszający wzorzec jak w przypadku Tobiasza – ojca. Bo również ojciec postrzegany przez syna lub córkę jako osoba zbyt słaba i ustępliwa może rodzić w głowach dzieci to uporczywe pytanie: może miałbym o wiele lepszy start życiowy, gdybym miał silnego ojca? Albo też: dlaczego miałem tak zimną i twardą matkę, a nie ciepłą i serdeczną? Pytania tego rodzaju dostarczają tylko pożywki tęsknocie za tym, co powinno by być inaczej niż jest. Taka tęsknota może dręczyć nawet do sześćdziesiątki, jak w przypadku jednego z moich przyjaciół, i uniemożliwić prawdziwe dorastanie. W jej głębi kryje się zawsze rozczarowane dziecko, które myśli sobie, że gdyby dostało to, czego sobie życzyło, potrafiłoby więcej, bardziej samodzielnie i świadomie osiągnąć. Ale jest tak, jak jest. Żaden ojciec nie jest zobowiązany być obrazem, jakiego sobie życzymy. Żadna matka nie musi być taka, jak stworzony przez nas jej ideał, zresztą inny chyba u dwunastoletniego dziecka, inny u trzydziestoletniej osoby, a jeszcze inny u pięćdziesięcio – czy osiemdziesięciolatka. Absurdalne byłoby wyobrażenie, że nasza matka lub ojciec mieliby się dopasowywać do tych kolejnych obrazów, cofając się niejako w czasie. To nie oni w istocie muszą się zmienić, nie oni mają być inni, ale dojrzewać powinien nasz sposób patrzenia, nasza zdolność do przejmowania odpowiedzialności za samego siebie. I dojrzewamy rzeczywiście tylko wtedy, kiedy odstępujemy od tak niemądrych życzeń. Czasami nie jest to nawet takie trudne, gdy jako przyjaciele odkryjemy wspólnie bezsensowność czy wręcz śmieszność tego rodzaju oczekiwań wobec własnego losu. I śmiejąc się, porzucimy cały ten umysłowy kram.

Wcale nie chcę przypisywać Annie z naszej historii, że taki był jej stosunek do syna Tobiasza. Ale w tym kontekście nie mogę nie dostrzec kolejnej pułapki zastawianej na dzieci, również dzieci dorosłe, która nie pozwala im oderwać się od swoich rodziców. Ową pułapką jest stałe podświadome poczucie winy, wzbudzane przez rodziców takimi na przykład słowami: „Tak rzadko przychodzisz”; „Nikogo przy mnie nie ma”; „Czuję się tak samotna” albo: „Tylko na ciebie mogę liczyć” czy też: „Nie musisz na mnie zwracać uwagi, wiem przecież, że i tak nie masz czasu dla mnie” oraz różne inne wypowiedzi wzbudzające niepokój i poczucie, że nie spełnia się wystarczająco swoich obowiązków. Skutkiem takich zachowań są odwiedziny pełne udręki i poczucia winy, a nigdy radosne przebywanie razem, czego pragną zarówno dzieci, jak i rodzice.

(… )

Jest jeszcze jedna pułapka, która utrudnia dorosłym dzieciom samodzielne kroczenie własną drogą; i działa ta pułapka nawet wiele lat po śmierci rodziców. Chodzi tu o ciągle przypominające się opinie czy opisy z dzieciństwa: „I tak nic ci się nie uda” albo „Nic nie potrafisz zrobić, tak jak twój ojciec” czy jak wujek albo jeszcze ktoś inny. A potem pojawia się złośliwy komentarz o słabym charakterze albo dziedzicznym braku zdolności, i dlatego nieusuwalny. (… )

Tego rodzaju zdania mogą działać jako przeszkoda przez całe życie. Towarzyszy im z reguły jednostronny obraz ojca lub matki, obraz, który pisany jest tylko takimi negatywnymi barwami. I choć wydaje się to absurdalne, związek z rodzicami staje się wtedy jeszcze silniejszy, bo kiedy ciągle bronimy się przed czymś, kiedy staramy się od czegoś uciec, to szczególnie się na tym skupiamy.

Cieszyć się należy, gdy udaje się nam, jako przyjacielowi czy towarzyszowi, wyprzeć taki obraz ze świadomości. Należy dokładnie i wszechstronnie przyjrzeć się całej sytuacji i ująć wszystkie główne przymioty matki, jeżeli o nią chodzi; ująć, z jednej strony, cechy negatywne, które tak czy owak rzucają się w oczy, ale także, z drugiej strony, cechy pozytywne i neutralne. Po stronie cech negatywnych znajdzie się z pewnością bojaźliwość, zgorzknienie, sztywność w sądach, zawziętość, trudności w nawiązywaniu kontaktów albo skąpstwo. Dobrze będzie, jeśli na ich tle pojawi się u nas myśl: szkoda, że ona w taki sposób przeżyła swoje życie. Nie mogę tego zmienić, ale niech to będzie dla mnie ostrzeżeniem, żeby nie ulec podobnym skłonnościom.

Potem wypadałoby równie wnikliwie zająć się drugą stroną, a wtedy dostrzeże się z pewnością więcej dobrego, niż zdawałoby się na początku. Może ukaże się siła pokonywania przeciwności losu, sprawiedliwość, sprawność działania, niezawodność czy też rzeczy, o których dawno już zapomnieliśmy, na przykład fascynacja muzyką czy przyrodą.

Nie tylko w stosunku do rzeczy materialnych mamy prawo decydować, czy chcemy je dziedziczyć, czy też nie. Do niczego nie jesteśmy tu zmuszeni. Zaś w omawianym przypadku nie musimy się kierować zasadą „wszystko albo nic”, lecz możemy dokonać wyboru.

(… )

Byłoby pięknie, gdyby Tobiasz jeszcze raz zdobył się na cierpliwość i wysłuchał Anny i jej wszystkich lęków. Wiele rzeczy staje się łatwiejszymi przez sam fakt, ze możemy je wypowiedzieć.

(… )

Wierzyć – znaczy również: być gotowym do drogi; być zdolnym do opuszczenia rzeczy starych, znanych, oswojonych; mieć odwagę podejmowania rzeczy nowych, bez zabezpieczeń na wypadek odwrotu, a tylko z zaufaniem do Boga.


 

Jak być aniołem, czyli o sztuce towarzyszenia innym ludziom

Elftraud von Kalckreuth

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 25.11.2024

Ostatnio dodane