II Ogólnopolski Kongres Małżeństw

Dwa oblicza małżeństwa

dodane 08:34

Z filozofem greckim Sokratesem związana jest pewna anegdota. Pewnego dnia uczeń spytał go: „Mistrzu, mam się żenić, czy nie żenić?” W odpowiedzi usłyszał: „Cokolwiek byś nie uczynił, i tak będziesz żałował. Tak czy inaczej żeń się. Jeżeli znajdziesz dobrą żonę, będziesz szczęśliwy. Jeżeli złą, zostaniesz filozofem.”

(… )

Søren Kierkegaard, żyjący w XIX w. duński filozof, mawiał: „W każdym małżeństwie to nie droga jest trudna, ale trudności są drogą.”  Budować małżeństwo to znaczy pokonywać trudności. Pokonywać, a nie rozbijać się o nie, jak o rafę koralową. Tymczasem gdy pojawia się jakaś większa czy mniejsza trudność, pojawia się też pokusa, by rozwiązać małżeństwo. Każde małżeństwo doświadcza takich pokus.

(… )

Na ogół ludzie tworzą własne małżeństwo na wzór i podobieństwo małżeństwa własnych rodziców. To nie jest wpływ genetyki, ale naśladowania jedynego znanego wzoru. I mimo że każde z małżonków pochodzi z innej rodziny, to patrząc z systemowego punktu widzenia, doświadczenia często są porównywalne. Podczas analizy krok po kroku (step by step), przy rozrysowaniu wzorców zachowań i tego, czego rodziny doświadczyły, to okazuje się, że rodziny te są bardzo często bardzo podobne. Istnieją oczywiście także czynniki odmienne.

Jak zauważyła Virginia Satir, amerykańska psychoterapeutka, specjalizująca się w terapii rodzin, ludzie pasują do siebie pod względem wagi problemów, które wnoszą w posagu do związku. Wydaje się nam, że zakochujemy się w sobie i bierzemy pod uwagę tylko zasoby. To prawda, ale za nimi kryją się mankamenty, które wnosimy, a które otrzymaliśmy od swoich rodzin i z racji pochodzenia, i od których nie jesteśmy w stanie się odseparować. Trzeba mieć świadomość tego, co się wnosi do związku. Ta świadomość pomaga budować własne małżeństwo w dystansie wobec tego, co zbudowali moi rodzice czy rodzice mojego współmałżonka.

W małżeństwie często małżonkowie chcą zaspokajać zbyt wiele własnych potrzeb. Jeśli czegoś nie otrzymaliśmy od rodziców spodziewamy się, że da nam to współmałżonek. Każdy wchodzi w małżeństwo z takimi niezaspokojonymi potrzebami, rodzice przecież nigdy nie są tak doskonali, żeby zaspokoili wszystkie potrzeby dzieci. Dopiero wychowując rozumiemy trud własnych rodziców - małżeństwo i wychowywanie własnych dzieci może się stać procesem terapeutycznym. Głód wynikający z niezaspokojonych potrzeb może jednak towarzyszyć całe życie. Jest to bardzo trudne do udźwignięcia dla drugiego człowieka.

(… )

 

Małżeństwo stwarza też szczególną okazję do komunikacji. Dwoje ludzi, którzy wychodzą z odmiennych systemów rodzinnych, podobnych, ale jednak różnych, zamieniają je i budują coś razem. To budowanie musi odbywać się w dialogu. Im bardziej dojrzalsze małżeństwo, tym ten dialog jest bardziej dojrzały. Po przeżyciu wielu lat w małżeństwie widzi się, że te naglące i palące tematy z początkowych lat małżeństwa, żarliwie dyskutowane i wykłócone, przestały mieć znaczenie. Z upływem lat coraz bardziej małżonkowie dziwią się zapalczywości, jaka ich wtedy ogarniała. Ale te dyskusje i spory są potrzebne.

Małżeństwo to także wieloletnia, najlepsza szkoła rozwiązywania konfliktów życiowych. Jeżeli człowiek nauczy się rozwiązywać konflikty w małżeństwie, to będzie umiał rozwiązywać konflikty jako rodzic czy konflikty zawodowe. Wszystko przenosi się z podstawowych relacji: jeśli nauczyłem się tego w domu rodzinnym, to lepiej będzie mi w małżeństwie. Ale jeśli się nie nauczyłem w domu rodzinnym, to zawsze jest nadzieja, że nauczę się w związku małżeńskim.

 

  • Ostatnio mieliśmy spotkanie z narzeczonymi, którzy po 10 lata bycia/życia ze sobą postanowili wziąć ślub. Podczas spotkania narzeczeni zaczęli bardzo szczerze opowiadać o trudnościach, jakie są w ich życiu, m.in. pojawiła się sprawa relacji z teściami. Po spotkaniu spojrzeliśmy z Piotrem na siebie, uśmiechnęliśmy się szczęśliwi, że za nami już parę raf, o które nasze małżeństwo mogło się rozbić, a jednak się nie rozbiło. Nie zazdrościmy młodym ani urody, ani zdrowia, bo mamy dużo bardziej wartościowy skarb: mamy siebie nawzajem, wzajemne zaufanie, szczerość i otwartość, wzajemne przyjęcie słabości i niedociągnięć. A przede wszystkim nosimy w sobie ogromną pewność, dzięki Komu się to całe dobro naszego życia zadziało.

  • Narzeczeni muszę się dopiero tego uczyć, a nauka ta jest bolesna. „Budowanie małżeństwa to pokonywanie trudności.” Wielu, niestety, odpada podczas tej drogi, bo raz: nie lubimy się męczyć; dwa: brakuje nam świadomości, że warto się męczyć; trzy: nie do końca chcemy męczyć się dla tej właśnie osoby (to oczywiście przykłady, każdy człowiek może w tym miejscu dopisać swoje).

  • My już doświadczyliśmy prawdy, zawartej w tym wykładzie. Tak naprawdę jest. Dzięki temu potrafimy korzystać z dobrodziejstwa mądrości innych ludzi: psychologów, księży, terapeutów. Słuchamy – i w sytuacji kryzysu – szukamy u nich pomocy, by jak najlepiej dany kryzys przejść, przepracować. Tego przyjmowania rad innych ludzi też trzeba się nauczyć.

  • Ufff, jak dobrze jest być 22 (prawie) lata po ślubie :D

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 05.11.2024

Ostatnio dodane