Dewocja
dodane 2013-04-28 17:38
W roku 295 p.n.e. wojska rzymskie stanęły pod Sentinum w Umbrii naprzeciw połączonych sił trzech wielkich ludów Italii: Samnitów, Etrusków i Gallów. Bitwa, która tu się rozpoczęła, miała zadecydować o tym, kto będzie panem Italii: Rzymianie czy też tamci.
Zastępy obu stron były tak liczne i bitne, że ostateczny wynik krwawych zmagań wydawał się niepewny, szala zwycięstwa co chwilę chyliła się to ku jednym to ku drugim. W pewnym momencie na skrzydle, nad którym dowództwo sprawował konsul Publiusz Decjusz Mus, jazda rzymska, początkowo prąca naprzód, zaczęła się cofać, a wreszcie rzuciła się do ucieczki. Wówczas to Decjusz postanowił, jak przed kilkudziesięciu laty jego ojciec w podobnej sytuacji, dokonać aktu dewocji.
Tak nazywali Rzymianie ceremonię, w której wódz ofiarowywał swe życie wrogom, prosząc jednocześnie o zwycięstwo. Poświęcający się wymawiał z zasłoniętą głową w obecności kapłana słowa modlitwy, czy też raczej zaklęcia. Brzmiały one:
- Posyłam przed sobą na zgubę nieprzyjaciela strach i popłoch, śmierć i rzeź, gniew bogów niebiańskich i pomstę podziemnych. Przeklinam godła, pociski i oręż nieprzyjaciół. Niech tam, gdzie ja zginę, zginą też oni!
To pragnienie i to przekleństwo wypowiedział konsul Decjusz. Potem spiął konia i rzucił się wprost w największą ciżbę galijskich wojowników, bo właśnie oni stali naprzeciw. Runął na ich najeżone włócznie i dzielnie walcząc do ostatka, wkrótce poległ.
Bitwa w tym momencie zaczęła się obracać na korzyść Rzymian. Italia miała stać się ich władztwem. Decjusz zaś pozostał w pamięci potomnych na wieki jako przykład męstwa i miłości ojczyzny.
Jeszcze dłuższy żywot stał się udziałem wyrazu dewocja i pochodnych od niego, dewot i dewotka. Przejęło je bowiem chrześcijaństwo dla określenia tych swoich wyznawców, którzy poświęcają się bez reszty Bogu i kościołowi, sprawom religii i jej obrządków. W tym sensie wyrazy używane są do dziś dnia. Ale ich rodowód jest właśnie taki: pogańsko – patriotycznie – rzymski.
Aleksander Krawczuk, Rzymianki