Habemus papam w cieniu szpitala

dodane 12:19

Tak to się akurat zadziało, że wybór nowego papieża w naszej rodzinie dokonywał się w cieniu niepokoju o zdrowie i życie średniej córki.

 

 

W szkole źle się poczuła i z bólami w klatce piersiowej Piotr zawiózł ją do lekarza. Ten po zrobieniu EKG, które niczego jednak nie wykazało, od razu dał skierowanie do szpitala. W międzyczasie we mnie zrodziła się chęć szybszego powrotu z pracy do domu, więc zwolniłam się pół godziny, by zdążyć na wcześniejszy pociąg, i dojechałam do domu w momencie, gdy oni jechali do szpitala. Mogliśmy być wtedy razem.

Lekarz osłuchał Mariannę i uznał, że może coś poważnego dziać się z sercem. Ona została w szpitalu, a my pojechaliśmy po jej rzeczy do domu.

Gdy skończył się czas odwiedzin, poszliśmy na Mszę i na nasz dyżur do parafii, tym bardziej że wiedzieliśmy, że przyjdą narzeczeni na spotkanie.

A potem sms: Habemus papam! :-)

 

To był niesamowity czas.

Z jednej strony wielkich obaw o dziecko, z drugiej – wielkiego rodzącego się zaufania i wiary w Boże słowo: „Szczęśliwi, którzy płaczą, którzy się smucą, albowiem oni śmiać się będą, będą pocieszeni...”

I ludzie obok nas, którzy poproszeni o modlitwę od razu na nią odpowiedzieli, obiecując nie tylko wsparcie duchowe, ale też oferując pomoc w znalezieniu bardzo dobrego kardiologa. To ogromnie ważne w cierpieniu i przeżywaniu rozmaitych kłopotów, by doświadczyć wspólnoty ze strony bliskich. Takie doświadczenie rodzi w sercu ogromną wdzięczność wobec tych ludzi.

 

A papież...

Cóż. Zdążyliśmy dojechać do domu na moment uroczystego ogłoszenia, kto nim został.

Zdziwienie, bo nazwisko zupełnie nam obce. Ale i wesołość, że ten kardynał jest jezuitą ;-)

Bardzo cenię jezuitów. Jeden z nich w pewien sposób „uratował” mi życie, gdy na rekolekcjach ignacjańskich wskazał, co w moim myśleniu jest od diabła, co nie jest z Boga.

Jezuici są bardzo konkretni, czasem aż za bardzo ;-) do bólu.

Mają też w sobie ogromnie wiele dystansu do siebie samego, czego współczesny człowiek raczej nie potrafi. Nikt go tego nie uczy ;-)

A przy tym jezuici są ludźmi Miłości.

 

A papież Franciszek...

Hmm, katolicy będą mieli z nim problem ;-) zwłaszcza w kontekście jego wieku.

Jakoś nigdy nie słyszałam, by w ferworze walki o krótszy czas pracy zawodowej ktoś zwrócił uwagę na to, że papieżem można zostać w podeszłym wieku. A przecież pełnienie tej posługi to ogrom dodatkowej pracy i odpowiedzialności... Podejrzewam, że wielu emerytów za nic w świecie by się tego nie podjęło ;-) m.in. z pewnego rodzaju lenistwa i niechciejstwa :D Bo nie sądzę, by obecny papież był zdrowy i silny jak 40-latek chociażby :-)

Obecny papież skończył 76 lat. Ja mam 43, pracować mam do 67. A Pan Bóg poprzez tego człowieka mówi mi, że pracować mam zawsze i nigdy nie mogę być pewna, czy w wieku 76 lat Pan nie postawi mnie przed ważnym zadaniem do wykonania.

 

Z upodobaniem słucham słów papieża Franciszka. Mówi on rzeczy oczywiste, jasne, ale jakże często zaciemniane i zagmatwywane. Nie sądzę, by Jezus przez 3 lata nauczania nie mówił tego samego. Ktoś, kto przy Nim był, może w pewnym momencie uznał, że to już słyszał, że to już wie, może i nudził się na Jego naukach.

Jednak te proste, podstawowe nauki mają to do siebie, że najtrudniej jest wprowadzać je w życie, a wprowadzając trzeba nieustannie konfrontować własne serce ze swoim działaniem, by nie wypaczyć.

 

Tak więc ogromnie ważny to był czas dla naszej rodziny tym bardziej, że Pan Bóg uchronił nasze dziecko przed poważną chorobą. Za to okazało się, że jest to ogromnie rzadka przypadłość, bo summa summarum Marianna ma odmę śródpiersiową :D nawet nie wiedziałam, że takowa istnieje, a jeden z lekarzy powiedział jej, że ostatni taki przypadek widział 16 lat temu :D Miał facet szczęście, że dzięki naszej córce sobie przypomniał ;-)

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 22.11.2024

Ostatnio dodane