Rodzina

dodane 14:58

Podobno z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciach...

Z pewnością są tacy członkowie rodziny, że chciałoby się relacje z nimi ograniczyć tylko do zdjęć i to od czasu do czasu. Bo przecież i po to, by zrobić zdjęcie, ludzie muszą się spotkać.

Z mojego doświadczenia wynika jednak, że każdy problem z relacjami pokazuje mi mój wewnętrzny niepoukładany świat. Odwzorowuje m.in. moje kompleksy, brak poczucia własnej wartości, nieumiejętność stawiania granic, nadmierne i zupełnie niemożliwe do spełnienia oczekiwania wobec drugiego człowieka, siebie i świata. To wszystko sprawia, że w relacjach pojawiają się napięcia, problemy, złe słowa i myśli, czasem gesty.

Nasuwa się więc "rozwiązanie": ucieczka.

Ucieczka, czyli ograniczanie takich problematycznych relacji, chowanie się w brak czasu i nadmierny aktywizm, szukanie świata "nieistniejącego" w powieściach fantastycznych i różne inne. Chyba każdy człowiek ma swój sposób uciekania od rzeczywistości i tego, co nieprzyjemne, bolesne, raniące.

Mając tę wiedzę, mogę pomóc naszym nastolatkom zrozumieć, co się dzieje w ich głowach i sercach. Stoję z boku, więc dostrzegam może nie tyle wszystko, ale coś innego, coś, czego oni, zanurzeni w swoich emocjach i uczuciach, nie są w stanie spostrzec.

Oczywiście, mogą moje uwagi i spostrzeżenia odrzucić. Ponieważ jednak staram się tego nie przedstawiać w sposób natrętny, ale jako propozycję do rozważania, dzieci słuchają moich słów, czasem dyskutują, pytają, często zgadzają się - i zderzają się z problemem w sobie: wprowadzenia często mądrych myśli w życie.

Bo nie wystarczy tylko coś zobaczyć, uznać mądrość i dobro spostrzeżeń. Trzeba je jeszcze wcielić w swoje życie - w mniejszym lub większym zakresie. A z tym wszyscy mają problem.

Czasem życie zmusza do zmiany zachowania i reagowania, czasem niechęć do zmian jest silniejsza niż otrzymywane ciągle razy i ciosy. 

Ja tylko dzieciom tłumaczę świat. To one muszą wykonać całą pracę z porządkowaniem tego, co jest w nich. 

A ostatnio coraz częściej widzę, że przy okazji dzieci pokazują mi to, co we mnie samej ciągle jeszcze potrzebuje nawrócenia.

Doceniam to ogromnie. To wielkie błogosławieństwo, mieć obok siebie kogoś, kto jak lustro - pokaże wszystko: dobro i zło, słabość i siłę. Tylko że w przeciwieństwie do lustra, ten ktoś nie jest obojętny, "martwy", ale żyjący, czujący, dzielący się dobrym słowem i uściskiem.

Bóg stworzył człowieka jako mężczyznę i kobietę, we wspólnocie. Kryje się w tym głęboka mądrość dla wszystkich, którzy chcą nieustannie dorastać do tej wizji siebie samego, jaka jest przez Bożymi oczami. Drugi człowiek na tej drodze jest zawsze błogosławieństwem i pomocą. Niestety, nie zawsze potrafię z tej pomocy korzystać.

Tak naprawdę nie dostałam od Pana Boga większego daru niż moja rodzina. Ci najbliżsi, i ci trochę dalsi. 

Wielkim darem jest też każdy inny człowiek, nie związany ze mną więzami pokrewieństwa.

Ciekawe, czy kiedyś dzieci i mnie uznają za dar od Stwórcy? :-)

 

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 22.11.2024

Ostatnio dodane