Rade rady

dodane 14:52

Na deon.pl przeczytałam ciekawy artykuł o dawaniu ludziom rad. Zdaniem piszącego, rady udzielane innym są denerwujące m.in. z tego powodu:

  • bagatelizują problem, z którym inni się zmagają (my szybko, od razu wiemy, co powinno się w danym momencie zrobić, gdy tymczasem dany człowiek zmaga się z problemem jakiś czas)

  • ten, kto udziela rad stawia się ponad tym, któremu rad udziela (wiemy coś, co on nie wie, dlatego wiemy, jak problem rozwiązać)

  • człowiek z problemem nie ma szans, by się wygadać, wyżalić, w pełni podzielić swoją historią i uczuciami, jakie przeżywa.

Artykuł skupił się na osobach, będących w depresji, ale myślę, że te spostrzeżenia odnoszą się do wszelkich międzyludzkich relacji i warto mieć je na względzie, gdy nasze dobre rady zostają odrzucone, a człowieka doradzającego posądza się o Bóg wie co.

Paradoksem jest, że wszyscy udzielamy rad: ci, którzy ich nie lubią przyjmować, także. Autor wskazuje podstawowe mechanizmy, które uruchamiają się w każdym człowieku, gdy słyszy on o czyimś cierpieniu, kłopocie, problemie:

  • przede wszystkim poczuwamy się do reakcji: do czynu lub chociażby słowa – błędnie sądzimy, że inni ludzie oczekują od nas pomocy

  • ofiarowanie pomocy rodzi w nas poczucie samozadowolenia (podobno nasz mózg wytwarza wtedy substancje, dzięki którym czujemy się szczęśliwsi) – to, że ofiarujemy komuś pomoc tak naprawdę jest pomaganiem sobie w poradzeniu sobie z uczuciem bezsilności

  • nasz mózg kocha szybkie rozwiązania, a my chcemy jak najszybciej pozbyć się problemów, by nie cierpieć dłużej, niż to konieczne (cudze cierpienie także wzbudza w nas dyskomfort, źle się z nim czujemy)

Tak, to wszystko prawda. Wiem po sobie, bo w moim życiu też był czas, gdy czyjeś słowa odbierałam jako zachętę do pomocy, doradzenia, szukania rozwiązania dla danego problemu. Teraz już wiem, że to bez sensu. Każdy sam musi się uporać ze swoimi problemami i każdy sam wybiera osoby, których rad wysłucha ciut bardziej życzliwie, bez zbytniej irytacji.

[To też jest zresztą bardzo ciekawy problem: od czego zależy, że jednych słowa (rady) przyjmujemy życzliwie, a innych od razu odrzucamy? Ciekawe, jakie stereotypy i kalki nami wtedy kierują? Pewnie u każdego inne, związane z jego życiowym doświadczeniem.]

To bardzo pomaga w życiu: uwolnienie się od przekonania, że muszę pomóc innym. Nie muszę. Mogę – jeśli oni będą chcieli.

Poza tym tak naprawdę każdy w sobie nosi rozwiązanie swoich problemów. Inny może być tylko życzliwym słuchaczem, ewentualnie wskazującym, co on by zrobił w danej sytuacji, ale pozostawiającym drugiemu pole manewru przy podejmowaniu decyzji.

Bo trzeba pamiętać, że rada nie jest rozkazem. Osoba, która rady życzliwie wysłucha i tak może ją odrzucić. Rozkaz trzeba wypełnić. Za radą można, ale nie trzeba iść. Zwłaszcza za czyjąś radą ;-)


 

Artykuł zakończył się takimi słowami: „Depresja ma swoje własne patologie. Jedną z nich jest egocentryzm. Powiedzieć komuś, kto cierpi na ciężką depresję, że jest samolubny i użala się nad sobą, to tak jakby mówić choremu na astmę, że ma problemy z oddychaniem (Brampton 2009)”. To trochę pobocznie w temacie rady, ale te słowa mnie zastanowiły.

Zastanowiło mnie jedno: czy w człowieku automatycznie „znika” egoizm i użalanie się nad sobą, gdy wychodzi on z depresji, czy też przełamując swój egoizm i starając się nie użalać nad sobą człowiek ma większe szanse, by z depresji wyjść?

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 22.11.2024

Ostatnio dodane