medytacje
Mt 28,8-15
dodane 2012-04-22 11:40
„A oto Jezus stanął przed nimi i rzekł: Witajcie!”
Każdego ranka, zaraz po przebudzeniu, Jezus staje przed mną i mówi do mnie: „Witaj!”
Czy rozpoczynam swój dzień pokłonem przed Nim i czy jest we mnie ogromna radość, szczęście z tego powodu, że mój Pan, Mistrz, jest przy mnie i mogę Go dotknąć (w Komunii Świętej)?
Życie niesie ze sobą najrozmaitsze problemy: w pracy, w domu, ze zdrowiem, z dziećmi. Brak pieniędzy, brak miłości, samotność, choroby, śmierć. Troska o chleb, o pieniądze na rachunki. Codzienność.
I do niej wchodzi Jezus – Żyjący, Zmartwychwstały, Działający – i wita mnie u progu nowego dnia, u progu moich codziennych zajęć, zwykłych spraw i problemów.
Czy to dostrzegam? Czy chcę się z Nim spotkać i na Jego słowo czułego powitania odpowiadam z radością?
Jeśli On jest przy mnie, cóż złego może mnie spotkać?
„A Jezus rzekł do nich: Nie bójcie się!”
Jezus wita mnie z radością, uśmiechem i uspokaja: „Nie bój się!”
„Nie bój się Mnie!
Nie lękaj się życia – tego, co ono ze sobą niesie. W każdej chwili jestem przy tobie i nic, nawet grzech i śmierć, nie sprawią, że odejdę.
Jestem we wszystkim – z tobą.
Nie bój się ludzi. Oni są Moim darem dla ciebie – i zadaniem.
To dzięki nim możesz się rozwijać i wzrastać w miłości.
Nie bój się – oddaj Mi wszystkie swoje lęki i strachy, które paraliżują twoje działanie i które sprawiają, że zamykasz się w sobie, w swoim pokoju, w swoim mieszkaniu.”
„Idźcie i oznajmijcie moim braciom: niech idą do Galilei, tam Mnie zobaczą.”
Jezus nie wymaga ode mnie heroicznych czynów. Jego polecenia są zwyczajne, dotyczą mojej codzienności.
Czasem tylko mam być posłańcem dla innych – gdy trudno im uwierzyć w Zmartwychwstałego.
Ale też nie mogę sprawić, by oni uwierzyli. To ich wysiłek i trud. To oni mają „iść do Galilei” - wrócić do początku swojego spotkania z Jezusem: momentu chrztu, może bierzmowania lub innej chwili w swoim życiu, gdy spotkali Jezusa, gdy usłyszeli Jego głos, spojrzeli w Jego oczy.
„... po naradzie dali żołnierzom sporo pieniędzy...”
Ciekawe, ile pieniędzy arcykapłani dali żołnierzom, by ci kłamali na temat tego, co widzieli?
Jaka ilość pieniędzy uśpiłaby i moje sumienie, że przestałabym w złu widzieć zło, że zamknęłabym oczy na niegodziwość, niewłaściwe postępowanie?
Każdego można kupić, mnie też.
Trzeba tylko wiedzieć, co mu zaoferować i ile. Nie zawsze musi to być pieniądz – może to być poczucie władzy, pochlebstwa i dowartościowywanie, oferowanie fałszywego, bo budowanego nie na Bogu, poczucia bezpieczeństwa itp.
Najczęściej jednak w tle przekupstwa jest pieniądz. Pieniądz zniewala człowieka najmocniej, bo tworzy iluzję, że stanowi rozwiązanie ludzkich problemów.
Owszem, ludziom bogatym żyje się lżej i wygodniej – ale za jaką cenę?
Jezus przed bogactwem ostrzegał – nie dlatego, że jest ono czymś złym, ale dlatego, że tylko człowiek mocno zakorzeniony w Bogu nie pozwoli, by bogactwo go zniewoliło.
Jeżeli nic nie mam lub mam niewiele, mogę lepiej zobaczyć prawdę o sobie. Doświadczam wtedy zależności – od Boga i ludzi. A z tym wszyscy mamy problem.
Gdy mam wiele (a posiadanie pieniędzy kusi do ich wydawania), odwracam oczy od siebie, nie widzę, nie dostrzegam wielu spraw we mnie samej. Przede wszystkim nie dopuszczę do siebie doświadczenia własnych ograniczeń i słabości. Moją uwagę odciągną zakupione rzeczy, zafundowane wrażenia i przeżycia.
Czasem zbyt lekko traktuję ostrzeżenia Jezusa. Nie przejmuję się nimi, bo w swojej pysze uważam, że mnie one nie dotyczą, że sobie z tym świetnie daję radę.
Do czasu, aż nie utracę pieniędzy.
Kim bez nich wtedy będę we własnych oczach?
-
gdy nie mogę kupić prywatnego leczenia lub gdy nie stać mnie za odwdzięczenie się komuś za ogromną pomoc;
-
gdy grozi mi eksmisja z mieszkania, bo nie mam pieniędzy na zapłacenie rachunków;
-
gdy moje święta są tak samo ubogie jak codzienne dni;
-
gdy dzieciom nie mogę kupić lepszych ubrań, komputera itp., a one przez to doświadczają szyderstwa i kpin ze strony rówieśników, itd. itp.
Pieniądz rządzi światem – często to słyszę, czasem powtarzam.
Na ile rządzi mną?
A na ile rządzi moim życiem, moim myśleniem Jezus Zmartwychwstały?