Uncategorized
lektura cz. I
dodane 2012-03-26 21:14
Seks i nieskończoność - http://mateusz.pl/list/0212-pilsniak.htm
W relacji z innymi często chcemy być większymi od nich.
Moje przekonanie jest takie, że wszyscy „pojedynczy” w gruncie rzeczy żyją w świetle i w łasce przychodzącej przez tych, którzy żyją w małżeństwie.
Nie odwrotnie? A może w świetle i blasku tego, że Ojciec nosi habit, są możliwe dobre małżeństwa?
To jest zawsze wzajemna relacja. Myślę, że my, „pojedynczy”, kiedy służymy życiu w jakiejkolwiek formie, wspieramy i uczestniczymy w życiu tych, którzy bezpośrednio przekazują życie dane od Boga.
Mam w pamięci wiele osób, które nie akceptują swojej samotności i w ten sposób gubią sens swojego życia. Czystość (najbardziej chyba w sensie seksualnym) jest dla nich strasznym ciężarem i może rzeczywiście nie jest możliwa?
Ktoś, kto nie akceptuje swojego życia, czyli w jakimś sensie nie kocha siebie samego, nie może być szczęśliwy. Będzie szczęśliwy tylko wtedy, kiedy odda swoje życie dla innych. Wtedy jego serce inaczej zobaczy sytuację. Wielu ludzi jest nieszczęśliwych, ale to dzieje się dlatego, bo nie osiągnęli jeszcze czystości serca, czyli nie stali się darem dla innych.
Dlaczego mnie to spotkało? - http://mateusz.pl/list/0301-kostrzewa.htm
Cierpienie jest wołaniem o przemianę - http://mateusz.pl/list/0301-hryniewicz.htm
Istnienie ukrzyżowane jest najtrudniejszą formą istnienia.
Spowiedź czy przesłuchanie? - http://mateusz.pl/list/0303-krzysztofowicz.htm
Dobra spowiedź to taka, do której przystępuję nie jako przestępca, ale jako człowiek chory, człowiek, który potrzebuje uzdrowienia, który jest poraniony przez popełnione zło, przez grzech. W dobrej spowiedzi nie przychodzę po sprawiedliwą karę, ale po uzdrowienie z tego wszystkiego, co mnie wewnętrznie poraniło.
Kiedy robimy rachunek sumienia ze swoich zranień, z pokiereszowania przez grzechy, często bardzo trudno jest nam odróżnić, w czym zawiniliśmy, a co jest złem przez nas niezawinionym. Jeżeli mam na przykład problemy z czystością, z jednej strony mogę stwierdzić, że to moja wina, bo to moje decyzje, ale z drugiej strony, w czasie takiego “procesu”, mogę znaleźć pewne okoliczności łagodzące, np. to, że jestem obciążony konkretną historią moich przeżyć, że są pewne uwarunkowania społeczne, jakieś zewnętrzne naciski itd. Nie ma jednak większego sensu tego wszystkiego rozplątywać, trzeba to po prostu Chrystusowi oddać: “Panie Boże, jestem nieczysty, uzdrów mnie. Uzdrów we mnie to wszystko, co ze zła nieczystości się bierze”. Kiedy spowiadam się z niewiary, z tego, że nie potrafię zaufać Panu Bogu, mogę zadać sobie pytanie: “Dlaczego tak się dzieje?” Być może zostałem zdradzony przez kogoś bliskiego, zostawił mnie mój narzeczony (narzeczona), dowiedziałem się czegoś złego o niej (o nim), o kimś bardzo bliskim. To nie jest moja wina. Moją winą jest natomiast to, że nie potrafię tego doświadczenia przeżyć w wierze. Spowiedź nie jest wyłącznie biciem się w piersi i wołaniem: “To moja wina!” To przede wszystkim błaganie o pomoc. Spowiedź to prośba o miłosierdzie, o wybawienie z tego wszystkiego, z czym sam nie mogę sobie dać rady, ponieważ jestem słaby i grzeszny.
Lepiej oddać Mu za dużo niż za mało. Jeżeli coś nie jest “do końca” grzechem, to nic się nie stanie, jeśli to Bogu oddamy. A po co zostawiać dla siebie coś, co rzeczywiście mnie niszczy i dusi, coś, co mnie przerasta, i wmawiać sobie jednocześnie, że daję sobie z tym radę i nie potrzebuję łaski?
Rewolucja w moralności - http://mateusz.pl/list/0303-giertych.htm
Poprzez poszczególne nasze wybory, poszczególne decyzje, uczymy się wolności. To nie jest tak, że coś nam wolno, a czegoś nie wolno, bo Pan Bóg nam tego zakazał. On chce, żebyśmy byli szczęśliwi. Zarówno dla starożytnej filozofii pogańskiej, jak i dla Ojców Kościoła było rzeczą oczywistą, że człowiek zmierza do szczęścia, skoro ma w swojej naturze wpisane zmierzanie do dobra. Najwyższe dobro jest dla nas najwyższym szczęściem. Chcemy być szczęśliwi i nie ma w tym nic złego. Najwyższe szczęście, które Chrystus proponuje w błogosławieństwach wypowiedzianych na początku Kazania na Górze, wydaje się czasem paradoksalne: błogosławieni, którzy płaczą, ubodzy w duchu, cisi, czystego serca, itd. A jednak te błogosławieństwa wskazują właśnie na największe szczęście. Nauczanie Kościoła ma pomagać człowiekowi właśnie w drodze do takiego szczęścia, czyli ma uczyć wzrastania w wolności. Ma pokazać, że człowiek za każdym razem, kiedy wybiera dobro, staje się bardziej dojrzały i wolny. Dlatego warto pamiętać, że panorama cnót, które św. Tomasz opisuje, to nie jest katalog powinności, ale pochwała Boga, który Swoją łaską wyzwala w wolnych ludziach zdolność do wytrwałości, cierpliwości, do uśmiechu, ofiarności i do męstwa. Panorama cnót to panorama dobra, które ludzie wybierają w sposób wolny, podążając za sugestią łaski Bożej, czyli za natchnieniem Ducha Świętego.
Cała kazuistyka przez wieki analizowała konkretne grzechy i ludzie często się spowiadają z konkretnych grzechów. A te konkretne grzechy najczęściej są mało ważne, ważniejsze jest pytanie: “Człowieku, o co ci chodzi w życiu, do czego zmierzasz?”
Czyli ważniejsze jest pytanie o celowość, o to, czy poszczególne rzeczy, które robisz zmierzają do czegoś. Czy też tak sobie wstajesz codziennie i nie wiesz, co będziesz robił. A potem czujesz się grzesznie, bo się zdenerwowałeś na kogoś, bo się pokłóciłeś i z tego się spowiadasz. To jest mniej ważne. Ważniejsze jest pytanie: “Do czego zmierzasz?”