medytacje
Łk 18,9-14
dodane 2012-03-18 13:08
„...ufali sobie, że są sprawiedliwi, a innymi gardzili.“
Nie można ufać samemu sobie. Człowiek potrzebuje skorygowania, sprawdzenia, czy dobrze myśli, czy nie błądzi. Potrzebuje punktu odniesienia dla własnych ocen i sądów. Jeśli za taki punkt odniesienia weźmie siebie samego i tylko sobie zaufa, wówczas innymi zacznie gardzić: „Co oni tam wiedzą!“
Jeśli Pan Bóg i Jego słowa staną się dla człowieka punktem odniesienia do tego, co robi i jak myśli, wówczas będzie Ktoś, kto z boku oceni daną sytuację, z dystansu.
Człowiek sam wobec siebie nie ma tego dsytansu, potrzebnego do dobrej oceny sytuacji.
Potrzeba Kogoś z zewnątrz, spoza mnie. Potrzebuję drugiego człowieka, Bożego człowieka, który wskaże mi, gdzie błądzę i w czym się mylę.
Jezus mówi o zaufaniu.
Ufać sobie lub ufać Bogu i drugiemu człowiekowi.
Gdy ufam sobie, zamykam się na słowa bliźniego.
Gdy ufam bliźniemu (i Bogu, że to On tego człowieka postawił na mojej drodze), wówczas otwieram się na czyjeś słowa, na słowa Boga.
Bóg przemawia w moim sercu, ale to też muszę weryfikować, bo diabeł także w nim przemawia, a on perfekcyjnie przeinacza słowa Boga (zob. scena kuszenia Ewy i Jezusa).
Brak zaufania wobec siebie nie oznacza niechęci do zajęcia stanowiska w jakiejś sprawie czy nie podjęcia działania. To dotyczy kształtowania mojego sumienia.
Jeśli chcę mieć je dobrze ukształtowane, muszę zgodzić się, że ktoś (Ktoś) wie lepiej ode mnie, co jest dla mnie dobre. Muszę zgodzić się na prowadzenie, np. przez Kościół.
Dzisiaj ludzie ufają sobie bezgranicznie, a nauką Kościoła gardzą – odrzucenie oznacza pogardę (zwłaszcza w dziedzinie moralności seksualnej).
„... nie śmiał nawet oczu wznieść ku niebu“
Człowiek, który ma świadomość własnej grzeszności i słabości, to ktoś, dla kogo punktem odniesienia staje się Pan Bóg.
Im częściej i głębiej rozważam tajemnicę Boga, Jego Świętości i Miłości do człowieka, tym mocniej dostrzegam własną niedoskonałość i braki w kochaniu Boga i bliźniego.
Łatwiej jest człowiekowi skupić się i „rozważać“ własne błędy i niedociągnięcia, a to nie o to chodzi.
Poczucie winy czy poczucie własnej niegodności to jeszcze nie jest żal za grzechy.
Im bardziej przytłacza mnie świadomość własnej grzeszności, tym mam mniejszą śmiałość patrzeć w niebo, patrzeć w oczy Boga.
Ale to jedyna nadzieja dla grzesznika – spojrzeć w Jego oczy.
Celnik nie śmiał patrzeć w niebo oczami, ale jego dusza „patrzyła“ oczami modlitwy przebłagalnej.
Gdyby ze swoją grzesznością i słabością nie przyszedł do Boga, nie mógłby zostać usprawiedliwiony.
Nie poczułby się kochany i nie usłyszalby wezwania do zmiany swego postępowania. Do nawrócenia.
„Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony.“
Wywyższyć bądź uniżyć mogę sama siebie; poniżenie lub wywyższenie przychodzi do mnie z zewnątrz, poprzez innych ludzi.
Uniżenie siebie to przyjęcie prawdy o sobie, o tym, że potrzebuję w swoim życiu drugiego człowieka. Że nie jestem samowystarczalna i sama dla siebie. Że zależę od innych w różny sposób i w różnym stopniu.
Uniżenie nie oznacza negowania swojej wartości jako człowieka, ale przyjęcie, że często drugi człowiek widzi lepiej ode mnie prawdę o mnie i o moich zaletach i wadach, dobrych i słabych stronach. I tylko drugi człowiek może pomóc mi odpowiednio na siebie spoglądać. W prawdzie.
Uniżenie to zgoda na to, by ktoś mnie poprowadził. Ta zgoda jest w swojej istocie potwierdzeniem przyjęcia przeze mnie prawdy o mojej niewystarczalności dla mnie samej.
Wywyższanie siebie to odrzucanie lub pomniejszanie ważności i wartości drugiego człowieka dla mnie samej.
Poniżenie lub wywyższenie, które przychodzi z zewnątrz, dotyka mnie o tyle, o ile jestem nieuporządkowana w relacji do siebie samej, do bliźniego i do Boga. Im więcej tego uporządkowania, wyjścia z chaosu i przejścia w sens i logikę Logosu, wówczas to, co przyjdzie z zewnątrz nie będzie mnie dotykało. Nie naruszy spokoju mego serca. Wówczas nawet w sytuacji, gdy ktoś będzie mnie poniżał, nie będę czuła się poniżona, a więc gorsza, bez znaczenia. Gdy będzie mnie wywyższał, nie będę czuła się wywyższona, a więc ważniejsza, lepsza.