medytacje

J 2,13-22

dodane 08:51

„Powypędzał wszystkich ze świątyni”

 

Człowiek jest świątynią Ducha Świętego. W tej świątyni ma spotykać się z Bogiem, by Go wielbić, adorować, czcić.

 

Wszystko, co mi w tym przeszkadza, winno zostać wypędzone.

 

„Z domu mego Ojca nie róbcie targowiska”

 

Moja modlitwa to często targowanie się się z Bogiem. Kupczenie ilością modlitw, czasem, jaki Bogu oddaje z całego mojego dnia. Często przybieram wobec Najwyższego postawę: „Coś za coś” - a gdy nie otrzymuję tego, o co proszę, pojawia się we mnie kryzys wiary: pretensje wobec Boga, kwestionowanie sensu i wartości moich modlitw, niezadowolenie. Pojawia się myślenie, że nie dość Bogu „zapłaciłam, ofiarowałam” za Jego pomoc, za Jego działanie.

 

Jezus mówi mi dzisiaj, że to targowisko ma być domem Boga. Pokazuje mi kierunek zmian, jakie powinny dokonać się w moim myśleniu.

 

Dom Ojca. Dom mego Ojca.

 

Czy Bóg naprawdę jest dla mnie Ojcem? A jeśli tak, to jakim?

 

Jaki obraz Boga Ojca noszę w swoim sercu i czy jestem gotowa z niego zrezygnować, by Ojca poznać naprawdę – tak, jak pokazywał Go Jezus?

 

Na czym zbudowałam ten mój obraz Boga Ojca i czy pozwolę Jezusowi go zburzyć?

 

Czy przyjmę obraz Ojca, jaki pokazuje mi Jezus:

  • Kogoś czułego i dobrego dla mnie, właśnie dla mnie

  • Kogoś, Kogo nie muszę przekupywać modlitwami i ofiarami, bo moje dobro prawdziwie leży na Jego sercu

  • Kogoś, Kto za mną tęskni i chce się ze mną spotkać w ciszy i spokoju w swoim Słowie

  • Kogoś, Kto chce być poznawany i pokochany – wybrany przeze mnie nie dla jakichkolwiek korzyści, nie ze strachu czy dlatego, że tak wypada, ale dla Niego samego

 

Dom – to słowo prowadzi do relacji. Ojciec chce, pragnie relacji ze mną. Nie chce moich ofiar i poświęceń dla nich samych.

 

Chce, bym Go pokochała, zaufała Mu, zwłaszcza w najtrudniejszych chwilach. Zaufała, że On naprawdę jest BOGIEM Wszechmocnym i Wszechpotężnym i wszystko jest w Jego rękach.

 

Bym przestała kierować się w swoim życiu strachem o siebie, o bliskich mi ludzi, strachem przed życiem i przed Nim samym.

 

Bym doskonaliła się w miłości.

 

Dom – to miejsce, w którym czuję się u siebie.

 

Anglicy mówią: „Mój dom moją twierdzą:.

 

Czy tak jest i u mnie?

 

Czy może zamknęłam drzwi mojego domu, by odgrodzić się od innych ludzi?

Czy w trosce o „porządność” mojego domu, o „czystość” mojej duszy nie wpuszczam tam tych wszystkich, którzy mogliby „nabrudzić”, „nabałaganić”?

A ci wszyscy ludzie nudni i męczący, z wiecznie powtarzanymi tematami rozmów?

A ci bogatsi ode mnie w wiele dóbr, nie tylko materialnych, ale i duchowych?

A ci biedniejsi, ubożsi w chęć spotkania Boga, na pozór niezainteresowani Nim i Jego życiem?

Czy wszystkich przyjmuję w moim domu jednakowo gościnnie?

Czy może dla niektórych „nie ma mnie w domu”?

 

Jeżeli zamknę drzwi „mego domu” przed człowiekiem, to tym samym zamykam je przed światłem Jezusa. Jedynym światłem, które może oświetlić wszystkie zakamarki w moim domu i pokazać mi miejsca, potrzebujące solidnego wysprzątania.

 

Jezus nie chce być przyjmowany tylko w pokojach gościnnych. On chce zamieszkać w moim domu, a nie tylko „wpadać” tam od czasu do czasu.

To bardzo kłopotliwe i męczące pragnienie, zwłaszcza gdy w moim domu panuje bałagan, chaos, pomieszanie z poplątaniem.

 

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 19.11.2024

Ostatnio dodane