Następnym przystankiem była Wenecja. Akurat tak się zdarzyło, że kilka miesięcy wcześniej nasza starsza córka była w Wenecji na zakończeniu karnawału i wróciła zachwycona miastem i ludźmi. Dlatego ucieszyliśmy się, że i nam dane będzie „rzucić okiem” (dosłownie! na nic więcej nie było czasu) na miejsce, które ją tak urzekło.
Z lotu ptaka miasto ma kształt ryby przeciętej ogromną, odwróconą literą S, uformowaną przez Canal Grande. Najstarszą część stanowi strefa wokół mostu Rialto, gdzie na początku IX w. przeniosły się władze laguny. Tu na wysokim brzegu powstało pierwsze skupisko miejskie Citta di Rialto, które wkrótce przyjęło nazwę Venezia. Wenecjanie przeprowadzili najpierw wielkie roboty ziemne, przystosowując istniejący teren do potrzeb przyszłego miasta. Wykopano sieć kanałów, a ziemia z nich została zużyta do podwyższenia i wzmocnienia terenu. W ten sposób zbudowano Canal Grande i liczne mniejsze kanały.
Brzegi kanałów łączy ok. 400 mostów. Kiedyś budowano mosty wyłącznie drewniane i płaskie, po których można było przejechać konno. Od 1486r. rozpoczęto budowę mostów murowanych, najczęściej w formie łuku ze stopniami, ozdobionego poręczą lub balustradą. Z mostów drewnianych, oryginalnych, zachowało się zaledwie kilka, m.in. Ponte di San Pietro di Castello, Ponte del Tabbazia delia Misericordia i Ponte di San Alvise. Mosty żelazne pojawiły się w XIX w. za czasów austriackich. W czasach Republiki istniał specjalny urząd miejski Proweditori di Comun, sprawujący nadzór nad stanem ulic i mostów. Do najbardziej znanych mostów należą: Ponte Rialto najstarszy na Canal Grande, Ponte dei Sospiri, łączący Pałac Dożów z więzieniem oraz Ponte de la Pagia na Riva degli Schiavoni. Do znanych należy również Ponte dei Pugni przy kościele San Barnaba. Wywodzi on swą nazwę od walk na kije, a później na pięści (pugne), jakie odbywały się tu tradycyjnie między mieszkańcami dzielnicy Castello i Dorsoduro. W XVIII w. obyczaj ten został zniesiony ze względu na śmiertelne przypadki, zdarzające się w czasie bójek. Walki na pięści odbywały się również na innych mostach Wenecji, jak Ponte di Santa Fosca i Ponte de la Guerra na Rio San Giuliano.
Uliczki weneckie są zazwyczaj bardzo wąskie, nieraz z trudnością pozwalają minąć się dwóm osobom, ponadto kręte, długie i ciemne, często zasłonięte wystającymi wspornikami górnych pięter domów. Do dziś przetrwały dawne określenia uliczek, które w dialekcie weneckim noszą nazwy: calle, ruga, lista, salizzada, fondamenta. Ruga oznaczała kiedyś ulicę ze sklepami, salizzada drogę brukowaną (ulice zaczęto brukować w XVII w.), a fondamenta ulicę biegnącą brzegiem kanału.
Również place weneckie noszą nazwy odmienne od przyjętych. Określenia „piazza” używa się jedynie do placu Św. Marka i przyległych doń placyków oraz placu Roma. Pozostałe zachowały stare brzmienie weneckie „campo” lub „campiello”, to ostatnie dla oznaczenia małych placyków, jakich pełno w Wenecji. Campa i campiella weneckie pełne były gwaru, ruchu i uroku.
Kilkoma słowami warto opisać pałace weneckie, które w odróżnieniu od budowli innych miast tej epoki nie miały charakteru zamków czy fortec, lecz wspaniałych, luksusowych rezydencji magnackich. Prawie nie spotykane są wieże obronne, nawet w Pałacu Dożów. Fakt ten wiązał się z poczuciem całkowitego bezpieczeństwa obywateli arystokratycznej Republiki Weneckiej, która panowała niepodzielnie na Adriatyku i nie obawiała się zagrożenia od strony lądu. Główną cechą charakterystyczną domów i pałaców weneckich jest ich lekkość, którą zawdzięczają ażurowym loggiom i oknom wielodzielnym. Ozdobą wielu domów, a szczególnie dziedzińców pałacowych są schody (scala) zewnętrzne otoczone balustradą lub arkadami, prowadzące do loggii lub na taras. Spośród najbardziej pięknych i znanych wymienić należy schody w pałacu Ca'd'Oro i Scalę Bovolo w Pałacu Contarini. Innym elementem dekoracyjnym typowego dziedzińca są małe studzienki (vere da pozz'o), rzeźbione w marmurze lub brązie, które z czasem stały się również akcentem artystycznym placów, jak np. vera da pozzo przy bazylice Ss. Giovanni e Paolo, na dziedzińcu Pałacu Dożów i Ca'd'Oro.
Napisałam wcześniej, że „rzuciliśmy okiem” na Wenecję – i tak, niestety, było. Autokar zatrzymał się na wielkim parkingu, a my wsiedliśmy do tramwaju wodnego (vaporetti). Płynąc, mijaliśmy wielkie luksusowe promy i małe jachty. Po obu stronach w oddali widać było ciąg kolorowych kamienic, gdzieniegdzie pojawiała się bryła kościoła lub pałacu. Piotr wyżywał się jako fotograf ;-)
Pogoda była prześliczna, słoneczna, co jeszcze bardziej podnosiło walory tej wodnej wyprawy do serca Wenecji.
Wysiedliśmy niedaleko pałacu Dożów i idąc w stronę placu Św. Marka słuchaliśmy opowieści naszej przewodniczki o Wenecji, historii jej powstania, o mijanych zabytkach i żyjących tu ludziach.
Plac Świętego Marka nazwę swą przyjął w 832r. po zbudowaniu pierwszej bazyliki. Kształt obecny uzyskał w drugiej poł. XII w., kiedy na rozkaz doży Sebastiana Ziani zburzono stary kościół S.Geminiano, zasypano biegnący przez środek kanał i otoczono plac budynkami wspartymi na arkadach. Sto lat później, w 1264r. plac został wyłożony posadzką z cegieł w ozdobne wzory. Już w XIV w. wzbudzał podziw przyjezdnych, a goszczący w Wenecji w 1363r. Petrarka widząc go, wykrzyknął zachwycony: „Nie wiem, czy istnieje na ziemi coś równie pięknego!”. W 1723r. plac otrzymał wzorzystą posadzkę z liparytu i białego kamienia istriańskiego. W XIX w. na polecenie Napoleona zbudowano skrzydło, łączące od zachodu Prokuracje Stare i Nowe, tzw. Skrzydło Napoleona. Pod koniec ubiegłego wieku usunięto sklepiki otaczające dzwonnicę. Plac Św. Marka przez cały okres swych dziejów stanowił centrum życia weneckiego, był miejscem ważnych wydarzeń politycznych i religijnych Republiki, areną uroczystości państwowych, kościelnych i ludowych.
Po drodze na plac Św. Marka minęliśmy Most Westchnień oraz pałac Dożów
Most Westchnień (Ponte dei Sospiri) należy do najbardziej znanych zabytków miasta. Znajduje się nad Kanałem Pałacowym, pomiędzy Pałacem Dożów a więzieniem. Połączył więzienie z obradującym w Pałacu Dożów Trybunałem Kryminalnym. Przez most prowadzono skazańców do cel, gdzie mieli odsiedzieć swój wyrok - stąd ta nazwa - Most Westchnień. Niejednokrotnie wzdychali tu ukochani do swych ukochanych, będących na wolności. Legenda głosi, że jeśli jakaś para właśnie w tym miejscu się pocałuje, to szykuje się rychłe wesele.
Pierwszy zamek dożów powstał w 814r., kiedy władze laguny przeniosły się z Malamocco na bardziej obronną wyspę Rialto, w obawie przed inwazją Karolingów. Miał on charakter twierdzy z wieżami i fosą. W ciągu następnych wieków był wielokrotnie niszczony przez pożary i odbudowywany. Wraz ze wzrostem potęgi i znaczenia Republiki Weneckiej oraz poczuciem pełnego bezpieczeństwa na morzu i lądzie, zamek został w XIV-XV w. gruntownie przebudowany i przekształcony w okazała rezydencję dożów, tracąc charakter obronny. Loggie otrzymały wystrój gotycki z ażurowym zakończeniem łuków, co nadało budowli niezwykłą lekkość i subtelność. Pod koniec XV w. architekt A. Rizzo zaprojektował piękną renesansową fasadę od strony dziedzińca i monumentalne Schody Gigantów. Oskarżony o sprzeniewierzenie grosza publicznego (12 000 dukatów) uciekł do Ceseny. Prace kontynuowali P. Lombardo, później G. Spavento i Scarpagnino, którzy zakończyli budowę w 1549r. Dwa wielkie pożary w 1574 i 1577r. zniszczyły poważnie najbardziej reprezentacyjne sale Pałacu. Wieki następne służyły upiększaniu wnętrz i dekoracji dziedzińca. Po upadku Republiki (1797) Pałac przeszedł inwazję wzburzonego ludu, który usunął symbole władzy i zniszczył większość mebli, respektując jednakże obrazy i dzieła sztuki. Potem był siedzibą władz francuskich i austriackich. Po walkach wolnościowych w okresie Wiosny Ludów i o niepodległość Włoch (Risorgimento Italiano) oraz w wyniku przeprowadzonego plebiscytu w 1866r. z balkonu nad Piazzettą zostało proklamowane zjednoczenie Wenecji z Włochami.
Na placu Św. Marka okazało się, że do wejścia do Bazyliki Św. Marka ciągnie się długa kolejka. Zrezygnowaliśmy ze stania w niej i, niestety, nie zwiedziliśmy bazyliki. Tzn. reszta wycieczki zwiedzała, tylko ja z mężem i nasza przyjaciółka wyruszyliśmy na samotny obchód skrawka tego pięknego miasta. Potem troszkę żałowaliśmy tego, że nie zobaczyliśmy słynnej bazyliki, ale w życiu już tak jest: coś za coś. Nie można mieć wszystkiego ;-) Nie mamy więc w pamięci (i na fotografiach) wnętrza bazyliki, ale mamy w pamięci włóczenie się po Wenecji w poszukiwaniu kawiarenki, oglądanie bocznych uliczek i podziwianie wszystkich tych szczegółów, które w masie ludzi i tempie zwiedzania umykają. Poza tym to, że nie widzieliśmy bazyliki oznacza, że musimy do Wenecji wrócić chociażby po to, by ją zobaczyć – bo naprawdę warto.
Bazylika Św. Marka uważana jest za najcenniejszy i najwspanialszy zabytek sakralny Wenecji. Sławna jest dzięki swej oryginalności, historii, pięknu i bogactwu artystycznemu. Bazylika jest doskonałym w harmonii arcydziełem architektury późno bizantyńskiej, romańskiej i gotyckiej. Jej wnętrze jest prawdziwym muzeum, gromadzącym najświetniejsze zabytki artystyczne sztuki bizantyńskiej, przywiezione ze zwycięskich wypraw na Wschód lub wykonane przez utalentowanych mistrzów weneckich. Bazylika ma długość 76 m, szerokość fasady 52 m, transeptu 62 m, wysokość kopuły centralnej 43 m zewnątrz i 28 m wewnątrz. Zbudowana jest na planie krzyża greckiego, którego skrzyżowanie i równe ramiona przykryte zostały pięcioma kopułami, nadającymi jej charakter orientalny. Architektura świątyni i wnętrza sprawia, że kościół Św. Marka jest dziełem jedynym w swoim rodzaju w Europie łacińskiej i jednocześnie tak doskonałą w formie enklawą architektury bizantyńskiej we Włoszech. Formy budowli wzorowane były na kościele Dwunastu Apostołów, wzniesionym w VI w. w Konstantynopolu przez cesarza Justyniana. Architekt jest nie znany, przypuszcza się, że był Grekiem. Prace powierzono mistrzom weneckim i lombardzkim. Korpus Bazyliki wykonano z cegły, okładziny ścian z marmuru.
Historia głosi, że w 828r. do portu w Wenecji zawinęli dwaj kupcy, Rustico z Torcello i Buono z Malamocco, przywożąc na pokładzie statku szczątki Św. Marka Ewangelisty, które wykradli z Aleksandrii w Egipcie, ratując je przed profanacją muzułmanów. Dla ochrony relikwii świętego, którego obrano patronem miasta, doża G.Partecipazio kazał niezwłocznie wznieść kościół pod jego wezwaniem. Budowę skromnej świątyni ukończono w 832r. W 976r. kościół został zniszczony przez pożar wzniecony w czasie rozruchów ludności przeciw doży P. Candiano IV. W dwa lata później został odbudowany przez dożę P. Orseola. Wraz ze wzrostem potęgi handlowej i morskiej Republiki Weneckiej powstała potrzeba wzniesienia godnej miasta i jej patrona świątyni, wspaniałej i bogatej. Tę decyzję podjął doża D. Contarini, rozpoczynając w 1063r. budowę monumentalnej bazyliki w stylu bizantyńskim, której kształt i mury przetrwały do dnia dzisiejszego.
Kościół ukończono i poświęcono w 1094r. Ozdabianie świątyni przeciągnęło się do XVI w. Kościół ozdobiły wspaniałe mozaiki, marmury, rzeźby, kolumny, arcydzieła złotnictwa, a skarbiec wzbogaciły cenne przedmioty kultu. Niemałą role w upiększaniu świątyni odegrały bogate łupy, przywiezione przez wenecjan po zwycięskich wyprawach do Tyru i Konstantynopola, m.in. sławne konie greckie, które w 1250r. ozdobiły fasadę, jak również rzeźby bizantyńskie, starochrześcijańskie i antyczne, wmurowane w ściany kościoła, jak np. porfirowa grupa Tetrarchów z IV w.
Ważnym elementem dekoracyjnym fasady i wnętrza Bazyliki stały się kolumny i kolumienki, których liczba sięga 500. Wykonano je z różnych gatunków kamienia, sprowadzanego z Dalmacji i Grecji, jak: porfir, granit, biały i czarny marmur grecki, marmur zielony, alabaster i inne. Spotkać tu można różne style i formy kapiteli: od romańskich i bizantyńskich do gotyckich i renesansowych. To samo dotyczy arkad ozdobionych rzeźbami przez artystów toskańskich. Całość dekoracji Bazyliki, mimo różnic stylowych, pozostaje ze sobą w doskonałej harmonii i odzwierciedla gust wenecki, preferujący przepych i kolor. Jednakże największą sławę przyniosły Bazylice Św. Marka mozaiki na złotym tle, które pokryły fasadę, atrium, kopuły i wnętrze świątyni, nadając jej nazwę Złotej Bazyliki. Łączna powierzchnia mozaik wynosi 4200 m2. Najstarsze pochodzą z XI w. Większość została wykonana w XII i XIII w.
W okresie Republiki Bazylika była oficjalnym kościołem państwowym, ponadto pełniła funkcję kaplicy pałacowej i podlegała wyłącznej jurysdykcji doży. Jej kler zachował autonomię w stosunku do patriarchy i rozporządzał własnym organem administracyjnym, który sprawował nadzór nad rozbudową i konserwacją Bazyliki. Doża schodził uroczyście do świątyni 35 razy w roku, biorąc udział w ważniejszych ceremoniach religijnych, związanych z życiem politycznym Wenecji.
Bazylika Św. Marka stanowiła ośrodek życia politycznego, społecznego i religijnego, była widownią najbardziej chlubnych i najbardziej smutnych wydarzeń w historii Republiki. Na jej stopniach w 1177r. nastąpiło słynne pojednanie papieża Aleksandra III z cesarzem Fryderykiem I Barbarossą w obecności doży S. Zianiego jako mediatora. Tu odbywało się uroczyste ogłoszenie i ceremonia nadania tytułu nowo obranemu doży. Tu składali ślubowanie krzyżowcy Francji i Flandrii przed wyruszeniem na IV wyprawę w 1201r., za panowania doży K.Dandola. W Bazylice dowódcy okrętów i sławni kondotierzy otrzymywali błogosławieństwo przed wyruszeniem na wyprawy wojenne. Tu gromadził się lud na modlitwy błagalne w czasie panowania zarazy i w czasie wojny. Bazylikę zwiedził król Polski i Francji Henryk III Walezy, który w 1574r. przybył z wizytą do Wenecji. W 1688r. sławny wódz F. Morosini otrzymał w niej szpadę i błogosławieństwo z rąk papieża po zwycięskim zdobyciu Morei i innych wysp Archipelagu Greckiego.
Niestety, w Wenecji powoli zaczęła zanikać wśród pielgrzymów euforia po beatyfikacji Jana Pawła II i zbudowana na niej wzajemna życzliwość obcych sobie osób. Wszelkie trudniejsze sytuacje powodowały coraz większą erozję tej życzliwości.
Kilka osób na przykład w Wenecji mocno się spóźniło – zwiedzanie się skończyło, wiedzieliśmy, o której godzinie nasz tramwaj ma odpłynąć, a tu paru osób nie było. Wszyscy czekali za nimi, nie można było iść na zakupy czy na lody, bo nie wiedzieliśmy, kiedy tamci wrócą. Dla czekających było to marnowanie czasu. Poza tym przed nami było jeszcze wiele godzin podróży, by dojechać do Strakonic w Czechach na nocleg – tam też czekano na nas z posiłkiem. Kierowcy autokaru mają ściśle określoną liczbę godzin pracy i groziło nam zatrzymanie się w nocy na jakimś parkingu, gdyby ich czas pracy się skończył. Wszystko to powodowało, że w ludziach pojawiał się niepokój, a w związku z tym i ostrzejsze patrzenie na tych, którzy czas traktowali lekko i nie czuli się zobowiązani do punktualności. Stąd zaś był tylko krok do wzajemnych animozji i uszczypliwości. Na szczęście, były to bardzo rzadkie incydenty.
Zanim jednak odjechaliśmy, udało się nam kupić tu prawdziwy włoski makaron i wino. W czasie wolnym (który dla nas zaczął się troszkę wcześniej, gdy inni stali w kolejce do bazyliki) weszliśmy w plątaninę uliczek (tam dopiero można poczuć Wenecję! i podziwiać wystawy, na których prezentowano cacka ze szkła weneckiego) i znaleźliśmy sklepik, z którego na ulicę wystawiono ladę z makaronami, najrozmaitszymi. A w środku na półkach pyszniło się włoskie wino z różnych regionów. Sprzedawca uprzejmie wyjaśniał nam, które jest dolce (słodkie), a które secco (wytrawne). Tu można zapoznać się z terminologią, dotyczącą win :-)
Kupiliśmy tam też kilka paczek makaronu. Dopiero po ugotowaniu prawdziwego włoskiego makaronu wiem, co to znaczy „al'dente” ;-)
Tu można zobaczyć Wenecję z bliska i z oddali :-)
Oczywiście, i w Wenecji nie mogło obyć się bez sytuacji „toaletowej” ;-) Podróż morska ma to do siebie, że silnie oddziałuje na pęcherz. Pojawiła się więc konieczność poszukania kafeterii z możliwością wypicia espresso i skorzystania z toalety. Udało się znaleźć taką kawiarenkę niedaleko sklepiku z makaronem i Piotr został w niej chwilę, by za 1 euro skorzystać niejako dwukrotnie ;-) zwłaszcza że włoskie espersso ogromnie mu smakuje :-)
My postanowiłyśmy skorzystać z toalety później, na parkingu, przed odjazdem z Wenecji. I to był nasz błąd ekonomiczny ;-) Toaleta na parkingu po pierwsze była droższa: 1,50 euro – a po drugie nie serwowano w tej cenie kawy ;-) :D
A potem reszta dnia w autokarze – odsypianie nocnych rozmów, śpiewy, wspólna modlitwa, rozmowy poważne i mniej poważne. Co jakiś czas na parkingach możliwość rozprostowania nóg i na ostatnim parkingu we Włoszech ostatnia okazja do zakupu jakiś włoskich produktów. Potem tylko wart odnotowania parking w Austrii, gdzie zjadłam najlepszą w życiu zupę pomidorową z wielkiego garnka. Po zapłaceniu za posiłek podchodziło się z głębokim garnuszkiem, podobnym do naszej bulionówki, ale dużo większym i głębszym, do wielkiego garnka, w którym była wybrana zupa i samemu nalewało się jej tyle, ile kto chciał. Moją zupą najadłam się ja i Piotr, bo pojemność garnuszka przeszła moje oczekiwania. Zupa była bardzo pomidorowa, gęsta i odpowiednio przyprawiona. Pyszna.
Do Strakonic przyjechaliśmy w nocy i mimo późnej pory spotkaliśmy niewystudiowaną uprzejmość ze strony tej dziewczyny, o której już pisałam.